piątek, 26 czerwca 2015

Mariza Konturówka do Oczu - Kolejny ideał na lato!

Witajcie! Zapewne przecieracie oczy ze zdumienia, że znowu do Was piszę. Tak, tak, mam nieco więcej czasu dla Was :) Tylko się cieszyć prawda?
W dzisiejszym poście będę kontynuować zachwyt nad kosmetykami Marizy. Dziś pokażę Wam cielistą kredkę do oczu, która okazała się być najlepszą kredką w tym kolorze, jaką miałam okazję do tej pory używać! Jesteście ciekawe jak wygląda, jak się sprawdza i ile kosztuje? Zachęcam do przejścia do dalszej części posta.



OPAKOWANIE.
Ciężko w przypadku kredki pisać o jakimkolwiek opakowaniu. Jest to po prostu zwykła kredka, jakich wiele na rynku. Ma tradycyjny kształt kredki czy też ołówka i bezbarwną zatyczkę, która chroni sztyft kredki. Niestety nie wiem ile gramów ma ta kredka. Jej koszt to ok 6,70zł. Niewiele prawda? :)




KOLOR.
Przepiękny mleczno – beżowo – cielisty kolor. Moim zdaniem jest to idealny kolor. Nie wybija się tak mocno, jak robi to biała kredka ale jest na tyle widoczny, że przepięknie odświeża spojrzenie.



KONSYSTENCJA.
Kredka jest bardzo miękka, powiedziałabym nawet, że nieco tłusta w konsystencji. Nie drapie w oczy, lekko sunie po skórze, czy też linii wodnej.



APLIKACJA.
Nie mam żadnego problemu z aplikacją tej kredki w jakiekolwiek miejsce na twarzy. Nieważne, czy jest to linia wodna, kącik oka, okolice nosa, brwi czy łuk kupidyna. Wszędzie nakłada się bez problemu, lekko sunie po skórze i równie lekko daje się rozcierać. Pozostawia kolor sama będąc prawie niewidoczną.

DZIAŁANIE.
Jak wiecie, ja uwielbiam produkty wielozadaniowe. Ta kredka w pełni pasuje to tego określenia. Przepięknie odświeża spojrzenie, kiedy nałożymy ją na linię wodną oka. Świetnie wyrównuje brwi, kiedy lekko skorygujemy ich kształt przy linii brwi. Fantastycznie rozświetla wewnętrzne kąciki oka a także stanowi fajną bazę pod intensywne cienie, które chcemy nałożyć na powieki. Mogłabym tak pisać bez końca. Uwierzcie mi – kredka jest rewelacyjna gdziekolwiek by nie była nałożona!

TRWAŁOŚĆ.
Z racji tego, że kredka jest miękka, na linii wodnej nie wytrzyma dłużej niż 4 – 5 godzin. Użyta w każdym innym miejscu pozostaje tam do momentu wykonania demakijażu.

WYDAJNOŚĆ.
Używam jej naprawdę często i już kilkakrotnie musiałam ją nieco utemperować. Jest miękka, a co za tym idzie nakładana jest w dosyć sporej ilości. Ale jak dla mnie, jej wydajność nie różni się od innych kredek. Posłuży mi na pewno jeszcze przez kilka miesięcy.

PODSUMOWANIE.
Jak widzicie kredka kosztuje niecałe 7zł, a efekt, jaki daje zadowala mnie w stu procentach! Ma przepiękny kolor, konsystencję i nie sprawia żadnych kłopotów ani przy aplikacji ani przy noszeniu jej w makijażu. Jeśli macie dostęp do kosmetyków Marizy koniecznie wypróbujcie tą kredkę. Moim zdaniem jedna z lepszych kredek do oczu w tym kolorze z tych, które są dostępne na rynku. A uwierzcie mi, miałam ich już wiele :)



