Jakiś czas
temu pokazywałam Wam moje zakupy z Marizy. Jeśli czytałyście
tamten wpis to wiecie, że niektóre spośród kupionych kosmetyków
wylądowały w zamówieniu po raz kolejny. I tak było właśnie z
tym peelingiem. Jest to już moje kolejne opakowanie i na pewno nie
ostatnie. Peeling, o jakim mówię to Mariza, Linia SPA,
Brzoskwinia. Jest to cukrowy
peeling do ciała z olejkiem z kiełków pszenicy. Jest to najlepszy
peeling, jaki miałam okazję używać. Nie znacie tego produktu?
Żałujcie! Zaraz dowiecie się, dlaczego tak warto się z nim
zapoznać :)
OPAKOWANIE.
Plastikowe opakowanie w pięknym brzoskwiniowym kolorze. Zakręcane
a'la słoik. Solidnie wykonane. Zamknięcie zapewnia odpowiednie
zabezpieczenie produktu znajdującego się w środku. Szata
graficzna, jak widać bardzo delikatna. Zawiera tylko niezbędne
informacje, które dla mnie osobiście mogłyby być bardziej
widoczne i czytelne. Oprócz tego opakowanie, dzięki swojej prostej
budowie zapewnia nam zużycie produktu do samego końca, co ja bardzo
lubię.
Pojemność peelingu to 200ml, a jego cena to 16,60zł.
KONSYSTENCJA.
Bardzo duże i ostre drobinki zatopione w bardzo ciekawej, ale nie
tłustej ani oleistej konsystencji. Można powiedzieć, że
konsystencja jest zwarta, gęsta, treściwa. W połączeniu z wodą
szybko się roztapia, rozwadnia się i barwi wodę na mleczny kolor.
ZAPACH.
Marzenie! Jeden z piękniejszych zapachów kosmetyków, jakie miałam
okazję mieć. Czuć w nim nieco brzoskwini, moreli, zapachu dżemu
brzoskwiniowego albo soku o tym właśnie smaku. Pachnie słodko i
bardzo, bardzo owocowo! Piękny zapach!
APLIKACJA.
Ja nakładam go na lekko wilgotną, ale nie mokrą skórę. Nałożony
na mokro bardzo szybko się roztapia i nie peelinguje ciała jak
należy. Zaaplikowany na lekko wilgotną skórę świetnie ściera i
złuszcza martwy naskórek ale bez efektu ostrego papieru ściernego.
Do tego niesamowity efekt masowania skóry... To trzeba poczuć, bo
opisać jest ciężko :) Mam wrażenie, że podczas aplikacji
drobinki cukru roztapiając się zostawiają na skórze olejek, który
świetnie nawilża skórę.
DZIAŁANIE.
Jak wspomniałam wyżej, peeling świetnie ściera naskórek,
złuszcza go, masuje skórę. Ponad to niesamowicie ją nawilża.
Pozostawia nieco tłustą warstwę na skórze ale w żadnym razie nie
klejącą. Po jego użyciu na pewno nie trzeba nakładać na skórę
żadnego balsamu, czy też mleczka. Skóra pozostaje więc nawilżona,
wygładzona i na pewno dobrze wymasowana. Czego chcieć więcej?
WYDAJNOŚĆ.
Produkt jest średnio wydajny. Ja stosuję go raz na tydzień, ze
względu na bardzo mocny efekt tarcia. Trzeba go nałożyć dosyć
sporą ilość, by dobrze zetrzeć skórę. Ale spokojnie na 3 – 4
miesiące powinien wystarczyć. Do tego dzięki fajnie pomyślanemu opakowaniu mamy pewność, że zużyjemy peeling do ostatniej drobinki :)
PODSUMOWANIE.
Uwielbiam ten peeling za zapach, drobinki ścierające, konsystencję,
opakowanie i przede wszystkim cenę. Z dostępnością jest nieco
gorzej, ale można sobie jakoś poradzić. Na pewno nie jest to
produkt dla każdego. Znam jego zwolenniczki jak i zdecydowane
przeciwniczki. Jest to kosmetyk z rodzaju tych, które trzeba
przetestować na sobie, by wiedzieć, czy będzie dla nas odpowiedni.
Znacie ten kosmetyk? Jakie peelingi Wy lubicie? Czekam na Wasze
komentarze!
Buziaki ! :*
Miałam jeden peeling solny mango&liczi Marizy i jego olejki bardzo tłuściły skórę, nie przepadam za takim efektem.
OdpowiedzUsuńTen też zostawia tłusty film na skórze ale mnie to jak najbardziej odpowiada :)
UsuńPrzekonałaś mnie, muszę go zakupić :)
OdpowiedzUsuńPolecam, polecam! :)
UsuńMiałam go dawno temu, zapach cudowny ! Niestety teraz nie mam już dostępu do tej firmy ;/
OdpowiedzUsuńI przez ciebie zaczynam myśleć, że powinnam go mieć :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym peelingu, ale jeszcze nie miałam okazji go przetestować.. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim ale nie miałam okazji testować. Wygląda apetycznie <3
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim ale nie miałam okazji testować. Wygląda apetycznie <3
OdpowiedzUsuń