poniedziałek, 27 stycznia 2014

RECENZJA na nie... Miss Sporty So Matte Perfect Stay.


Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!


Dziś recenzja podkładu Miss Sporty So Matte Perfect Stay.
Podkład kupiłam pod koniec listopada na promocji -40% na kolorówkę. I baaaardzo długo zbierałam się do recenzji tego podkładu. Nie chciałam napisać o nim złego słowa ale nie da się, po prostu się nie da...
Ale od początku.



Dane techniczne podkładu:
Marka: Miss Sporty
Nazwa: So Matte Perfect Stay
Kolor: 003 Medium
Cena: ok 15zł
Opis producenta:
Zapewnia nieskazitelną, zdrowo wyglądającą cerę. Kontroluje wydzielanie sebum, zapewnia matowy efekt by wyglądać świeżo przez 14 godzin. Lekka formuła nie zatyka porów i pozwala skórze oddychać. Nie ściera się, nie brudzi obrań. Wzbogacony w witaminy A, C, E i antyoksydanty by chronić skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.
A teraz czas na moją opinię i konfrontację mojego zdania do opinii producenta.

Opakowanie.
To chyba jedyny plus tego podkładu. Plastikowe opakowanie z pompką i tłokiem, dzięki któremu możemy mieć pewność, że podkład zużyjemy do końca, bez zbędnego grzebania i przecinania opakowania.



Zapach.
Strasznie chemiczny, ale to nie przeszkadza, gdyż zapach bardzo szybko się ulatnia i staje się totalnie niewyczuwalny. Osobom wrażliwym na zapachy może przeszkadzać.

Konsystencja.
Bardzo tępa. Podkład bardzo rzadki, nawet wodnisty. Mam wrażenie, że strasznie się klei... Konsystencja w ogóle niematująca...



Aplikacja.
Jak już wspomniałam wcześniej to bardzo tępa, ciężko się rozprowadza, smuży na skórze, marze się, nie jest przyjemny. Bardzo ciężko wtopić go w skórę, przez co zostaje widoczny na skórze.

Trwałość.
Obiecanych 14 godzin na skórze na pewno nie wytrzyma. Bardzo szybko się ściera, robi plamy, bardzo, bardzo źle wygląda na skórze po 7-8 godzinach od aplikacji.

Krycie.
Tutaj nic złego nie powiem, bo krycie ma średnie, przyzwoite, ale nie to miało być jego największym plusem.

Matowienie.
Jak dla mnie ten podkład nie jest w ogóle matujący. Nałożony palcami zaczyna się wałkować i schodzi z twarzy, aplikacja pędzlem sprawia, że podkład strasznie się świeci na twarzy, nakładanie gąbką kończy się plamami na twarzy. Nie wiem co jest nie tak, ale ten podkład absolutnie nie matuje!

Wydajność
Produkt moim zdaniem wydajny. Używam go od końca listopada i jestem w połowie. I nie wiem, czy dam radę zużyć kolejną połowę opakowania. Nie mam w zwyczaju wyrzucać kosmetyków, ale chyba ten pierwszy raz wyrzucę coś niezużytego do końca do śmietnika...


I jego największy minus, coś, czego mu nie wybaczę za żadne skarby to to, że strasznie OKSYDUJE! Tak, wiem, że mam dość ciemny kolor, ale to, jaki on ciemny jest po minucie to jest tragedia. Poczytałam trochę o nim, bo myślałam, że tak się dzieje ze względu na ciemny kolor podkładu ale okazuje się, że w każdym przypadku produkt bardzo ciemnieje na twarzy. Dla mnie to jest coś, czego nie mogę wybaczyć podkładowi. Nakładając podkład na skórę chcę mieć gwarancję, że po chwili nie zostanę pomarańczowa...



Po lewej widzicie podkład już oksydujący, po prawej podkład zaraz po nałożeniu... Różnica jest ogromna. Widzicie tą pomarańczową obwódkę na podkładzie po lewej? Brrr....


