Witajcie Kochane! Dziś wpis gościnny z udziałem @alisjamakeuphobby. Czasem w życiu bywa tak, że poznajemy bardzo miłą osobę i świetnie się z nią dogadujemy. Jako, że jestem osobą lubiącą kontakty z ludźmi, postanowiłam, że wprowadzę na swojego bloga serię wpisów gościnnych. I pewnie bym o tym zapomniała, gdyby nie przemiła koleżanka z Instagrama, która nie posiada swojego bloga, chociaż bardzo ją do tego namawiałam. Nie chciała pisać u siebie więc wpadłam na pomysł, by wprowadzić w życie plan, który wpadł mi do głowy już dawno. I oto jest! Zapraszam Was do przeczytania tego, czym częstuje nas A. Naprawdę warto wyciągnąć z tego wpisu to drugie, niedosłowne dno. Jesteście ciekawe? To zaczynamy!
__________________________________________________________________________________
Na
wstępie chciałabym podziękować mojej kochanej Alience za to, że
mogę u niej zagościć. Pomysł na to, żebym skrobnęła parę słów
zrodził się na Instagramie. Jakoś tak od słowa do słowa i siedzę
sobie w ten pochmurny i szary dzień, popijam kawusie i pisze
pierwszy raz w swoim życiu coś blogowego w takim formacie.
Długo
myślałam nad tym, co napisać, co chce zdradzić, a czego nie i co
miałoby jakikolwiek sens. I w sumie jakiś tam zarys mam, ale
postawiłam na spontaniczne pisanie, wiec to będzie post o tym, co
mi w duszy gra, o tym, czemu jest jak jest i o tym, co sprawiło, że
jestem w takim miejscu swojego życia. Dobra! Zamieszałam, wstęp
napisałam, więc lecę z tym koksem.
Pewnie
niektóre z Was wiedzą, że jestem na Instagramie, że coś tam
sobie wstawiam i lubię mazidełka, szczególnie te do makijażu
oczu. Liczba obserwacyjnych mnie, wspaniałych kobiet rośnie z
każdym dniem. I sama jestem w szoku, że tak się dzieje, więc
korzystam z tej okazji, że mogę napisać więcej niż zwykle i
podzielić się trochę moimi przeżyciami, które doprowadziły mnie
do założenie profilu na Instagramie. Bo nie było to takie ot sobie
kapryśne postanowienie. Wiąże się z tym pewna historia, o której
chciałam Wam opowiedzieć, a jednocześnie dać Wam motywację i
siłę do zmiany samych siebie.
Jak
widzicie na zdjęciu jestem młodą kobieta, zakochaną, szczęśliwa,
myślę, że kreatywną i pełną pomysłów na urozmaicenie sobie
dnia i naszego, tj. mojego i mojego męża życia.
Ale
nie było tak zawsze. Jak to w życiu bywa, czasami stajemy przed
murem i często jest to mur, który budujemy sobie sami. Z przyczyn
czasem niezależnych do końca od nas. Chociażby dlatego, że
rodzice uczą i wmawiają nam rzeczy, które w naszych czasach są
po prostu niemożliwe i nie maja racji bytu. A nawet jeśli są, to
inni „zjadają nas“, bo jesteśmy tacy, jacy jesteśmy i nie
potrafią nas zaakceptować.
No
i jak tak żyłam 29 lat, w przekonaniu, że muszę być zawsze dla
każdego, bo, jak mówiła moja kochana Mama: „Bóg ci to
wynagrodzi“. Wynagrodził najwspanialszym mężem, którego kocham
ponad wszystko. Ale co z tego, kiedy przyszedł taki czas, że
nastała ciemność, szarość, bezsilność, strach o wszystko i
bardzo smutne dni i miesiące. Miesiące, w których zagubiłam
siebie, zapomniałam kim jestem i gdzie jest moje miejsce i po co
jestem. Z jednej strony nie było mi to obce bo jestem terapeutka i
pracowałam z ludźmi, którzy to samo przechodzili. Ale ja?! Zawsze
uśmiechnięta, pełna energii i nowych pomysłów, silna kobieta,
nagle mam ścianę przed sobą?! Ścianę, której nie potrafię
przeskoczyć ani obejść i nikt mi w tym nie może pomóc? Często
padały pytania dlaczego ja?! I choć na ogół nic nie daje takie
zadręczanie siebie, bo odpowiedz sama nie przychodzi, to wiem, że
jest ważne, bo to są typowe fazy, gdy się przechodzi kryzys w
życiu.
Zaczęłam
zadawać sobie pytanie czego ja w życiu chce i czy aby na pewno
dotychczasowe życie było takie, jakie bym chciała, żeby było. W
oczach innych było jak bajka. Mając 19 lat zakochałam się po uszy,
wyjechałam sama do Niemiec, zrobiłam kursy językowe. Miałam w ich
oczach lepsze życie, bo było mnie stać na więcej. Zrobiłam
studium i to po niemiecku itd. Ale nikt nie pytał, czy nie tęsknię,
czy nie brakuje mi tu czegoś. A brakowało! Rodziny i przyjaciół i
brakuje do dziś. Zdałam sobie sprawę z tego, ż nie wszystko jest
tak, jak bym chciała, żeby było. A to dlatego, że robiłam w
życiu te niby 'ważne' rzeczy, te duże, które każdy musi i
powinien robić, a zapomniałam o tych małych, najmniejszych.
