piątek, 27 lutego 2015

RECENZJA - Essence Eyliner Pen Extra Longlasting. Recenzja skutkująca lądowaniem w koszu...

Witajcie!
Niestety dopadła mnie wstrętna choroba i od dwóch dni leżę w łóżku. Już czuję się znacznie lepiej, a że moje L4 trwa aż do wtorku postanowiłam wykorzystać ten czas na nadrobienie blogowych zaległości. Dziś na odstrzał, dosłownie (!) idzie liner z Essence Eyeliner Pen Extra Longlasting. Czemu napisałam, że idzie na odstrzał? Bo zaraz po napisaniu recenzji ląduje w koszu. A dlaczego? Zaraz się przekonacie – zapraszam do przeczytania mojej opinii.



Essence Eyeliner Pen Extra Long Lasting
Dostępność: Szafy Essence, Drogerie Natura, Laboo, Hebe
Cena: ok 10zł
Pojemność: 1ml (o zgrozo!!!)

  • OPAKOWANIE.
Standardowe, lekkie, kształt długopisu. Bardzo fajne zamknięcie na 'klik', co dla mnie, jak wiecie jest ważne, bo dzięki takiemu zamknięciu wiem, że kosmetyk jest w stu procentach, szczelnie zamknięty. Oprócz tego dużo napisów, szkoda, że nie w języku polskim. I tutaj duży plus, za to, że nawet odrobinę napisy się nie starły!


  • KOLOR.
No czarny, czarny... Szkoda tylko, że trzeba dwóch warstw, by nie wychodziła z niego szarość...


  • APLIKATOR.
Cienko zakończony rysik, dosyć sztywny. Nie za gruby, nie za cienki. Fajnie można nim stopniować grubość kreski, w zależności od tego, czy grubej, czy cieńszej kreski potrzebujemy. I tutaj jego plusy się kończą. Aplikator szybko zapchał się cieniami, szybko wchłonął wszystkie kosmetyki nałożone przed nim, co bardzo utrudnia malowanie kreski. Sam czubek nie maluje już wcale, środkowa część jeszcze jakość zipie. Niestety, bardzo nie lubię tego w tego typu aplikatorach...



  • APLIKACJA.
Przy kilku pierwszych użyciach byłam zachwycona. Super czarna kreska, grubość idalna do wyregulowania... Niestety po dosłownie 5 użyciach kosmetyk zaczął sprawiać trudności. Zaczął pochłaniać cienie z oczu. Niestety ja nie lubię rysować kreski na samym początku makijażu, bo uważam to za bezcelowe, dlatego też kreskę rysuję zawsze na koniec makijażu oka, tuż przed nałożeniem tuszu. Liner stracił z czasem na wyrazistości, zaczął prześwitywać. Żeby był całkowicie czarny potrzebuje dwóch warstw, które ciężko namalować aplikatorem, który zamiast malować zbiera jeszcze nie zastygniętą kreskę swoich suchym końcem...

  • TRWAŁOŚĆ.
Na początku byłam zadowolona. Gdy poużywałam go dłużej zaczął pokazywać rogi. Oprócz fatalnej aplikacji, zaczął się kruszyć, rozmazywać... Nie wytrzymuje w stanie idealnym na oczach dłużej niż 3 godziny. Co dla mnie jest zdecydowanie za mało.

  • WYDAJNOŚĆ.
O tym Wam nie napiszę. Mam go od pół roku i nienawidzę do używać. Szczerze mówiąc nie wystarczyłby na zbyt długo patrząc na jego naprawdę małą pojemność. W tak dużym opakowaniu zamknięto tylko 1ml produktu. To jest masakra!

  • PODSUMOWANIE.
Tak bardzo uwielbiam kosmetyki Essence, że ciężko jest mi napisać cokolwiek złego i produkcie z logo tej właśnie firmy. Zdecydowanie Wam tego linera nie polecam. Więcej z nim męki, jak radości z używania... Mój liner za chwilę ląduje w koszu i moja przygoda z tym produktem właśnie się kończy.



Miałyście kiedyś ten liner? Czy Wy także miałyście z nim tak fatalne spotkanie, jak ja? A może ja mam jakiś trefny egzemplarz?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Buziaki ! :*

3 komentarze:

  1. ostatnio się przkeonałem do innej formy pisaków : ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kicha z tym produktem :/ A zapowiadał się obiecująco...

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, lubię taką formę eyelinerów i mam swojego ulubieńca z L'oreal :)

    OdpowiedzUsuń