środa, 26 sierpnia 2015

Całe usta w CHILLI, czyli Wibo Spicy Lipgloss :)

Jak często spotykacie się z tym, że wracacie do pewnego kosmetyku po kilku latach i nadal jesteście nim tak oczarowane, jak dawniej? Mnie nie zdarza się to zbyt często, ale ostatnio miałam okazję przypomnieć sobie o pewnym fajnym błyszczyku.
Używałam go jakieś 4 może 5 lat temu. Jakiś czas temu podczas wycieczki do Rossmanna przyciągnął mój wzrok i wylądował w moim koszyku. Ten tajemniczy pan to błyszczyk Wibo Spicy Lipgloss w kolorze nr 3. Co w nim takiego fajnego, że powrót po latach wzbudził we mnie tak miłe wspomnienia? Zapraszam do dalszej części posta.

OPAKOWANIE.
Malutkie, kwadratowe, plastikowe. Czarna zakrętka świetnie się zamyka i zabezpiecza produkt przed wydostaniem się na zewnątrz, a przy tym samoistnie się nie otwiera. Do tego przezroczysta reszta opakowania, dzięki której widać kolor i stan zużycia produktu. Ponad to brak zbędnych naklejek, czy nalepek. Opakowanie zawiera niewielką ilość kosmetyku, bo tylko 3ml i kosztuje ok 8 zł.



KOLOR.
Chłodny róż z domieszką srebrnych drobinek. Kolor jest pół transparentny, nie pokrywa ust stuprocentowym kolorem. Pięknie mieni się w słońcu i pięknie odbija światło.



KONSYSTENCJA.
Niezbyt gęsta ale też nie rzadka. Nie klei się, nie łapie włosów na wietrze i nie skleja warg. Konsystencja przyjemna w noszeniu na ustach. Nie podkreśla suchych skórek i nie powoduje przesuszenia ust.



ZAPACH.
Lekko słodki, lekko chemiczny. Czuję go tylko w opakowaniu. Na ustach nie czuję kompletnie żadnego zapachu.

APLIKACJA.
Prosta i przyjemna. Błyszczyk lekko sunie po ustach. Ma niezbyt wielki aplikator, którym możemy pomalować usta bez użycia lusterka. Produkt nie wylewa się poza kontur ust i nie sprawia kłopotu przy aplikacji.



TRWAŁOŚĆ.
Błyszczyk utrzymuje się na ustach ok 3 – 4 godziny. Jeśli się zjada to bardzo równo. Pisząc 3 – 4 godziny miałam na myśli czas, w którym jedynie mówimy ale nie jemy i nie pijemy. Wiadomo, że podczas picia, czy jedzenia błyszczyk zejdzie z ust trochę szybciej...

EFEKT NA USTACH.
Błyszczyk jest z grupy tych powiększających usta. Zawiera wyciąg z papryczki chilli, która ma działanie pobudzające i stymulujące usta. Czy ten efekt faktycznie jest widoczny? Może delikatnie widać lekko uwydatnione usta. Myślę, że jest to efekt odbicia światła i efektu pieczenia. Właśnie! Nie każdy lubi ten efekt. Wiem, że wiele z kobiet nie lubi efektu chłodzenia na ustach, jaki daje np. Carmex. Tutaj mamy efekt pieczenia. Jest to dużo bardziej odczuwalne doznanie. Może przeszkadzać wielu z Was. Ja taki efektu lubię i mnie nie przeszkadza tym bardziej, że produkt z ust schodzi po kilku godzinach a usta jeszcze chwilę pieką. Efekt warty wypróbowania ale zdecydowanie nie dla każdego.

Na górze zdjęcie w słońcu, na dole zdjęcie w cieniu przy naturalnym oświetleniu.


PODSUMOWANIE.
Błyszczyk, którego używałam kilka lat temu okazał się moim ulubieńcem do dziś dnia. Formuła się nie zmieniła, ani efekt pieczenia ust. Co prawda kolor mam inny niż wtedy, ale czy to ważne? Produkt pięknie wygląda na ustach, ślicznie odbija światło i daje lekko transparentny kolor. Zdaję sobie sprawę, że ze względu na efekt pieczenia nie każdy się z nim polubi. Warto go jednak wypróbować!

Miałyście kiedyś błyszczyk z takim efektem? Co myślicie o efektach typu chłodzenie, pieczenie itp.? Czekam na Wasze opinie w komenatrzach!
Buziaki ! :*


6 komentarzy:

  1. Nie przepadam za błyszczykami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam go w innym kolorze i bardzo polubiłam. Na zimę idealny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze tego błyszczyka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie stawiam na matowe pomadki, ale dla fanów błyszczyków to efekt jest świetny zapewne;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Kocham taki efekt:) Moje ulubione błyszczyki z Avonu zapewniają mi mrowienie i ostre chłodzenie,ale ja lubię to działanie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie wygląda na Twoich ustach, ale ja osobiście rzadko sięgam po błyszczyki :P

    OdpowiedzUsuń