Witajcie!
Rano wiosna, a teraz deszcz i ciemnica za oknem... Ale u mnie będzie
kolorowo! Dziś na tapecie coś, co spowoduje, że nasze usta przez
ładnych kilka godzin pozostaną pokolorowane. Znacie markę
Baolishi? Ja także nie znałam. Nie mam zwyczaju kupować
kosmetyków w tzw. sklepach po 5zł, ale ta pomadka tak się do mnie
uśmiechała, że nie mogłam jej nie wziąć. Co prawda wolę
błyszczyki od pomadek, ale szminkę w mocnym i soczystym kolorze
trzeba mieć! Kupiłam ją dawno, dawno temu i leżała używana od
czasu do czasu. Za co ją lubię, a co mam jej za złe? Jeśli
jesteście ciekawe, zapraszam do czytania.
OPAKOWANIE.
Lekkie opakowanie, w pięknym, żółtym kolorze. Ma piękny kształt,
co mi się bardzo podoba. Pomadka ma nietypowe, przez co od
razu przyciąga wzrok :) Ponad to: zatrzask działa bardzo sprawnie i
skutecznie zamyka sztyft w opakowaniu, dzięki czemu chroni wnętrze
przed czynnikami zewnętrznymi. A na opakowaniu: oprócz gramatury (3,5
grama), nazwy firmy i numerku koloru na opakowaniu nie znajdziemy
nic.
KOLOR.
Dla mnie jest to połączenie czerwieni, różu, pomarańczu. Taki
mix, który ciężko określić. Zdjęcia nie oddały intensywności
koloru. Kolor na ustach po nałożeniu jest identyczny, jak w
sztyfcie. I wcale nie trzeba się przy tym napracować. Pigment jest
tak mocny, że raz, dwa i kolor na ustach jest kopią tego, co w
sztyfcie.
PIGMENTACJA.
Pomadka jest mega napigmentowana. Dwa pociągnięcia sztyftem po
ustach sprawiają, że nabierają soczystego, czerwono – różowo –
pomarańczowego koloru. Oczywiście pigmentację możemy stopniować.
Gdy zależy mi na nieco delikatniejszym kolorze, ale trwałym,
wklepuję pomadkę palcem lub po prostu lekko przykładam sztyft do
ust aż do uzyskania pożądanego koloru.
KONSYSTENCJA.
Za to właśnie jej nie lubię. Jest sucha, twarda, tępa. Ciężko
rozprowadza się na ustach. Ale kiedy już uda nam się ją nałożyć,
zostaje tam na wiele godzin.
ZAPACH.
Obłędny! Cytrusowy, owocowy, świeży. Pachnie trochę, jak guma
balonowa, trochę jak cukierki. Czuć tam wiśnię, czereśnię... W
każdym razie coś bardzo podobnego. Bardzo fajny zapach, niestety na
ustach się nie utrzymuje.
APLIKACJA.
Jak już wspomniałam wyżej, pomadka jest sucha i tępa. Ciężko
sunie po ustach, wymaga nieco cierpliwości przy aplikowaniu na usta.
Ale ja mam na nią sposób! Zamiast sunąć nią po ustach, wklepuję
ją delikatnie w usta palcem lub sztyftem, dzięki czemu dodatkowo
stopniuję kolor. Często nakładałam ją na balsam do ust i
aplikowało się ją nieco lepiej, choć pomadka traciła wtedy na
intensywności.
TRWAŁOŚĆ.
Pomadka na ustach wytrzyma wszystko! Jedzenie, picie, długie rozmowy
– nic nie jest jej straszne. Wpija się w usta i za cholerę nie
zejdzie. Tzn zejdzie :) po kilku godzinach zaczyna blaknąć. Ale
schodzi równo, nie wyciera się w kącikach, nie zbiera w bruzdach.
Jest tak mocna, że potrafi pofarbować skórę wokół ust, gdy
lekko się rozmaże.. Ciężko także ją zmyć. Płatek i płyn
micelarny ledwo sobie z nią radzi. Naprawdę hardkor trwałości!
