Jest koniec miesiąca, więc czas na
podsumowanie kosmetyków, które uzyskały miano ulubionych w
miesiącu lutym 2014 roku.
Nie wiem, czy to dużo, czy mało? Są
to kosmetyki, których używałam w tym miesiącu naprawdę
codziennie, i z ręką na sercu mówię, że są to ulubione
kosmetyki tego miesiąca.
Żeby nie przedłużać i nie wdawać
się w zbędne wstępy – zaczynamy! :)
Miss Sporty – Liquid Concealer 01
Light
Korektor, który używam pod oczy.
Fajnie kryje, fajnie rozświetla, nie wałkuje się, nie wchodzi w
załamania, nie ściera się ani nie schodzi ze skóry, długo się
utrzymuje – czego chcieć więcej? Na pewno Wam o nim napiszę
jakąś notkę bo ten produkt naprawdę jest warty uwagi.
Thierry Mugler – Alien
Perfumy bardzo słodkie, ciężkie,
duszące ale przy tym bardzo kobiece i seksowne. Myślę, że jest to
ostatni miesiac, kiedy ich używam, bo na sezon wiosenno letni na
pewno będą za cięzkie (nie chcę nikogo udusić zapachem np jadąc
windą :D).
Maybelline – Color Tattoo 40
permanent taupe
Cień w kremie. Produkt, o którym
słyszał chyba każdy. Cały internet aż huczał od opinii na ich
temat. Nie wiem nawet, czy jest sens, zebym i ja dodała swoją
opinię na jego temat bo w jego sprawie padły już chyba wszystkie
ważne informacje i opinie, jakie mogły paść. Uwielbiam kolor,
uwielbiam konsystencję, uwielbiam efekt, prostotę, trwałość –
wszystko! Jeden z nielicznych przypadków, gdzie Internet zachwycał
się naprawdę słusznie :)
Inglot – Cenie 330M i 423P.
Dwa cienie maltretowane przeze mnie w
tym miesiacu przeokrutnie. Po perłowym brązie nie widać tak
uwielbienia, choć gościł w moim załamaniu naprawdę prawie
codziennie. Beżowo kremowy matowy 330 używany przeze mnie
codziennie, co widać po kółeczku na środku cienia :P
Używam go na całą powiekę do
wyrównania kolorytu, a także jako ugruntowanie korektora, choć
teraz już znacznie rzadziej mi do tego służy :)
Cieni z inglota nikomu nie muszę
przedstawiać i mówić, dlaczego są moimi ulubionymi cieniami :)
Czemu akurat te dwa? Bo ich połączenie
jest szybkie, proste i efektownie wygląda, mimo, że są to tylko
dwa cienie :)
Po prawej 330M po lewej 423P. |
Essence – Get Big Lashes Volume Boost
Maskara
Tusz, który kupiłam ostatnio po raz
kolejny i po raz kolejny się nim zachwycam. Daje na rzęsach efekt
sztucznych rzęs, niesamowicie je pogrubia. Jak wiecie, moim rzęsom
służy nawet tusz za 5zł, ale ten daje niesamowity efekt na moich
rzęsach. Fajna gruba szczota, taka, jakie lubię. Nie mam mu nic do
zarzucenia – jest po prostu świetny. I tani ! :)
Mariza – Cień do powiek Głęboka
Czerrń.
Czarny cień niesamowicie
napigmentowany. Pisałam o nim TUTAJ. Czarna, jak noc, matowa. Służy
mi głównie do podkreślania linii rzęs, ale używam tego cienia
także do mocnych makijaży, które, jak wiecie uwielbiam. Super,
super, super!
Essence – Pure Skin Anti-spot compact
powder
Mój niedawny nabytek, ale odkąd go
mam używam codziennie. Nie mam na razie problemów ze świeceniem
się skóry, więc nie powiem Wam, jak radzi sobie z nadmiarem sebum,
ale za to bardzo dobrze przedłuża trwałość makijażu, a przede
wszystkim korektora! Nie zapycha, nie wysusza – super!
Essence Sun Club – Bronzer 01 Ibiza
Sun. (for blondes)
W sumie ni to bronzer ni to
rozświetlacz. Napisy już dawno się starły, ale wydaje mi się, że
na opakowaniu napisane było, że to jest rozświetlacz. Nie pamiętam
– mogę się mylić, jeśli się mylę to mnie poprawcie :P Z
wytartych rzesztek jestem w stanie przeczytać jeszcze, że jest to
seria sun club, w wersji dla blondynek.
Przecudownie pachnący, piekielnie
napigmentowany paskowy bronzer. Przepięknie wygląda na opalonej
skórze, czyli w lecie. Można sobie nim zrobić krzywdę, ale w
przypadku tego kosmetyku to tylko kwestia wprawy. Kolor może jest
nieco czerwonawy, ale to zależy od odcienia skóry, na jaki się go
aplikuje i podkładu. Ale ja mu wybaczę wszystko bo jest po prostu
rewelacyjnym bronzerem! I przy tym jest bardzo wydajny! :)
Editt –
Różo-cienio-rozświetlaczo-puder
Pisałam o nim TUTAJ.
Produkt wielofunkcyjny, róż i cień
i rozświetlacz, puder może niekoniecznie, choć tak napisane jest
na opakowaniu. Daje przepiękne rozświetlenie, fajnie się
utrzymuje, jest ogromny, bardzo wydajny, dobrze napigmentowany.
Świetny będzie na okres wiosenno – letni :)
Essence – Stay with me – My
Favourite Milkshake
Błyszczyk w pięknym cukierkowo
różowym kolorze o zapachu tak słodkim, że jakbym mogła to bym go
zjadła. Nie ma drobinek, daje piękną taflę koloru na ustach,
przyjemnie się go nakłada, dzięki nieco wymyślnemu aplikatorowi,
nie wysusza ust, długo się utrzymuje i do tego kosztuje niewiele.
Polecam! :)
Real Techniques – Stippling Brush
Pisałam o nim TUTAJ i TUTAJ Używam go
codziennie do nakładania podkładu. Jest cudowny, rewelacyjny,
mięciutki, super się myje i nie gubi włosów! :)
Uff... Dotrwałyście do końca?
Miałyście coś z tego zbioru kosmetyków i akcesoriów? :):)
Zachęcam Was także do likowania mojego Facebooka by być na bieżąco ze wszystkimi nowościami :)
Buziaki :*
ta czerń mnie kusi . Uwielbima takze blyszyki z essence ale i wersja matowa jest boska :)
OdpowiedzUsuńProponuję zamówić i spróbować :) Jest rewelacyjna! :)
Usuńpędzla zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńPędzelek fajny, sama się nad nim zastanawiałam:) Cienie Inglot to moje perełki, ulubione:) Pozdrawiam i przy okazji zapraszam na nowego posta:) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńMatowe błyszczyki z essence uwielbiam ^^
OdpowiedzUsuńchyba muszę wypróbować ten tusz, reszta też jest kusząca:)
OdpowiedzUsuńTusz rzeczywiście jest świetny! Dla mnie rewelacyjny wręcz :)
Usuń