Plusy: (są jakieś?)
  • opakowanie
  • cena
  • dostępność
  • w miarę dobre krycie
  • jasne kolory z ofercie

Minusy:
  • koszmarnie oksyduje
  • tragiczna aplikacja
  • zastyga na skórze
  • nie stapia się ze skórą
  • ściera się
  • tworzy plamy
  • zapycha
  • daje efekt maski
  • ma chemiczny zapach

No to chyba byłoby na tyle.
Naprawdę chciałam, żeby ten podkład był dobry i żeby się sprawdził. Podchodzę do niego codziennie, daje mu szansę, ale od dziś się poddaję i mówię temu kosmetykowi stanowcze nie. Jeden z gorszych produktów, jakie miałam okazję używać.
Niestety w moim przypadku ani jedno słowo producenta się nie sprawdziło...

Mimo, że firmę Miss Sporty lubię, to tego podkładu szczerze nienawidzę. Trochę się zraziłam tym kosmetykiem. I gdyby nie reszta ich produktów, które nigdy mnie nie zawiodła, na pewno bym omijała szafę Miss Sporty...

Szczerze nie polecam tego produktu, nawet za tak niską cenę jest niewarty kupienia...

Przykro mi bardzo, że moja opinia o tym produkcie jest tak negatywna. Bardzo chciałam a moim blogu pisać tylko o rzeczach i kosmetykach, które są dobre, ale postanowiłam, że o takich antyperełkach też warto napisać i przestrzec Was przed nimi.

Miałyście ten podkład?
Co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze opinie.
Buziaki :*


piątek, 24 stycznia 2014

RECENZJA Lovely Spectacular Me Maskara.

Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Dziś przychodzę do Was z recenzją tuszu. Jest to mój kolejny tusz z firmy Lovely. O jego poprzedniku możecie przeczytać tutaj.
Zachęcona poprzednikiem, postanowiłam kupić coś innego z oferty Lovely. Padło na Spectacular me Maskara. Jak się sprawdza? Zachęcam do dalszej lektury posta! :)


 
Podczas zakupów nie zastanawiałam się długo, nie znałam tego tuszu, nie miałam o nim żadnej opinii, po prostu wpadł mi w oko i go kupiłam. Czyli zakupy na zasadzie pierwszy – lepszy :)




Tusz zamknięty w zwyczajnym opakowaniu, w kolorze niebieskim, co sprawia, że przykuwa nasz wzrok :)
Szkoda, że moje zakupy odbywały się w tempie sprintera, bo nie zauważyłam, że tusz ma szczoteczkę, za którą nie przepadam. Dokładniej mówiąc silikonowa (gumowa) szczoteczka o bardzo krótkich włoskach. Ja zdecydowanie bardziej wolę i preferuję duże szczoty :)



Aplikator ma kształt stożka, króciutki na końcu i rozszerzający się ku nasadzie szczoteczki.
Ale muszę przyznać, że mimo niechęci do tego rodzaju aplikatora, polubiłam się z nim. Dobrze łapie włoski, fajnie je rozdziela, choć potrafi je sklejać. I tu zaczynają się schody... Jednego dnia tusz jest fantastyczny, drugiego w ogóle nie wygląda na oczach korzystnie. Nie wiem, czy to wina szczoteczki, tuszu, czy może moja?

Ilość, jaką nabiera tusz na gumową szczoteczkę jest wystarczająca, chociaż bywa, że na czubku robi się glut, i wtedy trzeba pozbyć się nadmiaru tuszu. (pamiętajcie, by nigdy nie wycierać go o brzeg buteleczki, ponieważ tusz ten przysycha,  my wtłaczamy go później z powrotem do środka wkładając tam szczoteczkę i właśnie przez to żywotność naszego tuszu jest dużo krótsza).

Konsystencja tuszu jest normalna, chociaż po 2 tygodniach używania zaczął przysychać, ale nadal daje się z nim współpracować. Także, jest ok :)

Aplikacja tuszu jest ok. Nie rozmazuje się, nie zbryla, nie tworzy grudek na rzęsach, nie odbija się na powiekach (mimo, że ja uważam, że to nie jest wina tuszu tylko umiejętności) choć, tak jak już wspomniałam wcześniej zdarza mu się mieć gorsze dni. Szczoteczka idealnie łapie włoski, dobrze się nią maluje rzęsy i górne i dolne, chociaż powiedziałabym, że ten tusz stworzony jest do malowania dolnych rzęs. Idealnie wpasowuje się w krótkie rzęsy dolnej powieki, fajnie je rozdziela, nie robiąc przy tym efektu pandy, nie rozmazuje się i przede wszystkim nie wygląda sztucznie, co wiele maskar robi. Bo nikt nie chce mieć nóżek pająka i sztucznie wyglądających dolnych rzęs, prawda?

