piątek, 28 lutego 2014

Ulubieńcy Lutego 2014!!



Jest koniec miesiąca, więc czas na podsumowanie kosmetyków, które uzyskały miano ulubionych w miesiącu lutym 2014 roku.



Nie wiem, czy to dużo, czy mało? Są to kosmetyki, których używałam w tym miesiącu naprawdę codziennie, i z ręką na sercu mówię, że są to ulubione kosmetyki tego miesiąca.
Żeby nie przedłużać i nie wdawać się w zbędne wstępy – zaczynamy! :)




Miss Sporty – Liquid Concealer 01 Light


Korektor, który używam pod oczy. Fajnie kryje, fajnie rozświetla, nie wałkuje się, nie wchodzi w załamania, nie ściera się ani nie schodzi ze skóry, długo się utrzymuje – czego chcieć więcej? Na pewno Wam o nim napiszę jakąś notkę bo ten produkt naprawdę jest warty uwagi.



Thierry Mugler – Alien

Perfumy bardzo słodkie, ciężkie, duszące ale przy tym bardzo kobiece i seksowne. Myślę, że jest to ostatni miesiac, kiedy ich używam, bo na sezon wiosenno letni na pewno będą za cięzkie (nie chcę nikogo udusić zapachem np jadąc windą :D).




Maybelline – Color Tattoo 40 permanent taupe

Cień w kremie. Produkt, o którym słyszał chyba każdy. Cały internet aż huczał od opinii na ich temat. Nie wiem nawet, czy jest sens, zebym i ja dodała swoją opinię na jego temat bo w jego sprawie padły już chyba wszystkie ważne informacje i opinie, jakie mogły paść. Uwielbiam kolor, uwielbiam konsystencję, uwielbiam efekt, prostotę, trwałość – wszystko! Jeden z nielicznych przypadków, gdzie Internet zachwycał się naprawdę słusznie :)



Inglot – Cenie 330M i 423P.

Dwa cienie maltretowane przeze mnie w tym miesiacu przeokrutnie. Po perłowym brązie nie widać tak uwielbienia, choć gościł w moim załamaniu naprawdę prawie codziennie. Beżowo kremowy matowy 330 używany przeze mnie codziennie, co widać po kółeczku na środku cienia :P
Używam go na całą powiekę do wyrównania kolorytu, a także jako ugruntowanie korektora, choć teraz już znacznie rzadziej mi do tego służy :)
Cieni z inglota nikomu nie muszę przedstawiać i mówić, dlaczego są moimi ulubionymi cieniami :)
Czemu akurat te dwa? Bo ich połączenie jest szybkie, proste i efektownie wygląda, mimo, że są to tylko dwa cienie :)

Po prawej 330M po lewej 423P.

Essence – Get Big Lashes Volume Boost Maskara

Tusz, który kupiłam ostatnio po raz kolejny i po raz kolejny się nim zachwycam. Daje na rzęsach efekt sztucznych rzęs, niesamowicie je pogrubia. Jak wiecie, moim rzęsom służy nawet tusz za 5zł, ale ten daje niesamowity efekt na moich rzęsach. Fajna gruba szczota, taka, jakie lubię. Nie mam mu nic do zarzucenia – jest po prostu świetny. I tani ! :)



Mariza – Cień do powiek Głęboka Czerrń.

Czarny cień niesamowicie napigmentowany. Pisałam o nim TUTAJ. Czarna, jak noc, matowa. Służy mi głównie do podkreślania linii rzęs, ale używam tego cienia także do mocnych makijaży, które, jak wiecie uwielbiam. Super, super, super!




Essence – Pure Skin Anti-spot compact powder

Mój niedawny nabytek, ale odkąd go mam używam codziennie. Nie mam na razie problemów ze świeceniem się skóry, więc nie powiem Wam, jak radzi sobie z nadmiarem sebum, ale za to bardzo dobrze przedłuża trwałość makijażu, a przede wszystkim korektora! Nie zapycha, nie wysusza – super!