Lubicie takie kredki do oczu? A może jednak pozostajecie wierne białej linii wodnej? Miałyście okazję używać tej kredki? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*

czwartek, 25 czerwca 2015

Mariza Aksamitny Fluid Rozświetlający - Spełnienie podkładowych marzeń na lato! :)

Witajcie po małej, aczkolwiek widocznej przerwie. Tyle razy swoją nieobecność tłumaczyłam pracą, więc nie będę już po raz kolejny bić się w pierś i mówić, że praca pochłania prawie cały mój czas, przejdę po prostu do tematu posta. Moim celem na dziś będzie pokazanie Wam dosyć ciekawego produktu, od którego oczekiwałam bardzo mało a otrzymałam bardzo wiele. Cóż to za produkt? W jednym z ostatnich wpisów pokazywałam Wam moje małe zamówienie z Marizy. Opowiem Wam dziś nieco o jednym z kosmetyków tej właśnie firmy. Aksamitny fluid rozświetlający to dla mnie ideał na lato! Produkt, który zawładnął mym sercem, wbił w ziemię i pokazał, że za tak niewiele można dostać bardzo wiele. Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam do czytania!



OPAKOWANIE.
Lekkie, plastikowe. Może niezbyt piękne, bo nie oszukujmy się, oka to ono nie przyciąga. Ale za to nadrabia jakością wykonania i świetnymi rozwiązaniami, które ułatwiają użytkowanie. Przede wszystkim zatyczka, która chroni pompkę przed przypadkowym wydobyciem podkładu z opakowania. Mocno trzyma w ryzach pompkę dzięki podwójnym wgłębieniom. Ponad to podkład posiada świetną pompkę, która dozuje odpowiednią ilość produktu, nie zacina się, nie pompuje powietrza, nie rozpryskuje podkładu na wszystkie strony. Także na pierwszy rzut oka wydaje się, że podkład ma niezbyt ciekawe opakowanie, ale po kilku użyciach spostrzeżenie to odpływa w dal. Ciekawa tylko jestem, jak będzie z wykorzystaniem podkładu przy dnie, ale do tego jeszcze daleko, także o to na razie się nie boję. Podkład ma pojemność 30ml i kosztuje ok 13,60zł.




ZAPACH.
Mocno wyczuwalny, intensywny, kwiatowy. Przypomina mi zapach kremu do twarzy lub maseczki. Całkowicie niepodkładowy zapach. Pozytywne zaskoczenie. Nie utrzymuje się na skórze, ale osobom wrażliwym na zapachy, nawet te ładne, może przeszkadzać w aplikacji.

KONSYSTENCJA.
Gęsta, ale nie ciężka. Nie spływa z dłoni, nie leje się. Przypomina mi nieco lekką pastę lub gęsty krem do twarzy. Bardzo fajna konsystencja, przyjemna w aplikacji, choć nie bezproblemowa, o czym napiszę poniżej.




APLIKACJA.
Tutaj podkład zebrał ode mnie minusa. Podczas aplikacji potrafi się niesamowicie mazać po twarzy i zostawiać smugi. Ale, ale! Jest na to sposób! Ja nakładam go po prostu pędzlem do podkładu, którym wtłaczam produkt w skórę. Ruch stemplowania bardzo służy temu podkładowi. I właśnie dzięki takiej aplikacji na twarz wygląda przepięknie. Chwilę po nałożeniu klei się i dosyć długo zastyga na twarzy ale jestem mu to w stanie wybaczyć, gdyż po dłuższej chwili jest nie do ruszenia. A jeśli niecierpliwość i pośpiech nie dają nam żyć wystarczy przypudrować podkład i jest świetnie.