Trwałość na rzęsach jest rewelacyjna. Nawet po 12 godzinach nie kruszy się i nie znika z rzęs.
Dobrze się go zmywa, nie rozmazuje się przy demakijażu i nie robi nam efektu pandy :)
Tusz ładnie rozdziela, wydłuża, średnio pogrubia. Efektu spektakularnych rzęs to ja tutaj nie widzę :) Ale wiadomo, że każdy ma inne rzęsy i każdy kosmetyk inaczej się sprawdzi u innej osoby. Ja mam rzęsy długie, średnio gęste więc z reguły każdy tusz mi służy :)

Efekty tuszu na rzęsach:





Mi ten tusz prawdę mówiąc średnio przypadł do gustu. I jest to chyba najbardziej wina szczoteczki. Sam tusz jest ok, cena jak najbardziej jest ok. Trwałość i zmywanie to jego największe plusy. Czy wrócę do tego kosmetyku? Może tak, może nie. Nie powalił mnie na kolana ale nie jest tez najgorszy. Tak, jak mówię, dla mnie dyskwalifikuje go szczoteczka.
Cena tuszu jest zdecydowanie jego największym plusem. Kupiłam go za mniej niż 10zł, myślę, że było to w granicach 8 – 9 zł , więc cena na każdą kieszeń :)

Miałyście ten tusz?
Co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze komentarze.
Buziaki ! :*

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kasetka z nowościami! Sypkie cienie/pigmenty.

Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!


Jak już wiecie zapewne z mojego bloga nie jestem fanką kupowania kosmetyków na bazarach od ulicznych sprzedawców ani na allegro. Ostatnio kuszona ceną i chęcią wydania pieniędzy, zaryzykowałam i zamówiłam sobie sypkie cienie z allegro.
Cena była bardzo niska więc powiedziałam sobie, że jak będą słabe to przynajmniej nie wydam na nie majątku. :D Póki co czekają na swoją kolej używania, z racji tego, że cienie sypkie wymagają trochę pracy i robią bałagan :)



Moje cienie (a jest ich 12) zamknięte są w plastikowej kasetce, dzięki której zamknięte są w jednym miejscu i nie walają się między innymi kosmetykami. Same cienie zaś zamknięte są w zakręcanych słoiczkach o pojemności 3ml.
Cena, bardzo przystępna. 24 zł za całość + darmowa przesyłka. Uważam, że za taką cenę warto zaryzykować.
Firma? Nie znam. Nigdzie nie ma ani jednej naklejki, czy napisu z firmą. A same numery cieni napisane są na słoiczkach markerem.

Jak już wspomniałam wcześniej, słoiczki z cieniami zamknięte są w plastikowej kasetce.

Teraz zaprezentuję Wam każdy kolor po kolei, żebyście mogły zobaczyć je z bliska :)
Od razu zaznaczę, że wszystkie cienie są połyskujące, z drobinkami, ale nie jest to chamski brokat, tylko bardzo drobno zmielony połyskujący pyłek. Tylko jeden z cieni, które sobie wybrałam jest matowy, ale o nim napiszę na końcu.
Dodam jeszcze, że wszystkie cienie są bardzo, naprawdę bardzo drobno zmielone, delikatne w dotyku. Słoiczki, w których są zamknięte niestety nie posiadają sitka, przez co dużo produktu się rozsypuje. Ale to nic, bo mimo tego, że początkowo obawiałam się, że te 3 ml to bardzo mało, cieni jest dużo, a słoiczki wypełnione są po brzegi! :)

No to teraz obiecane kolory cieni.
Numer i nazwa pochodzą ze strony sprzedawcy.

21 Fuksja.
Dla mnie to bardziej róż niż fuksja. Fuksjowy kolor wpada w fiolet, którego temu odcieniu brakuje ale ma za to fuksjowe, bardzo delikatne drobiny. Ja bym ten kolor cienia opisała jako intensywny, cukierkowy róż. Jest nieco suchy w swojej konsystencji.



