czwartek, 27 sierpnia 2015

Ulubieńcy sierpnia - Kosmetyki, które przetrwały upały.

Rzadko umieszczam tutaj posty pt: 'Ulubieńcy'. Postanowiłam, że tym razem pokażę Wam, co dominowało w moim makijażu w tym jakże letnim, upalnym miesiącu jakim był sierpień. Dla wielu z Was zapewne był to miesiąc pod tytułem 'nie maluję się nawet tuszem bo i tak spłynie'. Ja niestety z wielu względów, w tym swojego ślubu, nie mogłam sobie pozwolić na make up no make up. Dlatego też postanowiłam pokazać Wam, co sprawdza się w moim makijażu podczas ekstremalnych upałów. Ciekawe? No to zaczynamy!



KOBO MODELLING ILLUMINATOR WITH TEN'S UP, 101.
Mój ulubiony korektor rozświetlający, o którym pisałam już nie raz. Uwielbiam go za idealne krycie, pięknie rozświetlenie okolic oczu, trwałość. Nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla suchych miejsc na skórze. Trzyma się cały dzień, a nosi się bajecznie. Do tego jest tani i dostępny w szafach kobo w drogeriach Natura. Rewelacja!



ESSENCE ICE ICE BABY SHIMMER POWDER, 01 ICE SKATING ROCKEFELLERS.
Już dawno zakupiony przeze mnie rozświetlacz i odkopany po długim czasie zapomnienia. Leżał gdzieś na dnie w kufrze i chyba czekał aż sobie o nim przypomnę. I całe szczęście odkopałam go w okresie letnim. Świetny puder rozświetlający, co prawda z dodatkiem drobinek ale mi one kompletnie nie przeszkadzają. Pięknie wygląda na opalonej skórze, pięknie odbija światło i rewelacyjnie mieni się w promieniach słońca. Długo się trzyma, a drobinki w nim zawarte o dziwo nie wędrują po całej twarzy.



MARIZA PUDER W KULKACH ROZŚWIETLAJĄCO KORYGUJĄCY.
Mój absolutny faworyt jeśli chodzi i kosmetyki, które Wam dziś pokazuję. To, co robi ten puder na twarzy zasługuje na miano nagrody nobla :D Puder w kulkach, co widać na zdjęciu. Na pierwszy rzut oka przypomina słynne meteoryty. Nie umiem określić dokładnie tego, jaki efekt na twarzy daje, ale wygląda obłędnie. Mam wrażenie że upiększa, odmładza, wygładza i dodaje blasku. Coś niesamowitego. Ja używam go zamiast pudru, na podkład. Sprawdza się świetnie. Nie przesusza skóry, nie powoduje świecenia się skóry. Bardzo ładnie odbija światło i nadaje skórze zdrowy, naturalnie wyglądający blask. Coś pięknego!



PIERRE RENE SKIN BALANCE COVER, CHAMPAGNE.
Podkład, do którego początkowo nie byłam przekonana. Miałam wrażenie, że jest ciężki, podkreśla w skórze to, czego nie powinien. Na szczęście dałam mu szansę i używałam mimo wszystko i zakochałam się, a moje pierwsze wrażenia odeszły w niepamięć. Pięknie wyrównuje koloryt skórzy, bardzo dobrze kryje. Daje naturalne wykończenie, nie matowe i nie satynowe. Nosiłam go często bez pudru a twarz mimo wszystko wyglądała zdrowo i naturalne. Nie świecił się, nie schodził i nie ścierał. Jest to dla mnie puder z tych bardziej trwałych. No i co najważniejsze, świetnie sprawdzał się w upalne dni. Nakładany na twarz cieniutką warstwą rewelacyjnie trzymał się skóry. Bomba!



EVELINE SO GLAMOUR VOLUME MASCARA.
Moje sierpniowe odkrycie! Wiecie, że uwielbiam tusze Maybelline ale ten przebił je chyba wszystkie nawet razem wzięte. Mimo tego, że jego szczoteczka jest silikonowa, urzekła mnie totalnie. Nie lubię tych silikonowych cudów ale ta szczoteczka pokochała się z moimi rzęsami. Maskara, która pięknie wydłuża, podkręca i przede wszystkim pogrubia rzęsy. Im więcej warstw tym... bardziej pajęcze nogi? Nie! Im więcej pociągnięć szczoteczką, tym bardziej gęste rzęsy i coraz bliżej im do efektu sztucznych. Rewelacyjnie się trzyma, nie kruszy, nie odbija się na powiekach. Lekki problem pojawia się w momencie zmywania go z rzęs ale i z tym można sobie poradzić. Nie jest to dla mnie minus, gdyż jest to oznaka niesamowitej trwałości tuszu. Kosztuje niewiele, bo jakieś 12zł z tego co pamiętam, a efekt daje niesamowity. Myślę, że niedługo pokażę Wam go nieco bliżej wraz z efektem na rzęsach.



