Okres
jesienno zimowy bez pomadki ochronnej do ust to czas męki. Dlatego
zawszę mam swoją w pobliżu: w kurtce, w torebce, w kosmetyczce,
przy łóżku, w łazienc. Moje usta niestety szybko się przesuszają
i zaczynają straszyć odstającymi skórkami, więc pomadka ochronna
to mój must have na zimny okres w roku. Jak wiecie do tej pory moim
ulubieńcem była pomadka Sylveco, o której pisałam TUTAJ. Zużyłam
całe dwa opakowania, po czym moja ciekawska dusza zapragnęła
zmiany. I takim oto sposobem w moje ręce wpadł Dr. Organic Aloe
Vera Lip Balm. Czy zmiana
wyszła mi na dobre?
Na początek kilka słów o firmie. Pochodzi w Wielkiej Brytanii i
jej głównym zadaniem jest tworzenie kosmetyków na bazie wyciągów
z roślin i ziół, całkowicie naturalnych. Co więcej w ofercie
firmy znajduje się kilkanaście linii kosmetyków i wszystkie,
oprócz dwóch nadają się do używania zarówno przez wegetarian,
jak i wegan. Ja ani wegetarianką ani weganką nie jestem, ale wiem,
że jest duże zapotrzebowanie na tego typu kosmetyki. Dodatkowo
powiem, że firma nie testuje na zwierzętach i za to ogromny plus!
Powracając do tematu balsamu ochronnego co mam Wam do opowiedzenia?
Może zacznę od opakowania, jak zawsze w tego typu postach. Małe,
poręczne, zamykane na zatyczkę. Sposób odkręcania trochę mnie
zdziwił, bo pokrętło znajduje się nie na dole, jak w przypadku
każdej pomadki, a na górze. I odkręca się w drugą stronę. Nie
wiem czym to jest spowodowane? Może angielskim pochodzeniem? :) Na
pewno wymaga to przyzwyczajenia. Ja używam pomadki już miesiąc i
nadal łapię się na odkręcaniu zamiast zakręcaniu i odwrotnie.
Powracając ściśle do charakterystyki opakowania: pojemność
wynosi 5,7ml, a sama pomadka przydatna jest do użytku przez 12
miesięcy od momentu otwarcia.
Cena pomadki to 14,99zł.
Bałam się zapachu tej pomadki. Niestety z racji tego, że jest
ofoliowana nie ma możliwości powąchania. Ryzyk fizyk, wzięłam
najbezpieczniejszą z nich. Aloes kojarzy mi się z zapachem
delikatnym, więc i na taki zapach liczyłam. Lekkie było moje
zdziwienie, kiedy po otwarciu pomadki do mojego nosa dotarł
słodkawy, aloesowo cukierkowy zapach. Trochę dziwne... I aż strach
się bać, jak pachnie np. mleczko pszczele albo miód manuka, skoro
zapach tak delikatny, jak aloes pachnie mi tutaj cukierkiem...
Co do konsystencji jestem bardzo zdziwiona. Na ustach jest nieco tępy
w nałożeniu. I sorry ale mnie ta konsystencja podjeżdża zwykłą
wazeliną... No naprawdę jest to uczucie ciężkiego, lekko
tłustawego balsamu na ustach. Może nie jest to najprzyjemniejsza
dla mnie formuła ale muszę przyznać, że skutecznie oblepia usta i
czuć, że nie są nagie.
Muszę przyznać, że balsam ze względu na swoją gęstą
konsystencję jest mega wydajny! Używam go już miesiąc i zużyłam
dopiero ok 0,5 cm, a używam tego balsamu naprawdę kilkukrotnie w
ciągu dnia. Myślę, że jedno opakowanie spokojnie wystarczyłoby
na całą zimę. Jeśli zapytacie o trwałość na ustach to powiem
Wam, że nie trzyma się zbyt długo. Ja nie mam tendencji do
zjadania pomadek, a ta jakoś nijak nie chce chronić moich ust
dłużej niż godzina. Po tym właśnie czasie od aplikacji już
czuję, że moje usta wołają o pomoc...
Aplikacja nie jest super bajeczna ale też do złych nie należy.
Pomijając problem z kierunkiem wydobycia balsamu do ust i tępawą
konsystencją, jest ok. plusem jest to, że dzięki schowanemu
pokrętłu, pomadka w kieszeni, czy torebce sama się nie odkręci.
Jeśli
miałabym napisać coś o działaniu tego balsamu to niestety słowa
'super' na pewno bym nie użyła. Dla mnie działanie jest takie
sobie, czyli totalnie normalne. Żadnego efektu wow nie zauważyłam.
Dba o usta i je chroni tylko wtedy, kiedy faktycznie na ustach jest.
Jak zejdzie, efekt pieczenia i suchości powraca. Spodziewałam się
czegoś naprawdę super, mając doświadczenie z inną, także
naturalną pomadką. Ta także (teoretycznie) jest naturalna ale
działanie ma niewiele lepsze od zwykłej wazeliny kosmetycznej.
Także jeśli macie ochotę wydać 15zł na coś, co niewiele różni
się od wazeliny za 3zł, to jak najbardziej polecam. Przynajmniej
przekonacie się, jak nie pachnie aloes i jak wydać 5 krotność
wartości wazeliny kosmetycznej na wazelinę w wersji lux.
Znacie tą firmę? Miałyście przygodę z tymi brytyjskimi
kosmetykami? Zachęcam do wyrażania opinii w komentarzach!
Buziaki ! :*
Balsam został zakupiony przeze mnie.
miałąm chyba kiedyś podobną pomadkę albo niemalże identyczną z dr Organic właśnie i miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńKochana klikniesz w linki w najnowszym poście :
http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2016/02/stylizacja-z-shein-torebka-z-fredzlami.html ?
Z góry dziękuję ;*
Kojarzę firmę ;p
OdpowiedzUsuń