26 Jasny pomarańcz opalizujący.
Tutaj opis się zgadza. Cień to rzeczywiście jasny pomarańcz, można powiedzieć, że rozbielony pomarańcz. Mieni się mnóstwem srebrnych drobinek.


31 Wanilia iskrząca.
Ciepły odcień wanilii, pięknie iskrzący się złotymi i srebrnymi drobinami. Jest przecudowny! Bardzo drobniutki, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to nie pigment, a pyłek!



51 Jaśniutki róż opalizujący na złoto.
To cień zagadka. W słoiczku bardzo jasny i bardzo bladoróżowy, bez grama złota, a nałożony na dłoń, czy powiekę staje się silnie złotym cieniem opalizującym na róż. Ale mimo wszystko piękny, intrygujący i ciekawy!



40 Morski zielony opalizujący.
To był cień, od którego spodziewałam się dostać więcej. Ale nie jest źle. Ten cień to połączenie turkusu, morskiej zieleni z efektem opalizowania na groszkową zieleń i złoto.



76 Złoty mocno iskrzący.
Żółte złoto, mocno błyszczące na jasnozłote drobiny. Daje efekt mokrej, błyszczącej tafli. Przepiękny odcień!



67 Brąz z nutą śliwkową iskrzący.
Piękna brązowa czekoladka. Cień o ciepłej barwie, niestety gdzie tu jest ta śliwka?! Może gdyby się naprawdę przyjrzeć to można byłoby ją dojrzeć w odbiciu światła pod odpowiednim kątem, jednak na pierwszy rzut oka na pewno śliwkowego koloru tutaj nie widać. Niemniej jednak cień świetny!



106 Bordo.
Bordo, które bordem nie jest i koło bordowego koloru nawet nie leżało. Jest to połączenie różu, złota, pomarańczu i srebrnych iskrzących drobinek.



42 Zielony turkus opalizujący.
Dla mnie to bardzo chłodny odcień turkusu, i ja tu żadnego efektu opalizowania nie widzę, chyba, że to te drobne srebrne drobinki miały dawać ten efekt...



89 Mocno iskrzący ciemny pomarańcz.
To cień, który ma chyba najlepszą pigmentację spośród wszystkich cieni z tej kasetki. Neonowy, bardzo oczojebny pomarańcz z dodatkiem bardzo drobniutkich złotych drobinek. Rewelacyjny cień!


63 Ciemny śliwkowy fiolet iskrzący.
Cień o równie dobrej pigmentacji, co jego poprzednik ale ma bardziej suchą konsystencję. Jak dla mnie jest to fiolet idealny, który niestety na zdjęciach wyszedł nie tak, jak powinien i wygląda w rzeczywistości. Ma w sobie różowe i srebrne, bardzo, bardzo, bardzo drobno zmielone pyłki.


104 Czerwień.
Hmm.. Czerwień, która czerwienią nie jest. Mogłaby być bardziej nasycona kolorem, bo niestety, jak dla mnie wypada nieco w koralo-róż... Jest matowa, i to jedyny odcień w mojej kasetce, który jest o takim właśnie wykończeniu. Bardzo suchy w konsystencji.



Oczywiście zamawianie przez internet niesie za sobą pewne ryzyko. I tak też było w tym przypadku. Cienie nie są dokładnie takie, jak były na zdjęciach, kolory nie są aż tak napigmentowane, jak to pokazywał sprzedawca, a przede wszystkim, (pierwsze co sprawdziłam po otworzeniu cieni), nie są one wodoodporne. Nie lubię takiego nabijania ludzi w balona. OK, można się było spodziewać, że cienie nie będą wodoodporne, ale pigmentacja i kolory pozostawiają wiele do życzenia. Ale, nie ma co gadać, trzeba się cieszyć, że to nieduży wydatek, wyciągać wnioski na przyszłość i nie być zachłannym nowości :)

Jak Wam się podobają kolory? Ja nie będę na razie wystawiać werdyktu, ani opinii, ani recenzji. Jest to post, w którym chce Wam pokazać nabytek, a także przestrzec przed takimi zakupami na allegro, czy w ogóle przez internet.
Większa opinia, makijaże i recenzja tych cieni na pewno pojawi się na moim blogu, kiedy tylko będę już w stu procentach pewna zdania o nich.

