Niech zgadnę: jedyną
rzeczą, której nie może zabraknąć w makijażu jest tusz do rzęs.
Mam rację, prawda? Żadna z nas nie jest w stanie ukończyć
makijażu dopóki nie pomaluje swoich rzęsidełek. Zgadzacie się ze
mną?
A czy zgodzicie się ze
stwierdzeniem, że prawie większość z Was robi to źle? Tzn źle
używa tuszu, źle go przechowuje i źle o niego dba? Kontrowersyjne
stwierdzenie? No to czytajcie dalej, a w komentarzu dajcie znać, jak
się odnosicie do tematu :-)
Zacznijmy od tego, że
ważność tuszu od momentu otwarcia różni się w zależności od
firmy, ale waha się ona między 3 a 6 miesiącami. Warto
przestrzegać tej granicy, bo oko, jako wrażliwa część naszego
ciała narażona jest na działanie przeterminowanego tuszu. Ale
często dzieje się tak, że wyrzucamy tusz nim minie sugerowana data
przydatności do użycia. Dlaczego tak się dzieje? I czyja to jest
wina? Zaraz Wam wszystko opowiem!
Pierwsza rzecz, jaką źle
robimy, to nie dokręcamy tuszu. Za słabo, za szybko, na szybko lub
czasem w ogóle pozostawiamy jedynie szczoteczkę wetkniętą w
opakowanie i tyle. Pozwalamy na to, by powietrze dostawało się do
środka, przez co tusz powolutku i po cichutku wysycha. Przyznajcie
się, ile razy zdarzyło Wam się źle zakręcić tusz? No właśnie...
Drugi błąd to złe przechowywanie. Często tusz trzymamy na toaletkach, gdzie z racji tego, że często go używamy, leży sobie gdzieś na wierzchu, jak my to mówimy 'pod ręką'. Zapytacie pewnie, a co to ma do rzeczy? A no to, że często nasze toaletki stoją w pobliżu okna, prawda? Prawda! A co za tym idzie, mamy na nich dużo światła słonecznego, prawda? Prawda! A więc co się dzieje z tuszem, kiedy muska go słońce? Grzeje się... A to jest dla niego szkodliwe tak samo, jak i dla nas smażenie się na solarium... Kosmetyki nie lubią ani światła ani ciepła. Pamiętajmy o tym.
Ale czy to wszystko, co ma
pływ na stan naszego tuszu? Otóż nie... Jeśli dwa pierwsze błędy
Ciebie nie dotyczą, być może po prostu ŹLE UŻYWASZ TUSZU. Tak,
tak moje drogie Panie! Moje obserwacje zarówno prywatne, jak i zawodowe dały
mi mocno do myślenia i wskazują jednoznacznie, że nie potrafimy
prawidłowo używać tuszu do rzęs.
A jak to robić? To
proste!
Po pierwsze nie
'pompujemy' tuszu. To jedna z gorszych rzeczy, jaką możemy
zafundować naszej maskarze, a także później naszym oczom. Podczas
'pompowania' do tuszu wtłaczamy powietrze, co powoduje jego
gęstnienie i wysychanie.
Jak to prawidłowo robić?
Włożyć szczoteczkę i kręcić nią tak, jak kręcimy
błyszczykiem, kiedy się kończy. Stosując tę zasadę zobaczycie,
jak bardzo duży wpływ ma to na jakość i użyteczność tuszu.
Po drugie, jak już sobie
ładnie 'wypompujemy' tusz, to zazwyczaj na samym czubku zbiera się
nadmiar. I co wtedy robimy? Wycieramy o brzeg opakowania! BŁĄD!!
Podczas, kiedy my sobie malujemy rzęsy, nadmiar tuszu zostawiony
sobie przez nas na krawędzi opakowania po prostu wysycha. A potem
taki wyschnięty jest przez nas włożony razem ze szczoteczką do
środka. I co w związku z tym? A no to, że ten wyschnięty nadmiar
powoduje wysychanie maskary.
Jak prawidłowo to zrobić?
Najlepiej nadmiar tuszu wytrzeć o chusteczkę, płatek kosmetyczny
lub nawet dłoń, kiedy nic nie mamy pod ręką. To będzie znacznie
lepsze niż pozostawianie nadmiaru na tym biednym opakowaniu.
Myślicie, że to nic nie
znaczące szczegóły? Ja także tak myślałam, dopóki nie
otworzyłam sobie nowego opakowania i obiecałam sobie, że będę
uważnie je zamykać i pilnować się podczas aplikowania. I jaki
były efekty? Tusz nie zgęstniał mi tak, jak zawsze miał to w
nawyku, nie kruszył mi się, nie odbijał, a przede wszystkim służył
mi pełne pół roku, czyli cały okres przydatności. I śmiało
służyłby nadal, ale nie mam zwyczaju używać tuszu dłużej
niż pół roku...
Ponad to taka moja mała
rada, a nawet dwie.
- Im rzadziej moczysz tusz podczas malowania rzęs, tym lepiej.
- Warto raz na jakiś czas umyć szczoteczkę płynem micelarnym, na niej tej zbiera się zaschnięty tusz. (najlepiej użyć do tego bawełnianej szmatki bądź ręcznika – nie pozostawią w szczoteczce niechcianych 'paprochów').
Dlatego tak ważne dla
nas, moje drogie jest to, byśmy nie otwierały tuszu w drogerii, czy
perfumerii, nawet jeśli nie ma do niego testera. Nie ma testera? Nie
otwieraj pełnowartościowego produktu, nie zaglądaj do niego.
Poszukaj tuszu, który ma tester, bądź odpuść sobie kupowanie. W
ostateczności możesz sprawdzić także wygląd szczoteczki w swoim
smartfonie – przecież w dzisiejszych czasach to żaden problem,
prawda?
To taka mała dygresja w
nawiązaniu do trwających promocji w Rossmannie. Ja nie chodzę do
tej drogerii w ogólne, nie ważne, czy są promocje, czy ich nie ma,
pisałam o tym TUTAJ. Marzy mi się dzień, w którym każda kobieta
w drogerii będzie miała świadomość co to jest tester i do czego
on służy...
Co o tym wszystkim
sądzicie? Jak Wy używacie tuszu? Uważacie przy jego użytkowaniu,
czy robicie wszystkie błędy, o których pisałam. Jestem bardzo
ciekawa Waszej opinii! Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki ! :*
Przyznaję się, że nadmiar tuszu zdarza mi się wytrzeć o brzegi opakowania, ale reszta jest u mnie na medal :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie jest tak źle - brawo! :*
UsuńPrzydatny post, ja na szczęście postępuję prawidłowo :D
OdpowiedzUsuńUff kamień z serca mi spadł :-)
UsuńNajgorsze jest pompowanie.
OdpowiedzUsuńOj taaaaak... Ostatnio widziałam, jak kobieta w drogerii pompowała tusz tak mocno, jakby miała z niego masło ubić...
UsuńTeż mam nadzieję, że nadejdzie dzień gdy nikt nie będzie otwierał kosmetyków w drogeriach, perfumeriach.
OdpowiedzUsuńNa taki dzień i ja czekam :)
UsuńStaram się przestrzegać zasad higieny tym bardziej że moje oczy są mega wrażliwe i reagują alergicznie na wszystkie nieprawidłowości w pielęgnacji jak i higienie.
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj :-) Przy wrażliwych oczach trzeba bardzo się pilnować ;-)
Usuń