WYKOŃCZENIE.
Zdecydowanie lekko satynowe przez pierwsze kilka minut, później
absolutnie matowe, powiedziałabym nawet ze perfekcyjnie matowe. I co mnie zdziwiło najbardziej? Nie wchodzi w załamania i nie podkreśla suchych skórek, jak wszystkie matowe pomadki, które mam! Ja
lubię nakładać na tą pomadkę przezroczysty błyszczyk, co
daje fajny efekt. Niestety żaden błyszczyk na tej pomadce nie
trzyma się zbyt długo.
PLUSY /
MINUSY.
Pomadka ma swoje plusy i minusy. Zacznę może od plusów. Kolor,
przepiękny, unikatowy, głeboko nasycony. Trwałość jest
powalająca. Nie mam niczego innego, co na ustach byłoby takie
trwałe. Zapach jest bezsprzecznie jej dużym atutem, tak
samo, jak cena – jedyne 6,50 :) Z dostępnością jest
gorzej, ale myślę, że bez problemu jest do kupienia w necie. Nie
zbiera się w bruzdach, ale za to potrafi zafarbować skórę wokół
ust :)
Tyle z plusów, napiszę teraz o minusach. Strasznie, ale to
strasznie wysusza usta. Ja wiem, wiem, że wszystko, co
długotrwałe jest wysuszające, ale żeby aż tak?! Ponad to wpija
się w usta i nieprzyjemnie na nich zastyga, co nie jest komfortowe
przez pierwsze kilkanaście minut od aplikacji. Skład, aż
strach się bać, co w niej może być... Mało znana firma, mało
znany kosmetyk, sprzedawany w wątpliwym sklepie. Dobrze, że oprócz
wysuszenia ust, z którym sobie radzę, nie spowodowała niczego
złego na ustach.
PODSUMOWANIE.
Pomadka ma swoje wady i zalety. I tak ją lubię, mimo że z moich
ust robi wiór. Na jakąś okazję świetnie się sprawdza bo wiem,
że nie muszę się martwić, czy kolor i stan moich ust nie wymaga
natychmiastowego poprawienia. Na pewno nie jest to pomadka dla osób,
które nienawidzą mieć suchych i matowych ust.
Co sądzicie o takich tanich, niepopularnych pomadkach? Kupujecie
kosmetyki w chińskich centrach lub sklepach typu 'wszystko po 5zł'?
Lubicie takie mocne pomadki na ustach, czy zdecydowanie wolicie
błyszczyki i lekkie, nawilżające pomadki? Czekam na Wasze
komentarze!
Buziaki ! :*
PS. Zapraszam Was na Intagram, gdzie biorę udział z wyzwaniu
#7dni7pomadek i pokazuję kilka moich perełek :) Jeśli chcecie
obejrzeć klikajcie poniżej :)
Śliczny kolor ale nie lubię suchych pomadek 😞
OdpowiedzUsuńKolor świeny :) Na szczęście używam jej rzadko więc sporadycznie mogę się dla niej pomęczyć z suchymi ustami :)
UsuńŚliczny kolor ale nie lubię suchych pomadek 😞
OdpowiedzUsuńAleż ciekawy wynalazek :)
OdpowiedzUsuńO tak! :) mam nawet wrażenie, że to farba w sztyfcie do ust :)
Usuńjakie opakowanie śmieszne, a sam kolorek fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie fajne, takie inne :) a kolor jest mega :)
UsuńOpisywałam podobną pomadkę na blogu :)
OdpowiedzUsuńA tak tak ☺ czytałam ☺
UsuńA tak tak ☺ czytałam ☺
UsuńKolor ma przepiękny! Soczysty, intensywny - idealny na lato :)
OdpowiedzUsuńszkoda że wysusza usta:(
OdpowiedzUsuńgenialny kolor, ale też nie lubie kiedy wysusza usta:(
OdpowiedzUsuńBrałabym za samo opakowanie :D
OdpowiedzUsuńKolor mega..jednak opakowanie to dla mnie tragedia :D
OdpowiedzUsuń