A Wy? Co o nich sądzicie?
Buziaki! :*

Liebster Blog Award po raz drugi :):)

Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Wracam po kilkudniowej przerwie z luźnym postem. Post, a dokładniej TAG, który był już na moim blogu, (klik) ale bardzo chętnie biorę udział w TAGach i lubię odpowiadać na Wasze pytania, dzięki czemu macie okazję poznać mnie trochę bliżej :)
Zostałam zaproszona do zabawy przez Kosmetolożkę (klik).
A więc zaczynamy! :)

1. Dlaczego założyłaś bloga?
Mój blog powstał z chęci podzielenia się ze światem swoją wiedzą i pasją, jaką jest makijaż i kosmetologia. Długo nosiłam się z zamiarem założenia bloga i jest! Nie ukrywam, że tworzenie do szuflady trochę mnie znudziło :P Miałam nadzieję, że mój blog pomoże bądź zainspiruje moich czytelników, a także doda im siły i motywacji do założenia i pisania bloga!

2. Czy pisanie bloga daje Ci satysfakcję? Dlaczego?
Oczywiście, że tworzenie daje mi ogromną satysfakcję! Oprócz tego, że robię to, co kocham, pokazuję to szerszemu gronu odbiorców to spełniam się 'wizażowo' :) Czytanie pozytywnych opinii daje powera i solidnego kopa motywującego do dalszego tworzenia. 

3. Jakie są według Ciebie minusy prowadzenia bloga?
Ubytek pieniędzy w portfelu :D
A tak na serio, nie zauważyłam żadnych minusów w prowadzeniu bloga, i mam nadzieję, że tak już zostanie :)

4. Czym zajmujesz się na co dzień?
To, co robię na co dzień, nie do końca jest związane z moją pasją i wykształceniem, ale rozwijam się i szukam nowych doświadczeń w innej dziedzinie życia :)

5. Co chciałabyś zmienić w swoim życiu?
Nic. Jestem szczęśliwą kobietą, zadowoloną z życia.

6. Co najbardziej lubisz u siebie?
Trochę narcystyczne pytanie, ale skoro już padło to na nie odpowiem :)
Z racji tego, że mój blog jest wizażowo - kosmetyczny odpowiem w takim aspekcie. Najbardziej lubię u siebie moje rzęsy, usta i włosy, których kiedyś szczerze nie lubiłam.
Jeśli jesteście ciekawe innej odpowiedzi na to pytanie to powiem Wam jeszcze, że lubię u siebie nieskończone pokłady optymizmu :)

7. Jakie są Twoje największe osiągnięcia w życiu?
Ukończenie wymarzonej szkoły oraz znalezienie pracy, w której spełniam się zawodowo.  Moim największym osiągnięciem jest stworzenie szczęśliwego i udanego związku, z partnerem, którego nie zamieniłabym na żadnego innego.

8. Jakie cechy charakteru lubisz w ludziach?
Szczerość, otwartość, posiadanie swojego zdania, uczciwość, lojalność, kierowanie się swoimi poglądami a nie stereotypami. 

9. Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk do pielęgnacji twarzy?
Peeling.

10. Czy korzystasz z zabiegów kosmetycznych?
Tak, chociaż już zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

11. Kosmetyczka czy kosmetolog?
Kompetentna osoba, z dużą wiedzą :)

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was odpowiedziami na pytania.
TAGuję wszystkich, którzy mają ochotę dać się poznać nieco bliżej :)
Oto moje pytania:

1. Kosmetyk, którego zakupu żałujesz. Dlaczego?
2. Kolor, którego w makijażu nigdy byś nie użyła?
3. Co sprawia Ci największą trudność w makijażu?
4. Co sądzisz o operacjach plastycznych?
5. Jakie masz plany związane ze swoim blogiem?
6. Cecha, której u siebie nie znosisz?
7. Grupa znajomych czy jedna przyjaciółka/przyjaciel?
8. Optymistka czy pesymistka?
9. Huczne wesele czy kameralne przyjęcie?
10. Gdzie leży granica, której nigdy nie przekroczysz?

Czekam na Wasze odpowiedzi!
Oczywiście dajcie znać w komentarzach, jeśli zdecydujecie się odpowiedzieć na ten TAG.

