Jeśli obserwujecie
mojego bloga na bieżąco wiecie, że rzadko pokazuję swoich
ulubieńców danego miesiąca. Jest to spowodowane tym, że prawie co
miesiąc są to te same produkty. Jak już się czegoś uczepię to
używam i używam aż do znudzenia. W październiku jednak wpadło mi
w ręce wiele kosmetyków, które są dla mnie nowe, a sprawdziły
się rewelacyjnie. Jeśli jesteście ciekawe, czego używałam
najczęściej w minionym miesiącu, zapraszam do dalszej części
posta!
GREEN PHARMACY -
Delikatny żel do mycia twarzy do suchej i wrażliwej skóry.
Jest to najlepszy żel do
twarzy, z jakim miałam do czynienia przez ostatnie kilkanaście
miesięcy. Cudownie oczyszcza twarz nie tylko z zanieczyszczeń,
resztek kremów ale także i makijażu. I to właśnie na demakijażu
najbardziej mi zależało. Świetnie pozbywał się wszystkiego, co
znajdowało się na twarzy od momentu nałożenia makijażu. Idealnie
radził sobie także z tuszem. Tak, dobrze czytacie – zmywałam nim
nie raz makijaż oczu. Nie piekł i nie szczypał, więc rzadko kiedy
sięgałam po płyn micelarny do zmywania tuszu i cieni. Aż do
czasu...
DERMISS – Ideal
balance, nawilżający płyn micelarny.
Od momentu, kiedy użyłam
go po raz pierwszy wiedziałam, że będzie to mój ulubieniec.
Oprócz świetnego opakowania, pompki i zapachu, cudownie zmywał
makijaż. Radzi sobie zarówno z delikatnym makijażem oka, jak i z
tym mocnym, gdzie na oku ląduje np. liner. Nie tworzy pod okiem
pandy. Dwa płatki wystarczają, by zmyć z oczu cały (!) makijaż.
Jedyny jego minus to jego mała pojemność. Używam go mniej więcej
miesiąc i mam go mniej niż połowa. Ale kupię ponownie. Jest
genialny.
PAESE – Hydro base
under make up. Baza/krem pod makijaż.
O tym produkcie pieję
już od dawna. Kończę właśnie moje drugie opakowanie. Pisałam
już o tym cudeńku TUTAJ. Bardzo długo używałam tej bazy zamiast
kremu pod makijaż. Świetnie nawilża skórę, trzyma podkład w
ryzach i do maksa minimalizuje wchodzenie podkładu w linie mimiczne.
To jest zdecydowany hit tego roku.
BEAVER – Argan oil
glimmer shine spray.
Tego produktu nie
mieliście okazji widzieć i w sumie nie wiem dlaczego jeszcze go Wam
nie pokazałam. Jest to najlepszy olejek w sprayu, jaki znam. Nie
dość, że piękne nabłyszcza włosy, to dodatkowo chroni je przed
działaniem wysokiej temperatury. Uwielbiam jego działanie i to, jak
pięknie włosy błyszczą po jego użyciu. To jeden z tych
produktów, dzięki którym zawdzięczam lśniący wygląd moich
włosów i dobry stan moich do tej pory wiecznie spalonych końcówek.
PAESE – Multivitamin
coctail. Pokład nawilżający.
Ten podkład często
widzicie na moim Insta – jeśli nie obserwujecie, to serdecznie
zapraszam! Podkład, którego piekielnie się bałam ze względu na
kolor. Wydawał mi się mocno za ciemny. Po nałożeniu na skórę
zoksydował do granic pomarańczy, po czym wtopił się w skórę i
okazał być ideałem. Ma dobre krycie, lekko świetliste
wykończenie, nie czuć go na skórze. Nie świeci się także w
trakcie dnia, a konturowanie trzyma się na nim bajecznie. Jeden z
moich ulubionych produktów Paese. Chociaż prawie każdy produkt tej
marki jest moim ulubionym. Jedna z nielicznych firm, która spełnia
moja wymagania.
PAESE – Puder hihg
definition, transparentny.
Ten puder długo leżał
gdzieś na dnie mojego kufra. Odkryłam go chyba we wrześniu i od
tamtej pory używam sumiennie co dzień. Daje piękne, wygładzone
wykończenie na twarzy, idealnie wygląda na zdjęciach. Scala cały
makijaż, dzięki czemu trzyma się on aż do zmycia. Jest moim
ulubionym pudrem do twarzy zaraz po pudrze sypkim z Pupy.
