poniedziałek, 31 marca 2014

RECENZJA - Trendy Shop - pędzel KABUKI.

Witajcie!
Czas na kolejną recenzję. Dziś przyszedł czas na recenzję, którą obiecałam Wam już bardzo, bardzo, bardzo dawno temu przy okazji TEJ notki.
W końcu nadszedł czas na wyrażenie mojej opinii. A, że czasu na testowanie miałam dużo, to i recenzja będzie solidna :)


Mowa dziś o pędzlu typu kabuki, którego zakupiłam kilka miesięcy temu w sieci sklepów Trendy Shop. Pędzel nie ma nazwy, numeru, ani żadnego napisu, który wskazywałby nazwę firmy.
Ale to nie jest ważne. Najważniejsze, że wiecie, gdzie go szukać. A naprawdę warto! Dlaczego? 


  • CENA.
Zacznijmy od tego, że pędzel jest bardzo tani. Kosztuje ok 17zł, więc uważam, że to stosunkowo mało, jak za pędzel takiego rodzaju.
  • WYKONANIE.
Pędzel osadzony jest na krótkim trzonku (co jest przecież charakterystyczne dla pędzli tego typu), trzonek jest plastikowy, ale przy tym niesamowicie leciutki. Nie jest to tandetny plastik, nic się z nim nie dzieje, nie wyciera się, nie rysuje i nie pęka.
Włosie ukształtowane jest nieco półokrągło, co sprawia, że podczas aplikacji różu, pędzel nakłada nam na twarz kosmetyk tylko środkową, najbardziej wypukłą częścią pędzla. Jest to bardzo fajna cecha pędzla, gdyż wtedy boki pędzla fajnie rozcierają nam kosmetyk na twarzy, dzięki czemu unikamy plam. Których oczywiście nie lubimy!


  • WŁOSIE.
Moim zdaniem jest to włosie naturalne, ale pewności nie mam.
Pędzel jest niezwykle miękki, zbity i bardzo, bardzo gęsty. Włosia jest dużo, dzięki czemu pędzel jest dość duży, jak na jego rozmiary.

 
  • UŻYTKOWANIE.
Pędzel jest niesamowity. Używam go już od kilku dobrych miesięcy, i ani jeden włos z niego nie wypadł. Myje się dość ciężko ze względu na gęstość włosia. Mam tu na myśli to, że ciężko jest wymyć go np. po zastosowaniu podkładu (tak, tak! Do tego też się nadaje).
Cudownie przylega do twarzy, nie drapie. Używanie go to czysta przyjemność.
  • ZASTOSOWANIE.
Idealnie sprawdza się w przypadku stosowania zarówno pudru, bronzera, różu, jak i podkładu.
Chociaż ze stosowaniem podkładu bym uważała. Pędzel wypija nam podkład, po czym bardzo ciężko go umyć. No i oczywiście podkład szybko nam się kończy. Co innego, gdy zwilżymy pędzel mgiełką do twarzy lub wodą termalną. Wtedy jest o wiele, wiele lepiej.
W przypadku pudru pędzel ten jest idealny ze względu na jego wielkość. Nabiera idealną ilość pudru i bardzo dobrze i dokładnie go aplikuje na twarz. I jest tak niesamowicie miękki! :)
Jeśli chodzi o róż i bronzer, tak, jak pisałam wyżej. Fajnie się z nim pracuje, bo pomaga nam unikać plam. Chociaż ze względów na rozmiar, dla niektórych może być nieco za duży.
Fajnie sprawdza się też w rozcieraniu plam, które już na twarzy powstały.

Podsumowując:
Fajny pędzel, w fajnej cenie, wielozadaniowy, łatwy w użytku. Niesamowicie uprzyjemnia proces tworzenia makijażu dzięki swojej miękkości.
Dla mnie jest to pędzel, którego używam w codziennym makijażu i jest on dla mnie niezbędnikiem. Polecam Wam go bardzo serdecznie! Za taką cenę, taka jakość! Rzadko spotykane.