DZIAŁANIE.
Nie wiem dlaczego, ale nie wymagałam od tego podkładu zbyt wiele. Liczyłam na lekkie wyrównanie kolorytu cery i jakieś tam rozświetlenie. A tymczasem podkład świetnie kryje, pięknie rozświetla skórę nawet po przypudrowaniu. Nie podkreśla suchych skórek, nie wchodzi w załamania ani pory, nie podkreśla zmarszczek. Czuć go na skórze chwilę po aplikacji, później staje się niewyczuwalny. Jak dla mnie efekt, jaki daje jest nieziemski! Jeszcze za tak małe pieniądze! Czego chcieć więcej?


TRWAŁOŚĆ.
Na skórze wytrzymuje długo. Może nie jest tak odporny na warunki wszelakie jak np. Revlon Colorstay, ale uwierzcie mi, że na buzi po kilku godzinach wygląda lepiej niż chwilę po aplikacji. Nie ściera się, nie schodzi z twarzy, nie robi plam. Dobrze współgra z każdym kremem, bazą, a także z pudrami i wszelkimi produktami upiększającymi, które nakładamy na twarz.

KRYCIE.
Tutaj podkład bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Pięknie wyrównuje koloryt skóry a przy tym świetnie kryje. Nie spodziewałam się, że ten podkład będzie działał też trochę jak korektor. Rewelacja! Lekki podkład na lato, który co nieco nam ukryje.

WYKOŃCZENIE.
PRZEPIĘKNE! Lekko rozświetla, rewelacyjnie odbija światło, dając efekt promiennej i wypoczętej skóry. Nie da się tego opisać, jak pięknie wygląda na twarzy.

PODSUMOWANIE.
Dla mnie jest to idealny podkład na lato. Może nie należy do najlżejszych typowo wodnistych podkładów, ale pięknie rozświetla i przepięknie kryje. Kosztuje niewiele i tym bardziej go lubię. Nie ma nic lepszego od kupienia za dosłownie grosze kosmetyku, który jest lepszy od niejednego drogeryjnego, nawet tego droższego. Polecam, jeśli macie możliwość kupienia lub zamówienia. Przetestujcie go koniecznie. Jest naprawdę świetny i z czystym sercem go polecam.



A jaki jest Wasz ulubiony podkład na lato? Macie jakiegoś ulubieńca? Koniecznie napiszcie, co nakładacie na twarz w lecie, kiedy na dworze panuje skwar! Czeka na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*


środa, 3 czerwca 2015

Avon Nutra Effects Balance Daily Cream, Active Seed Complex. Krem nawilżająco matujący na dzień SPF15. Wygrał z Ziają?

Jak już wiecie moim absolutnym hitem w codziennej pielęgnacji jest krem do twarzy na dzień z Ziaji 25+. Ciężko było mi znaleźć coś, co nawilżałoby moją skórę tak skutecznie. Pod wpływem chwili, kupiłam krem, którego kompletnie nie znałam, nie czytałam o nim, ani też nie były mi znane opinie na temat tego kremu. Czyli tzw zakup w ciemno. Co to za zakup? Avon Nutra Effects Balance Daily Cream. Krem, którego byłam ciekawa, ale równocześnie mocno się bałam. Kosmetyki z Avonu niezbyt dobrze wspominam i nie wiedziałam czy ten krem nie będzie równie slaby, jak jego poprzednicy sprzed kilku lat. Ale do odważnych świat należy, otworzyłam, testowałam, używałam i... Pokochałam! Dlaczego? Zaraz się przekonacie.



Mam skórę mieszaną, ale niestety z ogromną tendencją do przesuszeń... Szukam czegoś, co doraźnie nawilży skórę i spowoduje, że nałożony na nią makijaż będzie wyglądał normalnie i w miarę długo się utrzyma, przy tym nie powodując efektu świecenia się po kilku godzinach. Nie oczekuję po kremie, że zniweluje wszystkie moje przesuszenia i ogrom suchych skórek, które tak uwielbiają podkreślać wszelkie podkłady. Nie oczekuję także super efektu matowienia, bo wiem, że jest różnie z tym bywa... Jak sprawdza się ten krem? Zachęcam do czytania dalszej części posta.

