niedziela, 8 stycznia 2017

Denko #3 Koniec roku 2016.



Witajcie w nowym roku!
Czas na podsumowania, rozliczenia, nowe cele i nowe zadania. Ja postanowień noworocznych nie robię ale za to soczyście rozprawiam się z rokiem mijającym. I tak oto pokażę Wam małą namiastkę moich poczynań, a dokładnej denko, które udało mi się zamknąć w starym roku. Nie jest tego zbyt wiele i ciężko mi odnaleźć się w moich niekończących się zbiorach, ale jak widać udaje mi się to robić, co mnie niezmiernie cieszy. Bo przybliża mnie to do nowych kosmetyków, a jednocześnie pomniejsza moje zapasy, czyniąc moje życie bardziej minimalistycznym. Haha, chciałabym! Ciekawi jesteście, co takiego udało mi się zużyć? Zachęcam do dalszej części wpisu!

Może na początek kolorówka, bo akurat tę kategorię zużywam zdecydowanie najwolniej. Mam dużo kosmetyków, nawet bardzo dużo. I nie raz bywa tak, że sięgam po coś zaledwie raz lub dwa w ciągu miesiąca. Tak właśnie rzecz ma się z korektorem Collection Lasting Perfection. Te korektory miały swoje pięć minut już jakiś czas temu i mówiąc szczerze nie wiem, skąd ten zachwyt nad nimi. Cały youtube zachwycał się tymi korektorami, które w Polsce były niedostępne, a na allegro osiągały niebotycznie wysokie ceny. Ani on kryje, ani zastyga, ani nie jest długotrwały. Na dodatek po kilku miesiącach od otwarcia zaczął strasznie śmierdzieć. Ok, wiem, że kosmetyki mają swoją ważność, nie jestem ingnorantką. Ale z tego, co pamiętam, dostałam go na Wielkanoc a już po wakacjach nie byłam w stanie go nałożyć na twarz, bo bałam się, że wypali mi skórę. Ten zjełczały, zatęchnięty zapach skutecznie odrzucił mnie od tego korektora. Trzymałam go jedynie po to, by móc Wam to wszystko napisać. Ufff. Koniec.
Czas na coś znacznie przyjemniejszego! Dwa najlepsze tusze, jakie mogłam mieć w swoich życiu. Max Factor Masterpiece to zaledwie miniatura, ale wiem, że na pewno skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie. Ma silikonową szczoteczkę, która piękne rozczesuje rzęsy. A sam tusz idealnie się trzyma, nie kruszy się, nie odbija się. Ma idealnie czarny kolor, a ponad to moje rzęsy po pomalowaniu tym tuszem są długie, pogrubione i delikatnie podkręcone. Cud, miód i orzeszki!
Kolejny tusz, to gagatek, do którego wracam od momentu odkrycia go. Golden Rose Infinity Lash od pierwszego pociągnięcia po rzęsach skradł moje serce. Mogłyście już o nim czytać TUTAJ. Działa identycznie jak jego poprzednik Max Factor. Kosztuje niewiele, jest łatwo dostępny, działa świetnie, a do tego bardzo powoli zasycha dzięki czemu jest wydajny.