PS. Uprzedzę Wasze pytania. Nie, post nie jest sponsorowany. Pędzel kupiłam sama, a ze sklepem Trendy Shop nie nawiązałam współpracy (jeszcze :D). Dlatego tym bardziej możecie wierzyć opinii. Bo po prosto ten pędzel jest fantastyczny! :)

Znacie sklep Trendy Shop?
Może macie ten pędzel?
Czekam na Wasze komentarze!

PS. TUTAJ macie stronę z adresami sklepów Trendy Shop w całej Polsce! :)

Buziaki.

czwartek, 27 marca 2014

RECENZJA - Miss Sporty Liquid Concealer 001 Light

Witajcie !

Korzystając z wolnego dnia, postanowiłam nadrobić recenzje, które daaaaawno temu Wam obiecałam! Nie martwcie się, o wszystkich pamiętam, i o wszystkim, o czym obiecałam napisać – napiszę na pewno! :)

Nadszedł czas na recenzję korektora, który pokazywałam Wam TUTAJ

Korektor Miss Sporty Liquid Concealer with Vitamins E&C 001 Light.

Korektor w płynie, dostepny w Rossmannie za około 10zł? Nie pamiętam dokładnie, ale z pewnością nie była to cena większa niż 15zł.


  • OPAKOWANIE.
Standartowe, przypomina opakowanie błyszczyka. W środku bardzo fajny aplikator w formie gąbki. Tutaj plus za lekkość, wykonanie opakowania, a także za to, że po kilku miesiącach stosowania, napisy dalej są na swoim miejscu, co sprawia, że nasz kosmetyk wygląda estetyczmie. A to z kolei uprzyjemnia używanie :)

  • ZAPACH.
Dla mnie baaaaaardzo delikatny, i prawie niewyczuwalny. Myślę, że jest to fajny produkt dla osób, które nie znoszą ostrych zapachów kosmetyków.

  • KONSYSTECJA.
Ani rzadka, ani gęsta. Dla mnie jest akurat. Korektor bardzo miło się aplikuje, dzięki swojej satynowej konsystencji, chyba wiecie o czym mówię? Jest taki hmmm śliski? Ale to bardzo bardzo na plus.

  • APLIKACJA.
Bardzo przyjemna, łatwa. Produkt bardzo szybko wtapia się w skórę, nie smuży, nie rozlewa się po twarzy. Po nałożeniu staje się niemal niewidzialny i niezauważalny (mam na myśli tutaj okolicę oczu). Dzięki aplikatorowi jesteśmy w stanie nałożyć korektor tam, gdzie chcemy i w dodatku w odpowiedniej ilości, gdyż aplikator nabiera idealną ilość kosmetyku.

  • KRYCIE.
Swojego korektora używałam na okolicę oczu, czyli na cienie pod oczami. Mam ogromne worki, których nic nie jest w stanie zakryć, więc nie wymagam od niego pełnego krycia. Ale mimo tego, korektor fajnie kryje, ładnie rozświetla. Daje naturalny efekt, i na pewno nie da się z nim przesadzić.

  • TRWAŁOŚĆ.
U mnie utrzymuje się cały dzień. Nakładałam go na cienie pod oczami. Nie zbierał się w załamaniach, nie kruszył się. Do momentu demakijażu pozostawał na swoim miejscu.

  • WYDAJNOŚĆ.
Z tego, co pamiętam kupiłam go pod koniec listopada, mamy koniec marca, a produkt dopiero mi się kończy. Używałam go codziennie, więc myślę, że wydajność jest bardzo bardzo dużym plusem tego produktu. 4 miesiące intensywnego, codziennego używania świadczy o tym, jak niewiele produktu nam trzeba na nasze niedoskonałości, skoro jest tak wydajny!

  • ZASTOSOWANIE.
Ja stosowalam go na okolice oczu. Bardzo rzadko zdarzało mi się go stosować na niedoskonałości cery, ale muszę przyznać, że z nimi radził sobie równie dobrze, co z cieniami pod oczami.