OPAKOWANIE.
Krem przychodzi do nas w pięknym, biało zielonym kartoniku. Po otwarciu naszym oczom ujawnia się szklany słoiczek z plastykowym zamknięciem czyli zakrętką. Dość ciężki ale solidnie wykonany. Urzekła mnie szata graficzna słoiczka. Piękna, czysta, estetyczna. Zawiera wszystkie potrzebne informacje. Krem ma pojemność 50ml. Ceny niestety nie pamiętam, ale jest to coś około 25zł.






ZAPACH.
Kremowy, delikatny, dla mnie nieco ogórkowy, co mnie się bardzo podoba. Zapach jest świeży, lekki. Niesamowicie miło nakłada się tak przyjemnie pachnący krem na twarz. Myślę, że jego zapach nie przeszkadzałby żadnej z nas.

KONSYSTENCJA.
Bardzo lekka, wodnista wręcz ale też nieco żelowa. Ciężko jest mi ją opisać. Konsystencja dla mnie jest idealna. Aplikacja takiego kremu jest czystą przyjemnością.



APLIKACJA.
Krem rozprowadza się jak marzenie, szybko się go aplikuje, a sam krem jeszcze szybciej się wchłania. Nie ukrywajmy, że przy porannym makijażu jest to dość ważna zaleta kremu :) Do tego nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy na skórze. Dobrze współgra z każdym podkładem.

DZIAŁANIE.
Krem przede wszystkim bardzo dobrze nawilża. Nie zauważyłam jakiegoś specjalnego efektu matowienia ale to dlatego, że na krem i tak nakłam zawsze podkład i puder. Powiedzmy, że nie jest to cecha dla mnie najważniejsza w tym kosmetyku. Po użyciu czuć, że skóra staje się miękka, gładka, nawilżona. Każdy podkład nałożony na ten krem wygląda ładnie. Nie waży się, nie ściera, nie zaczyna się zbyt szybko świecić. Nie przesusza skóry, nie podrażnia, nie uczula. Być może jest to spowodowane wersją kremu jaką posiadam, czyli do cery wrażliwej.




PODSUMOWANIE.
Polecam z czystym sercem! Super lekki krem, fajne nawilża, dba o naszą skórę. Myślę, że ten krem byłby świetny na lato ze względu na swoją lekką konsystencję. Na pewno nie sprawdzi się w przypadku cer tłustych z tendencją do przetłuszczania się i dla cer mocno suchych, które wymagają dogłębniejszego nawilżenia.



Miałyście ten krem? Jaki krem stanowi pierwszy punkt Waszej porannej pielęgnacji? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*


wtorek, 2 czerwca 2015

Mariza, Linia Spa Brzoskwinia, Cukrowy Peeling do Ciała z Olejkiem z Kiełków Pszenicy. Peeling ideał ! :)

Jakiś czas temu pokazywałam Wam moje zakupy z Marizy. Jeśli czytałyście tamten wpis to wiecie, że niektóre spośród kupionych kosmetyków wylądowały w zamówieniu po raz kolejny. I tak było właśnie z tym peelingiem. Jest to już moje kolejne opakowanie i na pewno nie ostatnie. Peeling, o jakim mówię to Mariza, Linia SPA, Brzoskwinia. Jest to cukrowy peeling do ciała z olejkiem z kiełków pszenicy. Jest to najlepszy peeling, jaki miałam okazję używać. Nie znacie tego produktu? Żałujcie! Zaraz dowiecie się, dlaczego tak warto się z nim zapoznać :)



OPAKOWANIE.
Plastikowe opakowanie w pięknym brzoskwiniowym kolorze. Zakręcane a'la słoik. Solidnie wykonane. Zamknięcie zapewnia odpowiednie zabezpieczenie produktu znajdującego się w środku. Szata graficzna, jak widać bardzo delikatna. Zawiera tylko niezbędne informacje, które dla mnie osobiście mogłyby być bardziej widoczne i czytelne. Oprócz tego opakowanie, dzięki swojej prostej budowie zapewnia nam zużycie produktu do samego końca, co ja bardzo lubię.
Pojemność peelingu to 200ml, a jego cena to 16,60zł.