ESSENCE XXXL SHINE LIPGLOSS, 28 PRETTY IN HIBISCUS.
Uwielbiam błyszczyki do ust. A uwielbiam je jeszcze bardziej, kiedy nadają ustom tylko delikatny kolor i mega duży blask. Ten błyszczyk właśnie do takich należy. Ma piękny, lekko czerwony, soczysty ale transparentny kolor, świetny płaski aplikator. Ponad to niewiele kosztuje, ładnie pachnie, nie klei się, nie rozmazuje, długo trzyma się ust. Na letnie upały nie ma dla mnie nic lepszego niż właśnie taki produkt do ust!



MARIZA KONTURÓWKA DO OCZU.
W okresie sierpniowym bardzo często zdarzało mi się używać tylko jednego cienia na powiekę i właśnie cielistej kreski na linię wodną, by nieco rozświetlić oko i nadać mu świeżości. Kredka, dzięki której uzyskiwałam taki właśnie efekt to kredka z Marizy. Niezbyt miękka, niezbyt twarda, świetnie napigmentowana. Trzyma się cały dzień i co najważniejsze nie podrażnia oka. Kosztuje jakieś 5 – 6 zł, gorzej z dostępnością, ale jeśli macie okazję ją przetestować to gorąco polecam!



INGLOT CIENIE: 423P, 74AMC.
To dwa cienie, po które sięgałam najczęściej w sierpniu. Dlaczego? Bo roztarcie każdego z nich na powiece daje niesamowity efekt kilku cieni na powiekach. Nie dość, ze był to dla mnie świetny efekt, to jeszcze mega szybki i lekki, jak na makijaż w takie upały. Czego chcieć więcej? Jestem tymi cieniami zachwycona już długi, długi czas, i kiedy mi się skończą, na pewno pobiegnę po następne. Trwałość cieni z inglota chyba każdej z nas jest znana więc pisać nie będę. Zdjęcia świetnie oddają kolor obu cieni. Na prawdę zachęcam Was do zapoznania się z tymi dwoma cieniami podczas wizyty w inglocie.
Brązowy 423P ma miękką, kremową i nieco mokrą konsystencję, rewelacyjnie się rozciera. A podczas rozdymiania tego koloru brąz przechodzi w całkowicie inny odcień, co daje efekt kilku cieni na powiece.
Bordowo fuksjowo różowy 74AMC ma suchą, lekko kredową konsystencję i milion zatopionych w nim srebrnych drobinek. Także świetnie się rozciera dając przejście w piękny lekki róż.



KOBO MAKE UP FIXER SPRAY.
Gdyby nie ten produkt mój ślubny makijaż nie przetrwałby 38 stopniowego upału. Ani mój ani żadnej innej panny młodej, a miałam okazję w sierpniu malować ich już kilka. Każdy mój makijaż zakończony był właśnie zastosowaniem tego fixera i muszę stwierdzić, że jest to jeden z lepszych produktów do utrwalania makijażu, z jakimi miałam okazję pracować. Nie ściąga twarzy, nie robi maski, nie zasycha i nie przesusza. Nie czuć go na skórze. Świetnie zespala wszystkie warstwy makijażu na skórze, zdejmuje efekt pudrowości i co najważniejsze – przedłuża trwałość makijazu do maximum. Uwierzcie mi, że mój makijąż ślubny przetrwał na twarzy równo 22 godziny w stanie nienaruszonym właśnie dzięki temu produktowi. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Warty każej wydanej na niego złotówki.




A jacy są Wasi ulubieńcy sierpnia i całego okresu wakacyjnego? Znacie produkty, które Wam pokazałam? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*


13 komentarzy:

  1. Znam jedynie korektor z kobo, który również bardzo lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam tylko podkład z Pierre Rene :) Bardzo go lubię i zużyłam już chyba ze 4 butelki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! To moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie :)

      Usuń
  3. Uwielbiam podkład Skin Balance z Pierre Rene. Żeby odkryć jego potencjał trzeba regularnie wykonywać peeling twarzy, mieć odpowiedni krem (bo nie ze wszystkimi współgra) i nakładać go palcami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do peelingu i kremu się zgadzam, co do palców niekoniecznie :) Mnie najlepiej nakłada się go gąbką :) Pędzlem absolutnie jest nie do zaaplikowania...

      Usuń
  4. Zużyłam kilka flakonów Skin Balance, pamiętam, że bardzo się lubiliśmy. Potem przerzuciłam się na podkłady z Rimmela i będzie to miłość dozgonna :)
    Zainteresował mnie ten puder w kulkach z Marizy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też na początku nie mogłam się przekonać do Skin Balance, ale potem już go polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy tak miał. ja początkowo znienawidziłam go za smugi i za to, że podkreslał na skórze suche miejsca, których przed aplikacją podkładu nie było...

      Usuń
  6. ja w te wakacje postawiłam na minerały i się nie zawiodłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie mogę znaleźć nic dla siebie wśród minerałow... :(

      Usuń
  7. Piękne cienie ;) Na tego Fixera z Kobo cały czas próbuje się załapać, ale jak wchodzę do drogerii to o nim zapominam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak juz go kupisz to o nim nigdy nie zapomnisz :) wspomnisz moje słowa :D

      Usuń