Essence Sun Club – Bronzer 01 Ibiza Sun. (for blondes)

W sumie ni to bronzer ni to rozświetlacz. Napisy już dawno się starły, ale wydaje mi się, że na opakowaniu napisane było, że to jest rozświetlacz. Nie pamiętam – mogę się mylić, jeśli się mylę to mnie poprawcie :P Z wytartych rzesztek jestem w stanie przeczytać jeszcze, że jest to seria sun club, w wersji dla blondynek.
Przecudownie pachnący, piekielnie napigmentowany paskowy bronzer. Przepięknie wygląda na opalonej skórze, czyli w lecie. Można sobie nim zrobić krzywdę, ale w przypadku tego kosmetyku to tylko kwestia wprawy. Kolor może jest nieco czerwonawy, ale to zależy od odcienia skóry, na jaki się go aplikuje i podkładu. Ale ja mu wybaczę wszystko bo jest po prostu rewelacyjnym bronzerem! I przy tym jest bardzo wydajny! :)




Editt – Różo-cienio-rozświetlaczo-puder

Pisałam o nim TUTAJ.
Produkt wielofunkcyjny, róż i cień i rozświetlacz, puder może niekoniecznie, choć tak napisane jest na opakowaniu. Daje przepiękne rozświetlenie, fajnie się utrzymuje, jest ogromny, bardzo wydajny, dobrze napigmentowany. Świetny będzie na okres wiosenno – letni :)



Essence – Stay with me – My Favourite Milkshake

Błyszczyk w pięknym cukierkowo różowym kolorze o zapachu tak słodkim, że jakbym mogła to bym go zjadła. Nie ma drobinek, daje piękną taflę koloru na ustach, przyjemnie się go nakłada, dzięki nieco wymyślnemu aplikatorowi, nie wysusza ust, długo się utrzymuje i do tego kosztuje niewiele. Polecam! :)



Real Techniques – Stippling Brush

Pisałam o nim TUTAJ i TUTAJ Używam go codziennie do nakładania podkładu. Jest cudowny, rewelacyjny, mięciutki, super się myje i nie gubi włosów! :)







Uff... Dotrwałyście do końca?
Miałyście coś z tego zbioru kosmetyków i akcesoriów? :):)

Zachęcam Was także do likowania mojego Facebooka by być na bieżąco ze wszystkimi nowościami :)

Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*

poniedziałek, 24 lutego 2014

MAKIJAŻ - Pistacjowe szaleństwo!

Czas na kolejny makijaż!
Zima za nami, ale na dworze wciąż szaro, brudno i deszczowo... Ale mam na to sposób! Nie ma nic lepszego jak 'ubranie' naszych oczu w żywe kolory!
Dziś naszło mnie na zielono-miętowo-pistacjowy kolor połączony z pięknym brązem, który gości na moich oczach przez ostatnie kilka tygodni.
Oto efekt tej mieszanki:










Zielono-miętowo-pistacjowy cień to pigment o nr 40 z kasetki o której pisałam TU
Brąz to z kolei Inglot 423P. 

Podkład - CK Infinite Hydration 102 tawny
Bronzer - Essence  01 Ibiza sun
Puder - Essence Pure skin compact powder 01 beige
Tusz - Essence Get big lashes
Korektor - Miss Sporty Liqiud concealer 001 Light
Liner - Mariza Selectiv Wodoodporny liner do oczu
Błyszczyk - Essence - Ballerina backstage


Jak Wam się podoba takie nieco wiosenne połączenie? :)
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*




środa, 19 lutego 2014

MAKIJAŻ - Blendujemy cienie :) Po niemiecku :D

Witajcie!
Dziś makijaż, którego nie mogłam powiązać z kolorem flagi Niemiec :)


Makijaż odważny, kolorowy, widoczny z daleka. Oczywiście jedyną trudnością w wykonaniu tego makijażu to połączenie kolorów, które nie mają ze sobą nic wspólnego - można powiedzieć, że trochę się gryzą między sobą. Ale dla takich efektów warto jest popracować nad przejściami kolorystycznymi :)
Pamiętajcie, nie przejmujcie się tym, że blendowanie Wam nie wychodzi - mi też się to nie udawało i ja też się tego uczyłam od podstaw :)








