Jakiś czas temu marka
Marion wysłała mi piękną paczkę z cudownie wyglądającą
zawartością. Pokazywałam Wam ją na moim Instagramie i byłyście
oczarowane szatą graficzną. Przyznam, że ja także zakochałam się
w wyglądzie tych produktów. Byłam bardzo ciekawa, czy kosmetyki
tak samo działają, jak pięknie wyglądają.
Markę Marion znam i
lubię. Wiele produktów przewinęło się przez moje ręce, ale w
większości były to kosmetyki do włosów. Dostając paczkę miałam
więc okazję ku temu, by przetestować coś do twarzy. Przesyłkę
dostałam kilka dni przed urodzinami i testuję codziennie. Dziś
przychodzę do Was z opinią o tych kosmetykach. Używam codziennie i
mam już wyrobioną opinię o nich. Jeśli jesteście ciekawe, co
myślę o azjatyckim rytuale według Mariona – zapraszam do dalszej
części posta.
W paczce znalazłam:
Chusteczki do demakijażu.
Żel do mycia twarzy.
Tonik do twarzy.
Lekki krem do twarzy.
Maseczki: 3-minutowa i
maska na płacie.
Seria skierowana jest do
kobiet po 25 roku życia. Ma za zadanie nawilżyć skórę i
przeciwdziałać powstawaniu zmarszczek. Moda na azjatycką
pielęgnację nie stygnie. I wcale się nie dziwię. Azjatki są
znane z pięknej, zdrowej i zadbanej skóry. I w dążeniu do tego
azjatyckiego ideału ma pomóc nam seria Mariona.
Na
pochwałę zasługuje też fakt, że w składzie tych kosmetyków nie
znajdziemy parabenów, silkonów, alkoholu, czy oleju parafinowego.
Wspomnę jeszcze o
jednym, wspólnym aspekcie, który łączy wszystkie produkty serii japoński rytuał. Wszystkie bowiem pachną rewelacyjnie! Słodko,
ale bez przesady. Wyraźnie wybija się zapach mleczka ryżowego,
przełamanego kwiatem wiśni. Ta woń to coś pięknego i świetnie
działa na moje zmysły, zachęcając jednocześnie do stosowania
kosmetyków.
To może zaczniemy po
kolei?
Chusteczki do demakijażu.
Najsłabszy punkt całej
linii. Pachną cudownie, jak wszystkie kosmetyki tej serii. Zapytacie
dlaczego zaczynam od najsłabszego punktu? By potem móc się
swobodnie zachwycać! Dlaczego mnie nie zachwyciły? Po pierwsze ich
ilość. Jest ich mało, bardzo mało, bo jedynie 15 sztuk. Powiecie
pewnie, że to wcale nie tak mało, ale patrząc na to, że
niekoniecznie radzą sobie z demakijażem i do pełnego zmycia
mejkapu potrzebowałam aż dwóch chusteczek, ilość 15 sztuk szybko
się skończyła. Materiał mógłby być nieco mniej szorstki, a
bardziej przyjemny, a same chusteczki mocniej nasączone płynem. Nie
były jakoś wybitnie złe, ale i mnie nie zachwyciły.
Żel do demakijażu.
Ja bym ten produkt
nazwała delikatnym mleczkiem. Ma lekką, kremowo żelową
konsystencję. Niewielka ilość wystarcza, by dokładnie
rozprowadzić go na całej twarzy, rozmasować i zmyć makijaż. Ja
nakładam go na suchą twarz i wykonuję masaż. Nie pieni się
prawie wcale. Powstaje jedynie lekka chmurka żelu na skórze.
Świetnie rozpuszcza makijaż, nawet ten mocniejszy (mówię o
makijażu twarzy). Następnie zmywam go ciepłą wodą. W przypadku
tego żelu zauważyłam, że skóra po jego użyciu jest naprawdę
czysta i zaskakująco miękka. Rzadko się z tym spotykam. Oczywiście
nie ma mowy o ściągniętej, czy szczypiącej skórze – nic
takiego nie ma miejsca. Bardzo lubię ten kremo-żel. Ten zapach z
jego działaniem tworzy duet idealny. Muszę wspomnieć, że to
najbardziej wydajny produkt tej serii. Używam go i używam od prawie
miesiąca, a produktu mam jeszcze ho ho... na długi czas. Polecam!
Tonik esencja
nawilżająca.
Patrzcie, jak pięknie
wygląda. Ta laleczka jest słodka – prawda? Tonik, jak tonik –
neutralizuje pH skóry, przy tym szybko się wchłania w skórę i
powoduje, że inne kosmetyki nałożone na skórę po jego
zastosowaniu są szybko absorbowane. Bardzo fajnie odpręża i
relaksuje. Używam go nie tylko po demakijażu ale także w trakcie
dnia, jak chcę nieco odświeżyć skórę i sprawdza się do tego
świetnie! Ma jedyny minus, ale taki mały, maluteńki. Atomizer w
tym toniku mógłby tworzyć większą mgiełkę, by tonik nieco lżej
opadał na twarz. Oprócz tego nie mam mu nic do zarzucenia! Jest
super – polecam.