Buziaki! :*


piątek, 10 stycznia 2014

Szarość w makijażu? Czemu nie!

Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Dziś przychodzę do Was z makijażem w odcieniach szarości. 
Znów makijaż, w którym zbędne są jakiekolwiek umiejętności w wykonywaniu makijażu :)
Niestety, poranny brak czasu nie pozwala mi na zabawę z makijażem, a i chęci trochę brak :) Stąd ostatnio moje makijaże są trochę mono...



Ale do rzeczy!
Dziś makijaż w szarościach, a dokładniej w szaro-stalowym odcieniu. Większość osób maluje się w brązach, a dla mnie szarość jest takim bezpiecznym odcieniem dla dziennego (i nie tylko) makijażu.
Miałam nie wstawiać tego makijażu ale stwierdziłam, że w blogosferze brakuje prostych, oczywistych makijaży, bez udziwnień i wymaganych umiejętności, a przy tym w szarościach :)

Nie mogę się powstrzymać, żeby Wam nie wspomnieć o cieniu w kremie Maybelline Color Tattoo, w kolorze 40 Permanent Taupe. Makijaż na moich oczach wytrzymał 18 godzin, bez żadnego uszczerbku, podkład znikał, bronzer i róż też, a makijaż oczu był dalej bez zarzutu :) Te cienie są niesamowite i na pewno do mojego zbioru dołączą kolejne kolory :)


Niestety pomadka na zdjęciu duuuuużo straciła na intensywności. Musicie mi uwierzyć na słowo, że jest mocna i intensywna :)
Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :D kocham te okulary :)


Lista użytych kosmetyków:
Podkład - Miss sporty So matt perfect stay - 03 Medium
Korktor - Mariza korektor pod oczy rozświetlający - jasny beż
Puder - Essence Pure skin - 01 beige
  Róż - Lovely - Mineralny róż do policzków - Tempting rose
Tusz to rzęs -  Lovely Spectacular me
  Pomadka - Essence - Pomadka w kolorze 08 Color Crush
Eyeliner - Mariza - wodoodporny liner do oczu
Cienie:
Maybelline Color Tattoo 40 Permanent taupe
Szary cień z palety Ruby rose
Rozświetlający cień w kąciku z pakety Ruby rose


Jak Wam się podoba makijaż?
Lubicie takie proste, szybkie makijaże bez zbędnych udziwnień?
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*



środa, 8 stycznia 2014

RECENZJA - Essence Baza pod cienie I love stage.


Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Nie wiem, jak to robicie, że jest już Was tak dużo... Zaskakujecie mnie każdego dnia, jak tylko wchodzę na bloga. Jest mi bardzo miło, że grupa czytelników mojego bloga rośnie. A co za tym idzie przybywa mi siły i motywacji, których mam jeszcze więcej niż wcześniej, by dla Was pisać i tworzyć. Dziękuję, że jesteście!



Dziś przychodzę do Was z recenzją bazy pod cienie ESSENCE I LOVE STAGE.
Produkt znany wielu osobom. Swojego czasu było o nim głośno, teraz trochę jego sława ucichła. Ale zacznijmy od początku.




OPIS PRODUKTU.

  • Baza dostępna z szafach Essence w drogeriach Natura, Hebe a także w Douglas. Także do dostania dla każdego, kto ma te drogerie w swojej okolicy. Ale do kupienia także na allegro i sklepach internetowych. Także jest plus :)
  • Cena to ok 8-9zł, dokładnie nie pamiętam, bo kupiłam ją dość dawno temu. Ale tutaj także plus. Moim zdaniem na każdą kieszeń :)
  • Opakowanie błyszczykowe, z aplikatorem zakończonym gąbeczką. Bardzo na plus. Nie trzeba grzebać paluchami opakowaniu. Nakładamy bazę prosto na powiekę i rozprowadzamy czym tylko chcemy :) W moim przypadku są to palce. Pamiętajmy, by przy majstrowaniu przy oczach używać tylko serdecznych palców, gdyż w nich jest najmniejsza siła i najmniej ich konakt z naszą skórą wokół oczu i na powiekach szkodzi :)
  • Kolor bazy jest cielisty. Dla mnie jest nawet delikatnie za ciemny i pomarańczowy, ale mi to nie przeszkadza, skoro nie używam jej na powiece samodzielnie. Gdy mam ochotę na nagie powieki, baza jest mi niepotrzebna. Zazwyczaj jednak gdy chcę wyrównać koloryt powieki nakładam bazę i na nią cielisty cień. Produkt nie jaśnieje i nie ciemnieje, ale to w przypadku bazy pod cienie nie ma znaczenia. Kryje dobrze, wszelkie żyłki i przebarwienia są zakryte.
  • Konsystencja bazy jest lekka, powiedziałabym, że to konsystencja gęstego kremu. O! :) Dobrze rozprowadza się na powiece i nie sprawia kłopotu z równomiernym nałożeniem na skórę. 