Pielęgnacja twarzy zajmuje w mojej łazience dosyć sporą przestrzeń, i podobnie, jak w przypadku kolorówki, ciężko zużyć ją na raz. Mam kilka kremów do twarzy i pod oczy, o maseczkach już nie wspomnę - palców brak, by je wszystkie policzyć. Od dłuższego czasu większą uwagę poświęcam pielęgnacji, aniżeli makijażowi. Dlatego też z uwagi na ogrom kosmetyków pielęgnacyjnych - zużywam je bardzo powoli. Ale i w tej kategorii znalazły się takie, które wyczyściłam do cna :D
Jako pierwsza na tapetę idzie maseczka Holika Holika. Już od dłuższego czasu kosmetyki tej firmy widzę wszędzie - na blogach, na youtube, nawet w gazetach. Na szczęście mam do nich dostęp stacjonarnie, więc na 'spróbunek' kupiłam najtańszą, jaka była. Kosztowała mnie całe 4,99zł. I wiecie co? Była GENIALNA! Piękne nawilżyła, odświeżyła i rozświetliła skórę! Była dosyć solidnie nasączona dobroczynnym płynem, co moją suchą skórę bardzo zadowoliło :) Miękkość skóry czułam jeszcze na drugi dzień z rana, co zachęciło mnie do skorzystania z innych masek tej firmy.
Płyn micelarny to produkt, którego ja używam codziennie rano i wieczorem. Oczekuję od niego wstępnego oczyszczenia skóry z makijażu oraz odświeżenia skóry z rana. Chcę także, by był delikatny dla oczu. Moje oczekiwania w stu procentach spełnia płyn ByPhasse Solution Miceilaire. Być może wiele z Was widzi go po raz pierwszy. I wcale się nie zdziwię, bo produkt jest hiszpańskiego pochodzenia i ciężko znaleźć go stacjonarnie - ale warto poszukać! Uwielbiam jego działanie, jego wydajność, opakowanie. Jeden z fajniejszych tego typu produktów, jakie miałam w swoim życiu.
Wiecie pewnie, że moim ulubionym płynem dwufazowym jest płyn z Paese, o którym pisałam Wam TUTAJ. I zdania nie zmienię, a na pewno nie za sprawą tego pana z Bielendy. Kosmetyki pielęgnacyjne tej firmy uwielbiam, ale z płynami dwufazowymi jakoś niespecjalnie się lubię. Miałam kiedyś wersję z awokado i niestety ta, którą widzicie na zdjęciu także nie przypadła mi do gustu. Żeby nie było - ten płyn nie jest wcale taki zły, ale porównując go do innych wypada średnio.
Krem do twarzy, który ratował moją skórę w letnie, upalne wieczory i początek jesieni, leżał sobie w pudełku i czekał na denko już od października - i się doczekał! Krem Lumene artic aqua (KLIK). Najlepszy krem nawilżający na noc, jaki miałam. Super się wchłaniał, mocno nawilżał skórę, nie podrażniał. Nie jest zbyt drogi, raczej łatwo go kupić. Na pewno do niego powrócę! Jest genialny!


Płyny do kąpieli to produkty, których mam na wannie zawsze co najmniej 5 do wyboru. Zużywam ich ogromną ilość i rzadko coś wpada mi jakoś specjalnie w oko. Lubię je zmieniać, bo ciągle szukam tego swojego jedynego, ulubionego. Pokażę Wam tylko 3 produkty do kąpieli - reszta zaginęła w akcji :D
Fa frozen joghurt pięknie pachnący płyn o zapachu kokosa. Mnie kojarzy się z relaksującą, słodką, zimową kąpielą. Niestety dostałam małe opakowanie i dosyć szybko go zużyłam, ale jeśli będę miała okazję go kiedyś kupić, na pewno tu uczynię.
Joanna naturia olejek do kąpieli i pod prysznic. Produkt, który miał dwufazową formułę. Olejek + śmietanka to zawsze super połączenie! Dawał duże ilości piany i mega truskawkowy zapach. Aż chciało się wejść do wanny. Nie był zbyt wydajny, ale za cenę kilku zł można się na niego skusić.
I ostatni produkt z tej grupy to kosmetyk, wobec który początkowo mnie nieco rozczarował, ale ostatecznie bardzo za nim tęsknię! Bielenda olejek do kąpieli. Teoretycznie miał mieć działanie antycelulitowe - bla, bla, bla. W takie gadanie nie wierzę, żaden olejek ani przyrząd kąpielowy celulitu nie zlikwiduje. Ale! Jego mocno nawilżające właściwości oraz nietypowy zapach sprawił, że się w nim zakochałam. Pozostawiał na skórze bardzo przyjemny film. A zapach? Pachniał, jak gorzki grejfrut. Dosłownie. Mnie się to podoba!


Rzeczy do włosów mam dużo. Wiecie na pewno, bo Wam o tym pisałam nie raz, że przerzuciłam się na profesjonalne kosmetyki do włosów. I myślę, że była to świetna decyzja, bo moje włosy są w takiej kondycji, w jakiej zawsze chciała je mieć!
Płukankę do włosów Delia Cameleo zużyłam jeszcze zanim wróciłam do ognistoczerwonych włosów. Była ok. Dobrze niwelowała żółty odcień blondu. Najczęściej używałam jej nie tak, jak poleca producent. Mieszałam ją ze swoją ulubioną odżywką, spłukiwałam i gotowe! Gdybym miała nadal blond włosy na pewno dalej bym używała tego produktu.
O produktach Babuszki agafii od dłuższego czasu jest tak głośno, że żal było nie kupić, kiedy zobaczyłam na sklepowych półkach szampon o nazwie aktywator wzrostu. Jakie mam o nim zdanie? Mocno średnio mi się spodobał. Dla mnie ta pojemność to maksymalnie dwa mycia. Ponad to szampon powodował, że moje włosy były szorstkie, tępe i bardzo sztywne, czego ja nie lubię. Wzrostu włosów nie zdążyłam zauważyć, bo umyłam nim głowę zaledwie 2 razy. Myślę, że gdyby był w większej pojemności z chęcią bym do niego wróciła, chociażby z czystej ciekawości, czy faktycznie przyspiesza wzrost włosów.


