Witajcie!
Dzisiaj przyszedł czas na post z zakupami.
Co prawda nie były zbyt wielkie, ale za to jakie! Cieszę się z nich, jak mała dziewczynka. Poza tym... Ja chyba z wszystkich zakupów się tak ciesze.
A więc do rzeczy!
Pierwszą kupioną przeze mnie rzeczą był pędzel 'kabuki'. Niewielki, nie za mały nie za duży, mięciutki jak mój kot i do tego tani. Zapłaciłam za niego tadam! 16.99!! Kupiłam go w sklepie, do którego często zaglądam, a mianowicie TRENDY SHOP. Polecam serdecznie ten sklep. Być może niedługo napiszę post z odwiedzin w sklepie. Powracając do tematu pędzla, świetnie mi się z nim współpracuje, jest super miękki, zbity, i idealnie pracuje z twarzą. Ja akurat nakładam nim podkład i muszę Wam powiedzieć, że jak na razie, sprawdza się super. Zobaczymy za parę tygodni. Mam nadzieję, że nie zacznie gubić włosów...
Kolejną rzeczą będzie pomadka firmy BAOLISHI, za parę groszy a dosłownie za 6.50. Zaskoczyła mnie dosłownie wszystkim! Począwszy od opakowania, które jest cudowne, poprzez zapach, kolor konsystencję i trwałość. Ma piękny pomarańczowo, różowo, brzoskwiniowo neonowy kolor. Daje przepiękne, matowe wykończenie. Za tą cenę jest po prostu rewelacyjna.
Baza pod cienie z ESSENCE. Hmmm... Cóż tu powiedzieć? Każdy zna, każdy widział, większość używała. Baza dostępna w szafach essence w drogeriach Natura oraz w szafach w Douglasie oraz prawdopodobnie HeBe.. Baza, jak baza, ma przedłużać trwałość cieni i podbijać ich kolor. Jest to moje pierwsze opakowanie tej bazy ponieważ do tej pory zawsze używałam Virtuala, który moim zdaniem jest idealną bazą pod cienie. Przynajmniej dla mnie. Bazę z essence przetestuję i na pewno dam Wam znać, co o niej myślę. Kosztowała, o ile się nie mylę 10.99 oczywiście w drogerii natura.
A teraz najprzyjemniejsza część tego posta a mianowicie cienie i paletka z INGLOTA.
Zacznijmy od paletki: Cena 15zł, pojemność - 12 cieni, w środku lusterko. Chyba większość z Was wie jak wyglądają te kasetki. Chciałam kupić kasetkę na 3 cienie ale okazało się, że dostępne są tylko na 5 cieni, a 'trójeczek' już nie będzie. Więc zdecydowałam się na tą większą paletę. Moja kolekcja cieni z Inglota jest jeszcze niewielka, więc spokojnie pomieściłam w niej swoje cienie.
Wybaczcie uświnianą kasetkę ale ona po prostu tak się brudzi, że mimo szczerych chęci w ogóle nie mogłam jej domyć... ;-( |
A teraz przyszedł czas na cienie!
Od lewej: 330 Matte, 423 Pearl, 74 AMC. |
O cieniach z inglota nie trzeba nikomu nic mówić. Cienie są dobre i polskie i do tego tanie, bo okrągły wkład kosztuje tylko 10zł
Ja zakupiłam 3 cienie.
Pierwszy cielisty, matowy, idealny do nakładania na cała powiekę. Świetnie napigmentowany, będzie idealną bazą pod inne cienie.
330 Matte. |
Kolejnym cieniem jest ciekawy, perłowy brąz. Mieni się, jak dla mnie bordowymi odcieniami. Jest przepiękny. Pięknie będzie wyglądać w makijażu moich zielonych oczu. Idealnie napigmentowany, ciemny, pięknie wygląda na powiecie i do tego idealnie się rozciera. Po prostu cień marzenie!
423 Pearl. |
I ostatni już cień, najciekawszy ze wszystkich to różowo - bordowo - fioletowy cień. Ani to róż, ani czerwień, ani fiolet, ani koral, ani burgund. Jest to połączenie tych wszystkich odcieni w jednym cieniu. Ale zdecydowanie najbliżej mu do ciemnoróżowego koloru. Mieni i świeci się przepięknie, z racji zatopionych w nim srebrnych drobinek. Na pewno zobaczycie na blogu makijaż z wykorzystaniem tego koloru!
74 AMC. |
To by było na tyle. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie bo na pewno jeszcze się zadzieje!
Pozdrawiam Was gorąco!
INGLOT rządzi;) Tez mam ta kasetkę z kilkoma cieniami, może zrobię jakiś post o mojej kolekcji cieni ;D
OdpowiedzUsuńZrób, zrób! Może coś u Ciebie podpatrzę ;-)
OdpowiedzUsuńZ bazy Virtual byłam bardzo nie zadowolona, teraz też testuję tą z Essence :) A pomadka wygląda bardzo ciekawie, fajny kolor :)
OdpowiedzUsuń