PAESE – Paletka do
konturowania.
To jest chyba największe
zaskoczenie ze wszystkich produktów, jakie dziś widzicie w tym
poście. Myślałam, że nic nie jest w stanie zastąpić mojego
ukochanego bronzera z Paese. A jednak! Ta paletka sprawiła, że od
momentu pierwszego użycia, bronzer leży i płacze w kącie...
Uwielbiam tą paletkę. Ma super pigmentację, dwa odcienie bronzerów
i puder, który służy mi nie tylko do rozjaśniania okolic twarzy
ale i do utrwalania korektora pod oczami. Stan, w jakim jest świadczy
o tym, jak intensywnie jej używam. Uwielbiam tę paletę i myślę,
że zostanie na długo w moim kufrze.
GOSH – My favourite
mascara. Tusz do rzęs.
Z tuzami tej marki się
nie lubię, o czym pewnie dobrze wiecie. Do tego także podeszłam z
dystansem. Ostrożnie go używałam i okazało się, że nie było
się czego bać. Jedyny z całej gamy maskar Gosha, który mi
podszedł. Nie kruszy się, nie wędruje po twarzy. Siedzi na rzęsach
tak, jak powinien i dba o ich piękny wygląd. Dosłownie – tusz
pięknie wydłuża i rozczesuje rzęsy mimo swojej dość gęstej
konsystencji. Dla mnie bomba.
CATRICE - Liquid
camouflage. Korektor pod oczy.
Starałam się omijać
ten korektor tak długo, jak mogłam. Znacie mnie i wiecie, że to,
co sprawdza się u wszystkich u mnie nie zdaje egzaminu. I wyszłam z
założenia, że skoro większość z tego korektora jest zadowolona
– ja na pewno nie będę. Jakże się myliłam! Korektor nie dość,
że idealnie kryje moje cienie pod oczami to trzyma się w miejscu i
nie wędruje po załamaniach skóry. Wyparł mój ulubiony korektor
Lumene, i myślę że na długo zajął jego miejsce. Jak widzicie
kończę już opakowane i wielkimi krokami zbliżam się do
kolejnego.
GOSH – To party in...
London. Paleta cieni.
Tą paletkę już
mieliście okazję widzieć TUTAJ. Myślę, że jej obecność w tym
poście nikogo nie dziwi. Bardzo często po nią sięgam, a fakt, że
tego nie widać, świadczy o jej mocnej pigmentacji. Cienia nabiera
się dosłownie minimalnie, by uzyskać maksymalny efekt. Jednym
cieniem jestem w stanie stworzyć cały makijaż oka. Uwielbiam. Dla
mnie najlepsza paleta ostatnich miesięcy, a na nadchodzący okres
świąteczno sylwestrowy będzie jak znalazł.
MAKE UP REVOLUTON –
Vivid highlighter. Pink light.
Obecność tego
rozświetlacza w tym poście dla mnie także jest zaskoczeniem. Do
tej pory najczęściej sięgałam po rozświetlacz w serduszku. Ten
urzekł mnie pięknym, chłodnym odcieniem. I mimo że nie jest tak
trwały jak jego poprzednik, to i tak używam go przy okazji każdego
niemal makijażu.
To by było na tyle, co
mam Wam do pokazania. Ciekawa jestem, czy znacie coś z moich
ulubieńców? I oczywiście jacy są Wasi ulubieńcy? Czekam na
odpowiedzi w komentarzach!
Buziaki :*
Lubię korektor Catrice :)
OdpowiedzUsuńJa także :)
UsuńZnam oczywiście korektor Catrice, ale pod oczy się u mnie nie nadaje ;) Używam go do kamuflowania niedoskonałości ;)
OdpowiedzUsuńOoo szkoda :( ale dobrze, że na twarz się sprawdza :)
Usuńmam korektor Catrice, ale u mnie pod oczy za ciężki...
OdpowiedzUsuńDla mnie nie ;-) ale wiadomo, że każdy odczuwa inaczej i każdy ma inne wymagania :)
Usuńشركة كشف تسربات المياه براس تنورة
OdpowiedzUsuńشركة مكافح بق الفراش بالظهران