MOJA OPINIA.

Jak na bazę za tą cenę, jest naprawdę ok. Skuszona zostałam przez Ewę – RedLipstickMonster z YT, którą uwielbiam i szanuję za ogromny profesjonalizm, pobiegłam kupiłam i używam już bardzo długo o czas bym i ja dorzuciła swoje trzy grosze o tym kosmetyku.

Zacznę od tego, że baza jest bardzo wydajna. Używam, używam i końca nie widać, także jest super. Niska cena i wysoka wydajność to coś, co lubimy, prawda? :)
Bazę fajnie się aplikuje, dzięki super opakowaniu.I wystarcza niewielka ilość, by rozprowadzić ją na całej powiece. Nie wałkuje się, nie tworzą się grudki, jest bardzo gładka i aksamitna.
Niestety nie podbija koloru cieni, nie podkreśla ich wykończenia. Ale mogę przymknąć oko, bo z tym problemem radzę sobie w inny sposób :P
Owszem utrzymuje cienie w ryzach długi czas, ale u mnie jest to kilka godzin. Maksymalnie 8 godzin cienie wyglądają na nienaruszone. Po upływie tego czasu, cienie zaczynają się rolować i wyglądać co najmniej nieestetycznie.
Od razu zaznaczę, że mam dość tłuste i opadające powieki, dlatego też baza przeszła naprawdę spore wyzwanie :)
Niestety kilku prób 18 godzinnego makijażu nie wytrzymała, i po upływie tego czasu cienie wyglądały tak, jakbym żadnej bazy nie użyła.
A szkoda, bo po to właśnie używam bazy, by mój makijaż wyglądał nienagannie przez cały okres jego noszenia. Jak na razie jedyną bazą, której się to udawało idealnie była baza Virtual.

Uważam jednak, że baza ta zasługuje na danie jej szansy. Do długotrwałych makijaży raczej bym jej nie polecała, ale do dziennych, takich, które nie muszą wytrzymywać ciężkiej próby czasu – jak najbardziej.
Niestety nie jest ona tak dobra, jak mówiła o niej Ewa, ale wiadomo, każdy ma inną powiekę i inną budowę oka, a przede wszystkim inną skórę. Ale mimo wszystko używam tej bazy dalej, lubię ją, bo jest łatwa i przyjemna w obsłudze, a cienie na nią nałożone spokojnie te 8 godzin wytrzymają. Więc na 8 godzin mam makijaż oczu z głowy.

Moim zdaniem produkt warty uwagi. Na pewno dla osób, które są początkujące taka baza będzie idealna, dla tych bardziej wymagających, jak np ja, produkt nie będzie wystarczająco dobry, ale nadal godny przetestowania. A moim zdaniem warto zaryzykować, chociażby ze względu na niską cenę. Nie kosztuje ona majątku a nuż będzie idealna :)


Macie tą bazę?
Używałyście jej?
Co o niej sądzicie i czy u Was się sprawdziła?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Buziaki :*

piątek, 3 stycznia 2014

Moje Firmoo!! :)

Witajcie Kochani i Kochane bardzo serdecznie!
Na początek wszystkiego dobrego dla Was na ten nowy rok! :*

Dziś. Godzina 10:00 – dzwoni telefon. Ja chora, zaspana, z zatkanym nosem i łzawiącymi oczami odbieram, i co? Kurier! Spodziewałam się go mniej więcej za tydzień. Więc szybko się ubieram, wychodzę. I są! Moje osobiste, firmoo!