Te dwa produkty są może mało kosmetyczne, ale koniecznie chciałam Wam o nich powiedzieć, bo absolutnie zasługują na kilka słów! Lenor Unstoppables, czyli perełki do prania okazały się dla mnie hitem! Pranie pachnie bardzo intensywnie i bardzo długo ale bez przesady, nie aż 16 tygodni, jak mówi pani z reklamy :D Zużyłam je nie tylko do prania, ale także wciągnęłam kilka do odkurzacza, dzięki czemu pachnie mi nie tylko pranie, ale i mieszkanie po odkurzaniu! :)
Płyn do płukania Oral-B Pro Expert to dla mnie jeden z lepszych płynów do płukania jamy ustnej. Jest mocno miętowy, ale nie piecze jak niektóre inne płyny. Świetnie odświeżał oddech i 'dezynfekował' jamę ustną. O jego działaniu przeciwpróchniczym się nie wypowiem - nie wiem, czy płyn do płukania może mieć takie działanie :D


I prawie na koniec zapachowo! Dwa zapachy, które ja absolutnie uwielbiam! Pierwszy z nich to Prada Candy, którą kocham za zapach, a nienawidzę za brak trwałości. Więcej o tym zapachu pisałam TUTAJ.
Pewnie wiele z Was w okresie jesienno zimowym lubi otaczać się zapachem wosku bądź świeczki. Ja także! Moim absolutnym hitem ostatnich dwóch miesięcy jest obłędny zapach wosku Kringle candle, mystic sands. Zapach eleganckiego mężczyzny. Jeśli lubiecie tego typu zapachy - polecam! Więcej o tym owsku przeczytacie TUTAJ.


I na sam koniec produkty, których używałam do wykonywania manicure hybrydowego. Baza i top no wipe z Semilac. Lubiłam te produkty, jednak zniechęciły mnie ciągle docierające do mnie głosy o uczuleniach - wiem, że to temat sporny więc rozwodzić się nad nim nie będę. Były naprawdę dobre, złego słowa o nich nie mogę powiedzieć, ale zastąpiłam je nieco innymi, które sprawdzają się tak samo. Do tych semilacowych raczej nie wrócę.

To by było na tyle. Oczywiście wiele produktów wylądowało w koszu zamiast w pojemniku, czekającym na upublicznienie, ale myślę, że i tak nie jest źle. Akurat w tym denku pokazałam Wam wiele produktów, które uwielbiałam i zużywałam z wielką chęcią, ale także i takie, które wyrzucam z wielką radością!

A jak Wasze denka? Dajecie radę zużywać wszystko, co kupujecie? Znacie produktu, które Wam pokazałam?  A może chcecie wiedzieć coś więcej? Zachęcam do komentowania!
Buziaki ! :*

11 komentarzy:

  1. Z tych produktów posiadam tylko płukankę którą i tak mało używam bo często o niej zapominam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto ją umieścić w bardziej widocznym miejscu - wtedy na pewno jej nie ominiesz :)

      Usuń
  2. Semilac u mnie wywołał takie uczulenie, że na dobre zrezygnowałam z hybryd bo się boję. Na razie stosuję żele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypróbuj w takim razie produkty NEESS, które nie uczulają w ogóle! :)

      Usuń
  3. Chętnie wypróbuję olejek do kąpieli z Bielendy skoro tak fajnie nawilża :) Lubię tusze do rzęs Golden Rose :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz niesłodkie zapachy podczas kąpieli - polecam! :) A tusze z golden rose to moje ulubione!

      Usuń
  4. Myślałam, że ten korektor z Collection jest lepszy. Faktycznie na całym YT o nim głośno aż kiedyś sama myślałam o jego zakupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie jest warty swojej uwagi i ceny, jaką niektórzy chcą za niego na allegro...

      Usuń
  5. Też nie polubiłam się z korektorem Lasting Perfection :P

    OdpowiedzUsuń