Muszę dodać jeszcze, co jest bardzo ważne, że korektor nie przeciąża okolicy oczu, nie przesusza jej, nie powoduje napięcia ani uczucia ściągnięcia skóry. Jest naprawdę bardzo lekki, co sprawia, że nie czuć go na delikatnej skórze okolic oczu.


A tak prezentuje się korektor.






Zdecydowanie polecam Wam ten korektor!
Jest świetny!
Produkt ten przywrócił mi wiarę w Miss Sporty po tym, jak miałam nieszczęście kupił podkład. (Pisałam o nim TUTAJ).
Na szczęście korektor jest świetny i na pewno do niego wrócę, jak skończy mi się moja Jemma :)

Miałyście ten korektor?
Lubicie Miss Sporty?
Co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki! :*

MAKIJAŻ - Manhattan w roli głównej :)

Witajcie!
W ostatnim poście pokazywałam Wam moje nowości, wśród których znalazł się cień Manhattan, który bardzo Wam się spodobał. Dlatego dziś makijaż, w którym użyłam tego kosmetyku. 

Dla przypomnienia, kolor cienia to 65Q Purple Prediction. Z bliska możecie zobaczyć go TUTAJ.
W makijażu użyłam też brązu z inglota o numerze 423 oraz czarnego cienia z Marizy (KLIK).
Jeśli widzicie tam fioletową kreskę to jest to liner z Gosha Extreme Art w kolorze 17.



Mam nadzieję, że makijaż Wam się spodoba. Zapraszam do oglądania zdjęć!













Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
Buziaki :*


piątek, 21 marca 2014

Kolorówkowe nowości!! :)

Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Dziś zapraszam Was znów na kosmetyczne nowości! Nie to, żebym była rozrzutna, po prostu czasem muszę - chyba wiecie do mam na myśli, prawda? :) Tak to już jest z nami kobietami :)
Do rzeczy:
Mój pierwszy dzień wiosny to dzień, jak co dzień. Świętuję go jednak dzięki panu kurierowi, który mile zaskoczył mnie dziś dostarczoną mi paczką. Absolutnie nie spodziewałam się go w tym tygodniu! :)


Jeszcze jedno słowo wstępu.
Tak, wiem, że pisałam, że nie przepadam za kupowaniem kosmetyków na allegro, czy w ogóle w internecie.
Niestety ze względu na pracę mam dość ograniczony czas i nie zawszę po pracy chce mi się czynić zakupy. Poza tym, w Internecie mogę znaleźć to, czego stacjonarnie być może nie byłabym w stanie znaleźć. Więc ra na jakiś czas można zaryzykować i spróbować czegoś innego! Ale oczywiście zakupy w galeriach i drogeriach to nadal mój preferowany sposób robienia zakupów. Chociaż te internetowe też są całkiem przyjemne! A dlaczego? Już Wam mówię :P

  • Manhattan Soft Mat Lipcream 31S
Matowy błyszczyk, zastygający na ustach. Kosmetyki chyba znane każdemu. Ja oczywiście jestem nieco do tyłu z tymi wszystkimi boom'ami na te produkty, więc skusiłam się dopiero teraz :)
Piękny kolor przygaszonego, cukierkowego różu, o jeszcze piękniejszym, słodkawym zapachu!
Kosztował mnie całe 4,99.



  • Manhattan Multi Effekt Eyeshadow 65Q Purple Prediction
Już zapewne większość z Was wie, że mam zielone oczy i zarówno ja, jak i one kochają się w fioletach. Mam ich już sporo, ale przecież kolejny fiolet nikomu nie zaszkodzi :) Piękny, żywy, matowy fiolet. takich nigdy za dużo, prawda? Zielonookie mnie zapewne doskonale rozumieją :)
Kosztował 2,48.




  • Ingrid Cosmetics Baza pod cienie HD
Która z Was o niej nie słyszała? Jak zwykle dużo się o niej mówi. Co dokładnie - nie pamiętam, ale to nawet lepiej, nie będę uprzedzona. Postanowiłam zmienić moją dotychczasową bazę z Essence na tą z Ingrid. Jak się sprawdzi? To się okaże. A wymagania mam bardzo duże!
Kosztowała 6,99.