KONSYSTENCJA.
Bardzo duże i ostre drobinki zatopione w bardzo ciekawej, ale nie tłustej ani oleistej konsystencji. Można powiedzieć, że konsystencja jest zwarta, gęsta, treściwa. W połączeniu z wodą szybko się roztapia, rozwadnia się i barwi wodę na mleczny kolor.



ZAPACH.
Marzenie! Jeden z piękniejszych zapachów kosmetyków, jakie miałam okazję mieć. Czuć w nim nieco brzoskwini, moreli, zapachu dżemu brzoskwiniowego albo soku o tym właśnie smaku. Pachnie słodko i bardzo, bardzo owocowo! Piękny zapach!

APLIKACJA.
Ja nakładam go na lekko wilgotną, ale nie mokrą skórę. Nałożony na mokro bardzo szybko się roztapia i nie peelinguje ciała jak należy. Zaaplikowany na lekko wilgotną skórę świetnie ściera i złuszcza martwy naskórek ale bez efektu ostrego papieru ściernego. Do tego niesamowity efekt masowania skóry... To trzeba poczuć, bo opisać jest ciężko :) Mam wrażenie, że podczas aplikacji drobinki cukru roztapiając się zostawiają na skórze olejek, który świetnie nawilża skórę.



DZIAŁANIE.
Jak wspomniałam wyżej, peeling świetnie ściera naskórek, złuszcza go, masuje skórę. Ponad to niesamowicie ją nawilża. Pozostawia nieco tłustą warstwę na skórze ale w żadnym razie nie klejącą. Po jego użyciu na pewno nie trzeba nakładać na skórę żadnego balsamu, czy też mleczka. Skóra pozostaje więc nawilżona, wygładzona i na pewno dobrze wymasowana. Czego chcieć więcej?

WYDAJNOŚĆ.
Produkt jest średnio wydajny. Ja stosuję go raz na tydzień, ze względu na bardzo mocny efekt tarcia. Trzeba go nałożyć dosyć sporą ilość, by dobrze zetrzeć skórę. Ale spokojnie na 3 – 4 miesiące powinien wystarczyć. Do tego dzięki fajnie pomyślanemu opakowaniu mamy pewność, że zużyjemy peeling do ostatniej drobinki :)

PODSUMOWANIE.
Uwielbiam ten peeling za zapach, drobinki ścierające, konsystencję, opakowanie i przede wszystkim cenę. Z dostępnością jest nieco gorzej, ale można sobie jakoś poradzić. Na pewno nie jest to produkt dla każdego. Znam jego zwolenniczki jak i zdecydowane przeciwniczki. Jest to kosmetyk z rodzaju tych, które trzeba przetestować na sobie, by wiedzieć, czy będzie dla nas odpowiedni.


Znacie ten kosmetyk? Jakie peelingi Wy lubicie? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*


Mała ale ostra zmiana w kuchni! Szwajcarskie noże ze sklepu ostry-sklep.pl :)

Witajcie po nieco krótkiej przerwie. Niestety co jakiś czas mam w pracy niezły młyn, co skutecznie uniemożliwia mi spędzanie czasu przy komputerze. Ponadto znowu dopadło mnie choróbsko... A na dworze piękne lato! :(

Ale dosyć narzekania! Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, by swoje notki i recenzje kosmetyczne przeplatać nieco różnymi, innymi tematami, niekoniecznie związanymi z kosmetykami i wizażem. Znacie mnie i wiecie, że jeśli coś jest godne polecenia i naprawdę się sprawdza – ja na pewno Wam o tym powiem. I tak właśnie powstaje ta właśnie notka.

