poniedziałek, 15 lutego 2016

Dr. Organic Aloe Vera Lip Balm. Jak nie pachnie aloes i jak wydać pięciokrotność wartości wazeliny kosmetycznej na wazelinę w wersji lux?



Okres jesienno zimowy bez pomadki ochronnej do ust to czas męki. Dlatego zawszę mam swoją w pobliżu: w kurtce, w torebce, w kosmetyczce, przy łóżku, w łazienc. Moje usta niestety szybko się przesuszają i zaczynają straszyć odstającymi skórkami, więc pomadka ochronna to mój must have na zimny okres w roku. Jak wiecie do tej pory moim ulubieńcem była pomadka Sylveco, o której pisałam TUTAJ. Zużyłam całe dwa opakowania, po czym moja ciekawska dusza zapragnęła zmiany. I takim oto sposobem w moje ręce wpadł Dr. Organic Aloe Vera Lip Balm. Czy zmiana wyszła mi na dobre?



Na początek kilka słów o firmie. Pochodzi w Wielkiej Brytanii i jej głównym zadaniem jest tworzenie kosmetyków na bazie wyciągów z roślin i ziół, całkowicie naturalnych. Co więcej w ofercie firmy znajduje się kilkanaście linii kosmetyków i wszystkie, oprócz dwóch nadają się do używania zarówno przez wegetarian, jak i wegan. Ja ani wegetarianką ani weganką nie jestem, ale wiem, że jest duże zapotrzebowanie na tego typu kosmetyki. Dodatkowo powiem, że firma nie testuje na zwierzętach i za to ogromny plus!


Powracając do tematu balsamu ochronnego co mam Wam do opowiedzenia? Może zacznę od opakowania, jak zawsze w tego typu postach. Małe, poręczne, zamykane na zatyczkę. Sposób odkręcania trochę mnie zdziwił, bo pokrętło znajduje się nie na dole, jak w przypadku każdej pomadki, a na górze. I odkręca się w drugą stronę. Nie wiem czym to jest spowodowane? Może angielskim pochodzeniem? :) Na pewno wymaga to przyzwyczajenia. Ja używam pomadki już miesiąc i nadal łapię się na odkręcaniu zamiast zakręcaniu i odwrotnie. Powracając ściśle do charakterystyki opakowania: pojemność wynosi 5,7ml, a sama pomadka przydatna jest do użytku przez 12 miesięcy od momentu otwarcia.
Cena pomadki to 14,99zł.

Bałam się zapachu tej pomadki. Niestety z racji tego, że jest ofoliowana nie ma możliwości powąchania. Ryzyk fizyk, wzięłam najbezpieczniejszą z nich. Aloes kojarzy mi się z zapachem delikatnym, więc i na taki zapach liczyłam. Lekkie było moje zdziwienie, kiedy po otwarciu pomadki do mojego nosa dotarł słodkawy, aloesowo cukierkowy zapach. Trochę dziwne... I aż strach się bać, jak pachnie np. mleczko pszczele albo miód manuka, skoro zapach tak delikatny, jak aloes pachnie mi tutaj cukierkiem...

Co do konsystencji jestem bardzo zdziwiona. Na ustach jest nieco tępy w nałożeniu. I sorry ale mnie ta konsystencja podjeżdża zwykłą wazeliną... No naprawdę jest to uczucie ciężkiego, lekko tłustawego balsamu na ustach. Może nie jest to najprzyjemniejsza dla mnie formuła ale muszę przyznać, że skutecznie oblepia usta i czuć, że nie są nagie.


Muszę przyznać, że balsam ze względu na swoją gęstą konsystencję jest mega wydajny! Używam go już miesiąc i zużyłam dopiero ok 0,5 cm, a używam tego balsamu naprawdę kilkukrotnie w ciągu dnia. Myślę, że jedno opakowanie spokojnie wystarczyłoby na całą zimę. Jeśli zapytacie o trwałość na ustach to powiem Wam, że nie trzyma się zbyt długo. Ja nie mam tendencji do zjadania pomadek, a ta jakoś nijak nie chce chronić moich ust dłużej niż godzina. Po tym właśnie czasie od aplikacji już czuję, że moje usta wołają o pomoc...


Aplikacja nie jest super bajeczna ale też do złych nie należy. Pomijając problem z kierunkiem wydobycia balsamu do ust i tępawą konsystencją, jest ok. plusem jest to, że dzięki schowanemu pokrętłu, pomadka w kieszeni, czy torebce sama się nie odkręci.

Jeśli miałabym napisać coś o działaniu tego balsamu to niestety słowa 'super' na pewno bym nie użyła. Dla mnie działanie jest takie sobie, czyli totalnie normalne. Żadnego efektu wow nie zauważyłam. Dba o usta i je chroni tylko wtedy, kiedy faktycznie na ustach jest. Jak zejdzie, efekt pieczenia i suchości powraca. Spodziewałam się czegoś naprawdę super, mając doświadczenie z inną, także naturalną pomadką. Ta także (teoretycznie) jest naturalna ale działanie ma niewiele lepsze od zwykłej wazeliny kosmetycznej.

Także jeśli macie ochotę wydać 15zł na coś, co niewiele różni się od wazeliny za 3zł, to jak najbardziej polecam. Przynajmniej przekonacie się, jak nie pachnie aloes i jak wydać 5 krotność wartości wazeliny kosmetycznej na wazelinę w wersji lux.


Znacie tą firmę? Miałyście przygodę z tymi brytyjskimi kosmetykami? Zachęcam do wyrażania opinii w komentarzach!
Buziaki ! :*

Balsam został zakupiony przeze mnie.
 

2 komentarze:

  1. miałąm chyba kiedyś podobną pomadkę albo niemalże identyczną z dr Organic właśnie i miło ją wspominam :)

    Kochana klikniesz w linki w najnowszym poście :
    http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2016/02/stylizacja-z-shein-torebka-z-fredzlami.html ?
    Z góry dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń