poniedziałek, 28 października 2013

Zakupy, zakupy!!

Witajcie!
Dzisiaj przyszedł czas na post z zakupami.
Co prawda nie były zbyt wielkie, ale za to jakie! Cieszę się z nich, jak mała dziewczynka. Poza tym... Ja chyba z wszystkich zakupów się tak ciesze.
A więc do rzeczy!




Pierwszą kupioną przeze mnie rzeczą był pędzel 'kabuki'. Niewielki, nie za mały nie za duży, mięciutki jak mój kot i do tego tani. Zapłaciłam za niego tadam! 16.99!! Kupiłam go w sklepie, do którego często zaglądam, a mianowicie TRENDY SHOP. Polecam serdecznie ten sklep. Być może niedługo napiszę post z odwiedzin w sklepie. Powracając do tematu pędzla, świetnie mi się z nim współpracuje, jest super miękki, zbity, i idealnie pracuje z twarzą. Ja akurat nakładam nim podkład i muszę Wam powiedzieć, że jak na razie, sprawdza się super. Zobaczymy za parę tygodni. Mam nadzieję, że nie zacznie gubić włosów...




 Kolejną rzeczą będzie pomadka firmy BAOLISHI, za parę groszy a dosłownie za 6.50. Zaskoczyła mnie dosłownie wszystkim! Począwszy od opakowania, które jest cudowne, poprzez zapach, kolor konsystencję i trwałość. Ma piękny pomarańczowo, różowo, brzoskwiniowo neonowy kolor. Daje przepiękne, matowe wykończenie. Za tą cenę jest po prostu rewelacyjna.






Baza pod cienie z ESSENCE. Hmmm... Cóż tu powiedzieć? Każdy zna, każdy widział, większość używała. Baza dostępna w szafach essence w drogeriach Natura oraz w szafach w Douglasie oraz prawdopodobnie HeBe.. Baza, jak baza, ma przedłużać trwałość cieni i podbijać ich kolor. Jest to moje pierwsze opakowanie tej bazy ponieważ do tej pory zawsze używałam Virtuala, który moim zdaniem jest idealną bazą pod cienie. Przynajmniej dla mnie. Bazę z essence przetestuję i na pewno dam Wam znać, co o niej myślę. Kosztowała, o ile się nie mylę 10.99 oczywiście w drogerii natura.



A teraz najprzyjemniejsza część tego posta a mianowicie cienie i paletka z INGLOTA
Zacznijmy od paletki: Cena 15zł, pojemność - 12 cieni, w środku lusterko. Chyba większość z Was wie jak wyglądają te kasetki. Chciałam kupić kasetkę na 3 cienie ale okazało się, że dostępne są tylko na 5 cieni, a 'trójeczek' już nie będzie. Więc zdecydowałam się na tą większą paletę. Moja kolekcja cieni z Inglota jest jeszcze niewielka, więc spokojnie pomieściłam w niej swoje cienie.

Wybaczcie uświnianą kasetkę ale ona po prostu tak się brudzi, że mimo szczerych chęci w ogóle nie mogłam jej domyć... ;-(


A teraz przyszedł czas na cienie!

Od lewej: 330 Matte, 423 Pearl, 74 AMC.


O cieniach z inglota nie trzeba nikomu nic mówić. Cienie są dobre i polskie i do tego tanie, bo okrągły wkład kosztuje tylko 10zł
Ja zakupiłam 3 cienie. 

Pierwszy cielisty, matowy, idealny do nakładania na cała powiekę. Świetnie napigmentowany, będzie idealną bazą pod inne cienie.

330 Matte.


Kolejnym cieniem jest ciekawy, perłowy brąz. Mieni się, jak dla mnie bordowymi odcieniami. Jest przepiękny. Pięknie będzie wyglądać w makijażu moich zielonych oczu. Idealnie napigmentowany, ciemny, pięknie wygląda na powiecie i do tego idealnie się rozciera. Po prostu cień marzenie!

423 Pearl.


I ostatni już cień, najciekawszy ze wszystkich to różowo - bordowo - fioletowy cień. Ani to róż, ani czerwień, ani fiolet, ani koral, ani burgund. Jest to połączenie tych wszystkich odcieni w jednym cieniu. Ale zdecydowanie najbliżej mu do ciemnoróżowego koloru. Mieni i świeci się przepięknie, z racji zatopionych w nim srebrnych drobinek. Na pewno zobaczycie na blogu makijaż z wykorzystaniem tego koloru!

74 AMC.


To by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie bo na pewno jeszcze się zadzieje!
Pozdrawiam Was gorąco!




3 komentarze:

  1. INGLOT rządzi;) Tez mam ta kasetkę z kilkoma cieniami, może zrobię jakiś post o mojej kolekcji cieni ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrób, zrób! Może coś u Ciebie podpatrzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z bazy Virtual byłam bardzo nie zadowolona, teraz też testuję tą z Essence :) A pomadka wygląda bardzo ciekawie, fajny kolor :)

    OdpowiedzUsuń