Makijaż w rzeczywistości jest dużo bardziej intensywny... Niestety brak dobrego światła skutecznie uniemożliwił pokazanie go Wam w pełnej okazałości - czyli intensywności :(

 Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się podoba. 
Co o nim sądzicie? 
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*


Zakupy - ZIAJA :)

Jak wiadomo okres jesienno zimowy nie rozpieszcza naszej skóry. A że nikt nie lubi suchej, szorstkiej skóry z odstającymi skórkami próbujemy z nimi walczyć.
I stąd właśnie wzięły się moje niedzielne zakupy z firmowym sklepie Ziaji w jednej z galerii w moim mieście.
Nigdy tam nie wchodziłam i teraz bardzo żałuje. Oczywiście kosmetyki Ziaji znam odkąd tylko pamiętam i nie wiem dlaczego unikałam wejścia do ich sklepu firmowego... Na pewno się to teraz zmieni, patrząc chociażby na ogrom produktów, jaki stoi na półkach i kusi :)
Ceny też są bardzo przystępne, więc jeśli macie w swoim pobliżu sklep firmowy Ziaji gorąco polecam do niego zajrzeć :P



Moje zakupy to:
  • Krem nawilżający (matujący) 25+
  • Krem pod oczy i na powieki rozjaśniający cienie – z bławatkiem
  • Intima – kremowy płyn do higieny intymnej.
A teraz kilka słów o każdym z tych produktów.

  • Krem nawilżający (matujący) 25+ kupiłam po tym, jak Basia z kanału yt Callmeblondieee zachwala go pod niebiosa :) Mi co prawda jeszcze brakuje (niewiele, ale brakuje) do 25 roku życia, ale wychodzę z założenia, że używamy takiego kremu, jakiego potrzebuje nasza skóra. Krem nawilżający, jako, że moja skóra w ostatnim czasie mocno podupadła na nawilżeniu, a że mam skórę mieszaną, unormuje się moje świecenie, któro teraz się nie pojawia, ale aby do wiosny... Cena: 9,79zł/50ml



  • Krem pod oczy i na powieki rozjaśniający cienie z bławatkiem. Moja skóra pod oczamy potrzebuje dobrego kremu. O tym nic nie słyszałam, ale mam nadzieję, że spełni się w roli, do jakiej go zakupiłam. Mianowicie, jak pewnie widziałyście na zdjęciach, a jak nie to sorry ale probuję to ukryć, mam wielkie sińce pod oczami. Są to sińce anatomiczne, genetycznie odziedziczone. Tak, wiem, takich sińców się nie pozbędę, ale będę zadowolona, jeśli choć minimalnie bedzie je mniej widać :) Cena: 5,14z/15ml 



  • Intima kremowy żel do higieny intymnej z kwasem laktobionowym regenerująco – łagodzący. Nie powiem, przekonała mnie duża pojemność (500ml) i opakowanie z bardzo wygodną w użyciu pompką. No i oczywiście cena. Cena: 7,99z/500ml


No i czy te ceny nie są godne wejścia do tego sklepu? Za te trzy produkty zapłaciłam 22,92zł więc uważam, że cena niesamowicie niska! Żadne z kosmetyków Ziaji mnie nie rozczarowały, więc mam nadzieje, że i w tym przypadku będzie tak samo. Zobaczymy, czy jakościowo są takie, jak cena, czy zdecydowanie tanie i bardzo dobre :) Na pewno dam Wam znać za jakiś czas, co o nich myślę. A na pewno powiem Wam kiedy znów odwiedzę sklep Ziaji, bo już mam upatrzonych kilka rzeczy :)

Miałyście kiedyś te produkty? A może miałyście inne?
Znacie firmę Ziaja? Jakie macie o niej zdanie?
Czekam na Wasze komentarze :*

poniedziałek, 17 lutego 2014

MAKIJAŻ - Idealny duet dla zielonookich :) Róż i fiolet.