  • Jemma Kidd Front Cover Touch Up Concealer 01 Fair
O produktach Jemma Kid słyszałam wiele od RockGlamPrincess. Żadnego kosmetyku z tej firmy nigdy nie miałam, a że moje korektory się kończą postanowiłam kupić coś nowego. Był tani i od razu wpadł mi w oko, więc bez namysłu wrzuciłam go do koszyka. I jestem piekielnie ciekawa, jak się sprawdzi na moich 'pięknych' cieniach pod oczami...
Kosztował 9,96.





  • Pędzle do aplikacji cieni
Pędzli też mam wiele. Ale z racji tego, że wykonuję czasem wielokolorowe makijaże, lubię mieć każdy pędzel do oddzielnego koloru. Nie potrzebuję markowych i znanych pędzli. Malować się mogę nawet i palcem, ale pędzlem jest zdecydowanie wygodniej. Stąd mój zakup. Kosztowały grosze, więc jak się nie sprawdzą - będę nakładać nimi hennę na brwi i rzęsy :D
Łącznie kosztowały 2,00.


  • Pędzle do różu Lambre
 Tutaj jestem trochę zdziwiona. Myślałam, że pędzle te będą dużymi pędzlami do różu, przynajmniej takie wrażenie sprawiały na zdjęciach. Tymczasem są to malutkie pacyneczki do nakładania cieni, jak dla mnie. Wątpię, by ktoś umiał tym maleństwem nałożyć róż. Jeśli tak, gratuluję! Ja wolę się nie męczyć i zrobić to standardowym skośnym pędzlem :D Ale znalazłam już dla nich zastosowanie - będą mi służyć do rozcierania cieni, czy nakładania rozświetlacza lub pudru na korektor pod oczy. Są małe, więc na pewno będą do tego idealne!
Łącznie kosztowały 1,20.



 To wszystkie moje zakupy, które uczyniłam na allegro. Jak same widzicie, kosztowały niewiele, przesyłka także nie była droga, więc jestem mega zadowolona. Na recenzje musicie poczekać, ale nie bójcie się! Na pewno nie zapomnę Wam o tych produktach w niedługim czasie opowiedzieć :)

Miałyście któryś z tych produktów? Znacie? Używacie?
Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*


środa, 19 marca 2014

RECENZJA - Essence Sun Club Allover Shimmer - 01 Ibiza Sun


Witajcie Kochane i Kochani bardzo serdecznie!

Nadal zostajemy w temacie renecji i dziś na tapetę bierzemy ALLOVER SHIMMER For Eyes, Face and Body z ESSENCE o numerze 01 Ibiza Sun. Byla to bodajże seria Sun Club. Pewna nie jestem bo napisy starły mi się całkowicie :(


Produkt wielofunkcyjny, o niesamowitym wykończeniu, dający efekt, jakiego nie spodziewałam isę po produkcie za mniej niż 15zł...

Pamiętajcie jednak, że jest to moja subiektywna opinia o tym produkcie. Wasze zdanie może znacznie odbiegać od tego, jakie mam ja :)

Ale zacznijmy od początku.


  • OPAKOWANIE.
Standardowe plastikowe opakowanie, zamykane na 'klik'. Płaski kształt, lekkość i nieduże wymiary sprawiają, że produkt jest wygodny w używaniu, jak i przechowywaniu.



  • ZAPACH.
Coś, co urzekło mnie w tym produkcie od pierwszego otwarcia. Pachnie kokosem!! Dosłownie! Piękny, taki pudrowy, słodki zapach kokosu. Rzadko spotykam kosmetyki, które tak pięknie pachną (pomijam żele po prysznic, balsamy i te sprawy :))

  • KONSYSTENCJA.
Jak widać na zdjęciach, produkt jest w formie paseczków. Mi to absolutnie nie przeszkadza, nie mam żadnych zastrzeżeń do tej formy. Jeśli chodzi o samą konsystencję kosmetyku: bronzer ten jest cholernie mięciutki. Nakładanie go na pędzel, czy też palec to czysta poezja. Jest nieco wilgotny, dzięki czemu nie osypuje się nawet najmniejszy okruszek podczas używania bronzera.



