Jakiś czas
temu pokazywałam Wam na moim profilu na Instagramie płyn micelarny,
którego byłam bardzo bardzo ciekawa. Jest to micel, na który długo
się czaiłam. Podchodziłam do niego, czytałam, patrzyłam,
rezygnowałam, po czym wracałam ponownie aż w końcu do kupiłam.
Co to za produkt? Tołpa dermo face pfysio, płyn micelarny do
mycia twarzy i oczu. Po zużyciu całej dużej butelki płynu z
Garniera, o którym pisałam TUTAJ, miałam wobec niego dosyć duże
wymagania. Czy sprostał? Przekonacie się, jeśli przewiniecie posta
nieco niżej :) Zapraszam do czytania.
OPAKOWANIE.
Duża, masywna butelka o bardzo ciekawej szacie graficznej. Mam
wrażenie, że wszystko jest tu na swoim miejscu, a każda etykieta
jest umieszczona z pomysłem i konsekwencją. Oczywiście wszystkie
produkty tej firmy utrzymane są w równie pięknej stylistyce
opakowań. Co do samego opakowania. Posiadam dużą butelkę o
pojemności 400ml. I wszystko byłoby ładnie i pięknie, bo dobrze
leży w dłoni i ładnie wygląda, oprócz dwóch małych rzeczy. Po
pierwsze podczas pierwszego użycia urwałam kawałek korka, który
zabezpiecza butelkę przed wylaniem płynu. Liczyłam na znacznie
lepszej jakości plastik. Po drugie płyn podczas wylewania na płatek
wylewa się przez korek! I nieważne, czy zrobię to szybko, czy
wolno, ostrożnie, czy nie, on i tak się wyleje. A szkoda, bo nie
lubię, kiedy coś na darmo się marnuje...
Za 400ml zapłaciłam 19,99zł.
ZAPACH.
Bardzo delikatny. Pachnie dla mnie jak jakiś luksusowy produkt.
Delikatnie, ale wyczuwalnie. Jeden z lepszych zapachów kosmetyków,
jaki miałam okazję poznać. Lekki dla nosa, nie drażni go, jest
ulotny, dzięki czemu czuć go jedynie przez chwilę.
DZIAŁANIE.
Podczas pierwszej aplikacji, tak jak i w przypadku Garniera nie
polubiłam go. Wylewało się go dużo, wlewał się do oka i niezbyt
dobrze radził sobie z makijażem. Po kilku dniach nauczyłam się
używać go w mniejszej ilości, aczkolwiek ciężko było ze względu
na to, że przez nieszczęsny korek produkt się wylewał... No nic.
Kiedy już uporałam się z dozowaniem produktu pojawiło się
szczypanie oczu... O ile nic nigdy mnie nie piekło, to właśnie
mnie piecze. Na szczęście trwało to kilka dni i nigdy już nie
powróciło więc wybaczam. I o ile nauczyłam się wylewać tyle ile
trzeba i oczy też przestały mnie piec o tyle produkt niestety nie
przypadł mi do gustu. Jest dobry, nie mogę powiedzieć, że nie.
Ale trzeba się trochę namęczyć, by zmyć nim makijaż. I tak, jak
w przypadku Garniera cały wstępny demakijaż został wykonany 3
płatkami, tym płynem zużywam dokładnie 2 razy tyle płatków. Po
2 na każde oko i 2 na całą twarz... Próbowałam wylewać go
więcej na płatek z myślą, że lepiej zmyje makijaż ale kończyło
się to wlewaniem się płynu do oka i nieprzyjemnym uczuciu. Także
zmywa, zły nie jest, bo znam wiele dużo gorszych płynów, ale
miałam co do niego duże i niestety nie sprostał.
Co do łagodzenia – faktycznie jest dla skóry delikatny.
Pielęgnuje ją, nie podrażnia, prawie nie przesusza. Piszę prawie,
bo mam wrażenie, że lekko wysusza okolicę oczu.
I przypomniało mi się jeszcze jedno. Zostawia przez chwilę na
skórze uczucie wilgotnej skóry, co potem przechodzi w lekko kleisty
film na skórze. Nie jest to może tłustość, ale bardzo
nieprzyjemne uczucie. Na pewno nie jest to odczucie świeżej skóry
po demakijażu.
WYDAJNOŚĆ.
Na zdjęciu widzicie dokładnie połowę opakowania, którego używam
od połowy października. Nie uważam go za mega wydajny produkt, ale
nie jest też źle. Gdyby się nie wylewał podczas nakładania na
płatek na pewno byłby wydajniejszy.
PODSUMOWANIE.
Nieco się rozczarowałam. Od tej firmy spodziewałam się czegoś
naprawdę super. Produktu, który zawładnie moim sercem i sprawi,
że skuszę się na więcej produktów tej firmy. Nie jest to zły
produkt, bo zmywa makijaż, ale niestety sprawia to nieco trudności.
Nie używa się go miło, szybko i przyjemnie... A szkoda, bo
zapowiadało się świetnie. Bardzo chciałam go przetestować i jak
się okazało nie było powodu, by się tak śpieszyć... Cena na
pewno niektórych przerazi bo w regularnej cenie kosztuje ponad 30zł.
Powiem tak: jeśli zmywałby makijaż tak, jak trzeba, był bardziej
wydajny i miał lepsze opakowanie na pewno bym go poleciła.
Także jeśli chcecie go przetestować, nie będę Wam go odradzać,
bo po raz kolejny powtarzam, że nie jest to zły produkt. Być może
Wam przypadnie do gustu i Wy będziecie z niego zadowolone. Póki co
testuję inne produkty tej firmy i jestem w pełni oczarowana, tak,
jak byłam zachwycona żelem peelingującym, o którym pisałam
TUTAJ. Ale o nowościach i recenzjach za jakiś czas :)
Znacie ten produkt? Jakie macie odczucia co do firmy Tołpa? Co
polecacie, a czego nie? Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Buziaki ! :*
Szkoda, że cię rozczarował. Ja jeszcze nic nie miałam z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba się przekonać dosłownie na własnej skórze czy produkt sprawdzi. Szkoda, że w Twoim przypadku ten się nie spisał. Ja nigdy go nie używałam :)
OdpowiedzUsuńMnie też niczym nie zachwycił ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak słabo się sprawdził. Nie dobrze też że szczypie w oczy bo mi zawsze trochę preparatu się tam dostaje ^^
OdpowiedzUsuńMoja współlokatorka jest dermokonsultantką Tołpy. Zdecydowanie chętniej sięga po Sylveco :P
OdpowiedzUsuńMamy stały dostęp i do Tołpy i do Sylveco no i cóż... Sylveco zdecydowanie lepiej spełnia obietnice producenta :)