Lekki krem do twarzy.
W końcu ktoś odważył
się użyć sformułowania 'na pierwsze zmarszczki', a nie typowe
'krem przeciwzmarszczkowy' Nie oszukujmy się, w pewnym wieku
zmarszczki zaczynają się utrwalać. Ja już niewielkie posiadam i
mam fazę, na produkty, które pomogą mi z tym walczyć. Sam krem,
jak nazwa wskazuje jest mega lekki. Jeden z lżejszych kremów,
jakich używałam. Bardzo szybko się wchłania, nie roluje się,
zostawiając skórę miękką i nawilżoną. Stosuję go jedynie na
dzień, pod makijaż, aczkolwiek można stosować go także na noc.
Na dzień spisuje się idealnie. Dobrze nawilża i trzyma podkład w
miejscu. Muszę dodać, że współpracuje świetnie z każdym,
absolutnie każdym podkładem. Na noc zaś jest za lekki i za mało
treściwy, wolę coś zdecydowanie mocniejszego. Powiem tak – jak
skończę tę tubkę, a już niedługo ją wykończę, lecę do
sklepu i kupuję kolejne opakowanie. Podoba mi się ten krem, mimo że
działania 'na zmarszczki' nie zauważyłam.
Na koniec zostały dwie
maseczki.
3-minutowa maska ultranawilżająca.
I
naprawdę tak działa. Jest jej dużo i jedna saszetka wystarczyła
mi na 3 użycia. A produktu wcale nie oszczędzałam. Maska
połowicznie wchłania się w skórę. Producent zaleca zmycie jej po
upływie 3 minut. I tak zrobiłam, choć maska wchłonęła się w
takim stopniu, że nie bardzo miałam co zmywać. Nie wiem, czy moja
skóra była tak sucha i wymagała tak mocnego nawilżenia, skoro
pochłonęła maskę w takiej ilości, czy to maska, która ma się
tak wchłaniać. Ale mało ważne, bo działanie jest maski jest
świetne. Rozświetlona, promienna skóra to coś, co ja uwielbiam.
Po tej masce tak właśnie było. Nie lubię wydawać dużej ilości
pieniędzy na maseczki do twarzy. Ta jest tania i absolutnie fajna!
Polecam ją, jeśli chcecie zacząć przygodę z tą serią, a boicie
się kupić wszystko od razu.
Odmładzająca maseczka
na tkaninie.
Moda ma maski na płacie
nie mija. Każda marka, chce mieć takie maski w swojej ofercie.
Marion nie odbiega od reszty i także ma swoją. Lubię takie maski.
Można je szybko nałożyć i jest z nimi naprawdę niewiele zabawy.
Po otworzeniu tej maski zobaczyłam płat dobrze i porządnie
nasączony płynem. Dużo, dużo mocniej niż chusteczki do
demakijażu. Sam materiał jest miły i miękki. Do tego bardzo
dobrze podocinany i z pewnością będzie pasował na każdy kształt
twarzy. Maska dobrze trzyma się na twarzy i mimo mocnego nasączenia
nie zjeżdża z twarzy. A jak działa? Bardzo przyjemnie mnie
zaskoczyła. Płyn przeszedł z płata w skórę, która pochłonęła
go dosłownie na momencie. Płat stał się lekko suchawy w
przeciwieństwie do skóry, która po zdjęciu płata była miękka,
nawilżona i do tego wypoczęta, jakbym spała całą dobę non stop. A co zaskoczyło mnie najbardziej - skóra po zdjęciu płata była jędrna, jak nigdy wcześniej. Powiecie, że to niemożliwe - ale jednak. Do tej maski wrócę na pewno!
Jak widzicie, produkty
naszych rodzimych marek mogą być naprawdę świetne i do tego
niedrogie. Nie cała seria mi się spodobała, ale są produkt, takie
jak krem, czy maseczki, do których wrócę na pewno.
A Wy jak zapatrujecie się
na azjatycką pielęgnację? Czy marka Marion przekonała Was do ich
kosmetyków? Czekam na odpowiedzi w komentarzach!
Buziaki ! :*
Post powstał we
współpracy z marką Marion, a fakt otrzymania przesyłki nie
wpłynął na moją opinie o nich.
Post jest wynikiem moich
subiektywnych odczuć. Każdy może mieć inne zdanie na temat tych
produktów.
hmm ciekawa seria :) jeszcze o niej nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńjuż sama szata graficzna kusi ;)
OdpowiedzUsuńJaka urocza szata graficzna, nawet nie wiedziałam, że ta marka ma taką serię :)
OdpowiedzUsuńFajny zestaw
OdpowiedzUsuńشركة كشف تسربات المياه ببقيق
OdpowiedzUsuńشركة مكافحة الثعابين بالجبيل
muszę przetestować
OdpowiedzUsuńZ japońskimi kosmetykami to mi się kojarzy seria Bielenda Japan Lift.
OdpowiedzUsuńMarion jest świetny, uwielbiam ich kosmetyki.
OdpowiedzUsuń