Witajcie!
Ostatnio miałam ochotę na odrobinę błysku i różowo fioletowe szaleństwo na oczach :)
Kolory te idealnie sprawdzą się dla oczu zielonych, pięknie podbiją ich tęczówkę. 
Szkoda tylko, że na zdjęciach nie widać, wielowymiarowości kolorów, jakie zawarłam w tym makijażu. Ale już niedługo... :)
W makijaż główną rolę gra pyłek z Gosha w odcieniu shell pink oraz złoto na dolnej powiece z Marizy w odcieniu świetlisty beż :)








Jak Wam się podoba?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach :)
Buziaki :*

piątek, 14 lutego 2014

Carmex - Całuśnie w Walentynki :*

Dziś całuśny post z okazji walentynek :) Ale całować się nie będziemy :P Porozmawiamy sobie o ustach.



Zima: śnieg, mróz, wiatr, deszcz, suche powietrze w domach, skoki temperatury... Wszystko nam marznie, dłonie, stopy, nosy... I co jeszcze cierpi? Usta! Ale ale! Mamy na nie lek, to znaczy ja mam :)
Znacie pewnie Carmex – no tak – kto by o nim nie słyszał. Czytałyście pewnie o nim setki opinii, oglądałyście tysiące zdjęć i pewnie większość z Was zna ten produkt. Nie mogłam się powstrzymać, by nie dodać swoich trzech groszy do opinii o tym produkcie :)

Balsam do ust Carmex to, można powiedzieć produkt, który wszedł z hukiem na polski rynek kosmetyczny. Mówili o nim wszyscy, starsi, młodsi, blogerki, vlogerki. No bo jak nie mówić o produkcie, którego używają światowe gwiazdy? No i takim oto sposobem Alienka poszła sobie do Rossmanna, kupiła wiśniowy Carmex w tubce, i co? A to, że nienawidziłam go od momentu powąchania. Sztuczny, chemiczny, apteczny zapach, kojarzący się z lekiem... Ale! Nie poddałam się, przymknęłam oko na zapach i nałożyłam na usta. Hmmm, myślę sobie – fajne nawilżenie, konsystencja super, chłodzi usta, tylko ten zapach. Kilka pierwszych użyć było dla mnie istną katorgą, właśnie przez ten chemiczny zapach wiśni (na dodatek ja nienawidzę wiśni). Nie poddałam się. Myślę sobie – nie, no musi być w tym produkcie coś, co sprawia, że cały świat się nim zachwyca. I ja też westchnęłam i zapiszczałam z radości, gdy użyłam go na noc. Moje usta o poranku były jak pupka niemowlęcia :) Lepsze niż kawa z rana i wszystko inne. Od tamtej pory Carmex jest moim numerem 1 w pielęgnacji ust. I to nie tylko zimą. Nie rozstaję się z nim na krok. Mam go w torebce, płaszczu, w kosmetyczce, przy łózku. Taki mój drugi mężczyzna hihi :)



Wiem, że ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja należę do zagorzałych fanów tego produktu :) Używam go już od 2 lat i na pewno zostanę przy nim na dłużej. Dlaczego?

  • Super nawilża
  • Daje fajny efekt chłodzenia
  • Eliminuje największe suche skórki na ustach, jakie świat widział
  • Ma SPF!!
  • Niesamowicie skutecznie łagodzi oparzenia słoneczne ust (o tak, tak! Nawet nie wiecie, jaka to katorga... )
  • Czuć go na ustach - moim zdaniem to plus :)
  • Ma super konsystencję
  • Posiada idealne opakowanie
  • Niewiele kosztuje

Do tej pory używałam Carmexu w wersjach zapachowych, nie miałam tylko tej miętowej. Tak samo jest mi bliska tylko forma tubki. Nie przepadam na dłubaniem palcami w słoiczku, a wersja kolorystyczna i bezbarwna w sztyfcie Carmexu jakoś mnie nie przekonuje, choć słyszałam, że jest o niebo lepszy od tubki.