Jakiś czas temu do testów otrzymałam dwa nożyki. Tak, tak! Nożyki! Jestem wielką fanką jedzenia i gotowania. Co prawda niezbyt często gotuję, ale uwielbiam to robić. A gdy mam okazję pracować w kuchni w towarzystwie nowych gadżetów to nie trzeba mnie długo prosić. I takim oto sposobem, pokażę Wam dziś dwa nożyki, które zawładnęły moim sercem, kuchnią i są przyczyną moich poobcinanych paznokci i poranionych palców :D Ponadto mam nadzieję, że notka będzie pomocna tym osobom, które urządzają swoje własne gniazdko. Ja co prawda już prawie rok je urządzam, ale uwierzcie mi, że jeszcze wielu rzeczy mi brakuje i wciąż szukam informacji na blogach o fajnych gadżetach do kuchni i nie tylko.

Opowiem Wam o dwóch nożykach naraz, bo niewiele różnią się od siebie. A tak naprawdę jedyną różnicą jest ich zakończenie. Jeden ma ostre, drugi nieco zaokrąglone. Oba wyglądają tak:


Nożyk na górze: KLIK 
Nożyk na dole: KLIK

Po otrzymaniu paczki i zobaczeniu nożyków pomyślałam sobie, że są niewielkie, ostrze jest cienkie a rączka plastikowa. Myślę sobie 'aha, pewnie jakaś chińska lipa'. Ale nie! Nożyki są produkcji szwajcarskiej, co daje mi do zrozumienia, że na pewno są dobrej jakości. I są! Zobaczcie je z bliska.




Ostrze jest giętkie i elastyczne ale na tyle twarde, że przy krojeniu warzyw, pieczywa czy innych, nawet tych twardych rzeczy, nic się z nim nie dzieje. Ponad to nożyki są lekkie, dobrze leżą w dłoniach i są mega, mega ostre! Przez pierwsze dni ich używania poobcinałam sobie prawie wszystkie paznokcie i prawie odkroiłam palce u rąk. Trzeba naprawdę uważać przy ich użytkowaniu, bo można sobie nimi zrobić krzywdę. Ich ostrość jest dla mnie kosmiczna. Ale jest to dla mnie niewątpliwy plus, bo nóż, jak to nóż ma być ostry i już!


Zastanawiam się jedynie nad tym, jak szybko nożyki staną się tępe. Mam nadzieję, jednak, że ze względu na pofałdowane ostrze nie stanie się to zbyt szybko. Bo prawdę mówiąc nie mam pojęcia o tym, jak się ostrzy noże z takimi ostrzami...

Ciężko jest mi powiedzieć, który z nich lubię bardziej. Oba są dobre i oba są świetnie wykonane. Jeden z nich, a dokładniej TEN dostaniecie w różnych wersjach kolorystycznych.
A teraz pokażę Wam je jeszcze raz z bliska.


KLIK. Cena: 18,90zł


To jest ten dostępny w wielu kolorach :) KLIK Cena: 16,90


Dodam tylko, że nożyki są naprawdę tanie, a cena jest zaskakująco niska w stosunku do jakości.

Musze Wam się przyznać, że odkąd mam te dwa nożyki wszystkie moje dotychczasowe akcesoria kuchenne tj noże, uważane przeze mnie za naprawdę dobre, poszły w odstawkę. Nie żałuję, że przyjęłam propozycję przetestowania tych nożyków. Teraz zabieram się za oglądaniem oferty sklepu i poszukiwaniu kolejnych potrzebnych mi rzeczy do kuchni :)

Z czystym sumieniem polecam Wam cały asortyment sklepu ostry-sklep.pl. Ja sama znalazłam tam wiele fajnych akcesoriów do kuchni, i nie są to tylko noże :)


Co sądzicie na temat takich luźnych postów oderwanych od tematów kosmetycznych? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki :*



Wpis powstał w ramach współpracy z serwisem