Od kilku tygodni obserwuję, jak na blogach dziewczyny po kolei dostają okulary. Reklama firmo miga mi na każdej stronie, którą otwieram w przeglądarce. Dlatego też zdziwiłam się, że Firmoo odezwało się także do mnie! Prowadząc bloga nie byłam i nadal nie jestem nastawiona na jakiekolwiek współprace. A tu 20 grudnia odezwała się do mnie Pani Laura z propozycją wysłania mi okularków. Ja ucieszona, jak wariat oczywiście zgodziłam się i oto dziś – 3 stycznia przyszły. I uwaga!! Minęło dwa tygodnie od pierwszego kontaktu. Bardzo zdziwiła mnie szybkość, z jaką została mi dostarczona przesyłka. Wielki plus! :)

A teraz do rzeczy. Moje okularki wyglądają tak:



Nie rozumiałam zachwytu nad tymi okularami na blogach. Byłam przekonana, że każdy je tak zachwala bo dostał je za darmo. Ale jak tylko otworzyłam paczkę, wiedziałam, że zachwyt jest uzasadniony.
Okulary zapakowane w podwójna bąbelkową kopertę, włożone do etui i owinięte ściereczką. I tu znów szok. Nie spodziewałam się ani etui ani woreczka. Duży szok i oczywiście zadowolenie, że moje okulary nie będą się plątać w moich rzeczach, a będą miały domek, i to bardzo elegancki!! :)



Mam okulary, co prawda nie noszę ich często, bo nie lubię. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do okularów i do tego, że muszę je nosić. Chociaż moja wada jest niewielka, skutecznie utrudnia mi widzenie detali z daleka. Tak, tak, jestem krótkowidzem!

Bałam się, że okulary, które wybrałam nie będą mi pasować, a soczewki umieszczone w szkłach będą źle ustawione. A tu takie zdziwko! Założyłam okulary na nos i wszystko pasuje. Wielkość, szkła, oprawki, kształt, soczewki w szkłach. Duży plus dla firmy za możliwość dobierania okularów i rozmiarów oraz rozstawu oczu indywidualnie. Wszystko na stronie jest idealnie opisane, i każdy może wybrać okulary i dostosować je do swoich oczu i twarzy.
Oczywiście mogłam skorzystać z wirtualnego przymierzania okularów, ale niestety mi się to nie udało i musiałam wybrać w ciemno.
Ale udało się! Moje okulary pasują idealnie i moim zdaniem są o wiele lepsze od tych, które wybrałam sobie kilka lat temu u optyka!! :)

Spodziewałam się taniego, chamskiego plastiku i słabego wykonania. I tu też się zdziwiłam. Okulary są solidne, lekkie, idealnie wyprofilowane i w żadnym wypadku nie są tandetne i chamsko plastikowe.

Wybrałam sobie oprawki w panterkę, mimo, że za wzorem panterki nie przepadam, i żółte zauszniki (tak to się nazywa?!).
Chciałam coś zielonego, co podkreśliłoby kolor moich włosów, ale niestety ciężko było znaleźć coś w tym kolorze jednocześnie pasującego do mojej twarzy.
Ale warto wspomnieć, że wybór okularów jest ogromny. Spędziłam ponad 2 godziny szukając i wybierając model.

Okulary, które wybrałam mają trochę koci kształt, są niewielkie, leciutkie, i nie czuć ich na nosie tak, jak moje stare okulary. Strasznie mi się podobają i dzięki nim zacznę chodzić w okularach na stałe :) Aż miło będzie się przyzwyczajać do okularów.

Model, który posiadam to: 

Dziękuję Pani Laurze, za wybranie mnie i mojego bloga, oraz bardzo miły kontakt, cierpliwe odpowiadanie na moje pytania i zajęcie się moją przesyłką w ekspresowym tempie!

Przepraszam Was za mój wygląd na zdjęciach. Jestem chora... :(






Zebrałam się w sobie i zrobiłam Wam lepsze zdjęcia tzn w makijażu, żebym się Wam nie śniła po nocach :P





Moja opinia jest, jak najbardziej szczera i obiektywna. To, że dostałam okulary za darmo nie miało wpływu na moją ocenę !

Gdyby ktoś był zainteresowany podjęciem współpracy z Firmoo - zapraszam. Tutaj jest link --> http://www.firmoo.com/z/firmoo-business-cooperation.html

Jak Wam się podobają okulary?
Buziaki :*