Tak samo zapach, zapachowi nierówny. Wiśnia daje najmocniejszy efekt chłodzenia, zaś najmniej przyjemnie pachnie, truskawka super pachnie ale średnio chłodzi, jaśmin z kolei chłodzi najsłabiej i najmniej intensywnie pachnie, a zapach jest dość przeciętny. Ale wszystkie tak samo rewelacyjnie działają na usta :)

Znacie Carmex?
Jaką macie opinię na jego temat?
Czekam na Wasze komenarze :)
Buziaki ! :*

środa, 12 lutego 2014

Domowy salon fryzjerski czyli farbujemy włosy :)


Dziś poruszymy temat domowego farbowania włosów, a konkretnie Farby do włosów 
"Wellaton Pianka trwale koloryzująca".
 Kolor farby, o której będziecie czytać to 66/45 Wiśniowa czerwien.




Mogę się założyć, że zdecydowana większość z Was farbuje włosy, więc zakładam, że temat jest Wam bliski chociaż w połowie :)
Wiem, wiem, polecą zaraz gromy z nieba, że farbowanie włosów w domu to zło itd. Ale Kochane, słowem wyjaśnienia, a zarazem wstępu do posta. Jak wiecie, sądząc po Waszych licznych komentarzach moje włosy są grube, gęste, kręcone i puszyste, a do tego dłuuuuugie. Dlaczego nie farbuje włosów profesjonalnie, u fryzjera? Bo bym zbankrutowała. Moje włosy rosną niesamowicie szybko, więc przypuszczam, że do fryzjera musiałabym chodzić co miesiąc.
Tyle tytułem wstępu :)

Zacznijmy od tego, co to za farba?
Wellaton, Pianka trwale koloryzująca, w kolorze 66/46 Wiśniowa czerwień.


Farba w formie pianki, czego początkowo nie zauważyłam.
Nigdy nie miałam tej farby, nie znałam jej działania ani efektów, jakie daje na włosach, także to był totalny eksperyment. Szukam swojej idealnej czerwieni, której podejrzewam, że nie znajdę, ale próbować trzeba! :)



W środku, jak zwykle instrukcja obsługi, rękawiczki, ale nie takie chamskie woreczkowate ale bardzo miłe, dopasowane do dłoni wykonane z lateksu :) Oprócz rękawiczek znajdujemy w środki wodę utleniającą zamkniętą w dozowniku, pompkę, płyn koloryzujący oraz odżywkę do włosów. Swoją drogę uwielbiam odzywki dołączone do farb :)



Procedura standardowa: wlewamy płyn koloryzujący do wody, zakręcamy, mieszamy, zmieniamy korek na dozownik, zakładamy rękawiczki i jazda. No i tu zaczyna się koszmar. Dozownik do farby nie jest pompką! Musimy więc wyciskać piankę manualnie, a pompka to tylko atrapa! Dla mnie osobiście porażka. Palce bolały mnie już przy trzecim uciśnięciu buteleczki.
Pierwszy raz malowałam włosy farbą w postaci pianki i już wiem, że nigdy nie wrócę do takiej konsystencji. Farba sucha, na włosach bardzo tępo się rozprowadza, włosy po nałożeniu automatycznie sztywnieją. Pianka źle się wyciska, trzeba naprawdę mocno dusić buteleczkę. Ogólnie nie jest to najwygodniejsza forma dla mnie, jeśli chodzi o farbowanie włosów.

Po aplikacji, która nie przebiegła bez wybrudzenia sobie czoła, szyi i uszu, czekamy na efekty :)
W moim przypadku zawsze jest tak, że nigdy nie patrze na zegarek i zwykle trzymam farbę na włosach dłużej niż powinnam... (biedne włosy).

Po umyciu i wysuszeniu włosów otrzymałam na głowie coś takiego:

Zdjęcie w naturalnym świetle słonecznym. Nie patrzcie na zniszczone końcówki :(:(











Moim zdaniem bomba! Kolor idealny! Taki, o jakim zawsze marzyłam. Krwista, płomienna, żywa czerwień. Po przygodzie z brązem i blondem śmiało mogę stwierdzić, że właśnie w czerwieni czuję się najlepiej:)

Od farbowania minęło jakieś 3 tygodnie i muszę twierdzić, że kolor na włosach dalej jest intensywny, spłukuje się równomiernie (niestety czerwienie płowieją... Nie będę oceniać tego, jak bardzo zniszczyła włosy, bo moje włosy ogólnie nie są w najlepszej kondycji.

Podoba się Wam czerwonowłosa Alienka?
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*