  • APLIKACJA.
Jak już wspomniłam przed chwilą, praca z tym produktem to czysta przyjemność. Niesamowicie przylega do pędzla, idealnie wtapia się w jego strukturę, po czym sunie po naszej skórze, dając niesamowity efekt. Podczas aplikacji nic się nie osypuje, nic sie nie kruszy, ale o tym już pisałam. Trzeba jedynie uważać, by nie przesadzić z produktem, ale o tym za chwilę.

  • KOLOR.
Jak widziałyście na początku notki, mój kolor to 01 Ibiza Sun. I o ile mnie pamięć nie zawodzi, była to wersja dla blondynek, ale mogę się mylić.
Produkt składa się z kilku pasków, różnych odcieni brązu, bieli i różu. Powiedziałabym, że kolor ten jest zdecydowanie kolorem ciepłym, złotym. Absolutnie słoneczny kolor, pasujący do opalonej skóry. Ma w sobie sporo czerwonych tonów, więc przy aplikacji trzeba uważać, by z nim nie przesadzić. Ale nie tylko ze względu na kolor. Ten bronzer jest niesamowicie napigmentowany! Diabelsko napigmentowany! Delikatne muśnięcie bronzera następnie dosłownie przeciągnięcie go po skórze i mamy piękny kolor, wyraźny i soczysty.
Absolutnie najlepiej napigmentowany bronzer w mojej kolekcji.
Co do koloru, muszę Wam powiedzieć, że dla tych z Was, które wolą brązowe bronzery nie polecam :)
Acha! I nie mogę nie powiedzieć, że kosmetyk ten pięknie wygląda na opalonej, zdrowo muśniętej słońcem skórze :)

EDIT: Właśnie doczytałam się na opakowaniu z tyłu, że produkt 'contains carmine', czyli produkt ten zawiera KARMINĘ! Dla tych, co nie wiedzą karmin to czerwony barwnik, pochodzenia naturalnego, o barwie żywej, głębokiej, nasyconej czerwieni :) 
I już wiadomo, dlaczego produkt jest bardziej czerwony niż brązowy :)



  • WYKOŃCZENIE.
Zdecydowanie mokre, perłowe, ale nie chamsko nachalne i brokatowe – nie, nie! Produkt pięknie odbija światło. Myślę, że śmiało można wykończenie to nazwać perłowym, jednak nie wiem, czy jest ono do końca trafnym określeniem dla tego wykończenia.

  • TRWAŁOŚĆ.
To także jest coś, co zachwyca w tym produkcie. Od rana do wieczora trzyma się bez uszczerbku Nie schodzi i nie robi plam. Trzyma się naprawdę długo. I nie wymaga poprawek w ciągu dnia (czy też nocy).


  • WYDAJNOŚĆ.
Jak już Wam wspomniałam wcześniej, produkt kupiłam jakiś rok temu, może nawet ponad rok. I używam go naprawdę często, jak nie codziennie. Co prawda robi się już powoli dołek, ale spokojnie produktu wystarczy mi na kolejny rok używania. Co sprawia, że produkt jest taki wydajny? Jego pigmentacja! Nakładasz niewiele, a efekt masz taki, jakbyś pół dnia miziała policzki bronzerem :)

  • ZASTOSOWANIE.
Dla mnie jest to bronzer, rozświetlacz i mini paleta cieni do powiek. W każdym zadaniu sprawdza się idealnie. Pięknie wygląda na oczach i policzkach jednocześnie. Tak hmm letnio?
Używam go także do opalania ciała i powiem Wam, że do tego także sprawdza się świetnie!

  • CENA I DOSTĘPNOŚĆ.
Co prawda nie wiem, czy jest dostępny w sprzedaży (kupiłam go jakiś rok temu), wybaczcie, nie sprawdziłam, ale jeśli jeszcze gdzieś go znajdziecie, koniecznie sprawdźcie :)
Dostępny jest/ był w szafach Essence, za ok 12zł? Na pewno mniej niż 15zl :)

Tak prezentuje się na oczach:



A tak na twarzy:





To by było na tyle. Mam nadzieje, że nie zanudziłam Was moim gadaniem. Tym, którzy dobrnęli do końca serdecznie gratuluję wytrwałości :)

Znacie ten produkt?
Co o nim sądzicie?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Buziaki :*

poniedziałek, 17 marca 2014

RECENZJA - Mariza Brilliant - sypkie cienie.

Witajcie!

Dziś na tapetę weźmiemy cienie, które niejednokrotnie zdobywały od Was pochwały. Zachwalałyście je pod niebiosa, dlatego też postanowiłam przybliżyć Wam nieco te dwa, niezbyt popularne (a szkoda!) cienie.


Cienie pochodzą z polskiej firmy – Mariza, z serii Brilliant.
Są to cienie sypkie, w kolorach: PORCELANOWY RÓŻ oraz ŚWIETLISTY BEŻ.

Cienie zamknięte są w plastikowych, zakręcanych pojemniczkach w kształcie kwadratu. Trochę tandetne, ale za to niezwykle leciutkie, małe i poręczne. Ale przecież to nie opakowanie się liczy, a środek, wiec wybaczam :)

 
O gramaturze tych cieni nic nie wiem, nigdzie nie ma informacji, jaka jest pojemność tych pojemniczków.
Po odkręceniu nakrętki, pojawia nam się sitko, dzięki któremu cały środek nam się na raz nie wysypie.

O samych cieniach powiem tyle, że tak zmielonych cieni to ja jeszcze nigdy nie widziałam. One są tak bardzo zmielone, że są niemal niewyczuwalne na palcu. Jest to bardzo bardzo bardzo miałki pyłek, dosłownie mgiełka. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi :)


Pigmentacja tych cieni jest świetna. Aplikowane na mokro, czy na sucho dają jednakowo intensywny kolor. Nieważne, czy nałożymy je palcem, czy pędzlem. Im to jest totalnie obojętne, bo pigmentacja jest bardzo mocna. I muszę tu zaznaczyć, że są to cienie mocno błyszczące. Ale nie jest to brokat, nie jest to perła. Ja nawet nie wiem, jak to określić. Pięknie się mienią i pięknie odbijają światło. Jedyne, co może być minusem to to, że ciężko jest je z czymkolwiek zblendować, ale to chyba normalne w przypadku cieni sypkich.
Oto efekt, jaki dają :)





Trwałość? Jak najbardziej na plus. Na bazie, czy bez, trzymają się super. Nie znikają z powieki, nie ścierają się i co najważniejsze – nie migrują i nie wędrują nam po całych powiekach i całej twarzy.

Do tego można je wykorzystać na wiele sposobów :)
O ile beżowy (dla mnie jednak złoty) mógłby wydać się nieco za ciemny, to porcelanowy róż z kolei pięknie rozświetla kości policzkowe! Myślę, że na lato, przy opalonej skórze śmiało będzie można używać jednego i drugiego zarówno na twarz, jak i na ciało :)

Kosztują niewiele, dostępne są u konsultantek Marizy, w sprzedaży katalogowej, a także na allegro. Bardzo gorąco polecam. Za cenę mniejszą niż 10zł naprawdę warto spróbować tego efektu błysku na oczach!

Tutaj makijaże, w których wykorzystałam cienie:

Po kliknięciu w zdjęcie, otworzy Wam się post z makijażem :)

http://dziewczynaaliena.blogspot.com/2013/12/prosty-i-szybki-makijaz-na-swieta.html

http://dziewczynaaliena.blogspot.com/2014/02/makijaz-zoty-bysk.html
 

Co o nich myślicie?
Miałyście kiedyś te cienie?
Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach!
Buziaki :*