Zawsze
chciałam tańczyć, ale nie w domu, w pokoju kiedy nikt nie patrzy,
tylko na jakimś kursie i nigdy nie poszłam, bo jak? Praca, studium,
obowiązki w domu, a bo kasy szkoda. No i tak mijał rok za rokiem.
Zawsze malowałam jakieś obrazy, uwielbiałam kolory i rysunki,
lubiłam kolorowe ubrania i nie patrzyłam na to, że akurat czerń
jest w modzie. A co ja robiłam w tym kierunku? Co robiłam, żeby
zająć się swoimi pasjami? NIC! Bo kiedy i po co? Po co mam malować
i co będę z tym robić? A w ogóle to szkoda czasu, bo obowiązki
są ważniejsze. Łapałam sie na tym, że godzinami oglądałam You
tube`a i siedziałam na googlach, czytałam rożne komentarze na
rożne tematy, podziwiałam te wszystkie dziewczyny, które mówią o
sobie i pokazują nam kawałek swojego życia, a zarazem maja swoje
hobby i znajdują na to czas.
W
końcu przyszedł taki dzień, że dotarło do mnie, kim jestem i że
chce z życia czerpać przyjemność tez z tego, co lubię robić, ze
swoich pasji i zainteresowań, a nie z tego co muszę robić.
Od
wielu lat zawsze miałam ładnie pomalowane paznokcie, dbałam o
włosy, malowałam sie ale zawsze używałam tego samego, wkradła
się rutyna. A że to był czas wielkich zmian, postanowiłam
próbować wszystkiego, co mi się podoba. Zaczęłam od siebie, bo
tak musiałam. Nie jesteśmy w stanie nic zmienić, jeśli nie
zaczniemy od samych siebie. Zaczęło sie u mnie robić kolorowo: na
twarzy, na oczach no i co najważniejsze – we mnie w środku. To
brzmi tak, jakby to trwało 5 miesięcy, ale nie Kochane, to trwało
2 lata. I powiem Wam, że gdzieś tam w środku jeszcze jestem
czasami zagubioną kobietą, ale nauczyłam sie z tym żyć i walczę
z tym do tej pory. I teraz jestem wdzięczna losowi, że miałam
przed sobą taki mur, bo dotarło do mnie, co jest dla mnie ważne i
odnalazłam sama siebie w sobie samej.
Pomysł,
żeby wstawiać fotki na Instagrama nie był mój. Najwspanialszy
przyjaciel, którego nazywam moim „bratem“, bo jest to moja
bratnia dusza, pewnego dnia mi to zaproponował. Pokręciłam nosem i
tyle, pomyślałam, że to nie dla mnie. Miałam stronę na Facebooku
i mi to wystarczyło, choć zawsze dziwiłam się, że tylu znajomych
mnie do tego zachęcało i trzymało kciuki, a teraz każdy tylko
chciałby żebym mu coś poleciła i zrobiła makijaż, a ciężko
jest im polubić moje zdjęcia albo napisać komentarz. Nieważne,
chyba jestem za krótko w temacie i widocznie tego nie kumam, albo
niektórzy maja like´i na zapas, albo je zbierają dla innych. Ja
niczego na siłę nie zbieram. I każde, nawet pojedyncze polubienie
jest dla mnie naprawdę wiele warte. Powiem tak: brat się nie
pomylił! Instragram przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Codziennie poznaję nowe kobiety, które mnie fascynują i urzekają
swoją silą, energią, determinacją, swoją walką z problemami.
Jestem wdzięczna za każdy komentarz i za każdy like, za to, że
ktoś interesuje sie tym, co na co dzień przynosi mi wiele radości
i tym co porostu lubię robić.
Napisałam
i teraz siedzę i myślę, po co to komu? Hmm... Może po to,
żebyście nigdy nie zapomniały o tym, co w życiu jest
najważniejsze, nie zagubiły sie nigdy w sobie, a jeśli nawet, tak
sie stanie to żebyście wiedziały, że się da to zmienić! Da sie!
Znowu siebie odnaleźć. Ja odnalazłam się w moich kolorach i w
tańcu. Najlepsza nie jestem, ale super wychodzi mi kręcenie
zadkiem. A co mi tam! Najważniejsze, że sprawia mi to
przyjemność. A kosmetyki dają mi tyle radości, że postanowiłam
być lepsza i zrobić sobie kurs w tym kierunku!
Kochane
róbcie codziennie coś tylko dla siebie. Nawet coś najmniejszego!
Może teraz ktoś pomyśli: „jaka głupia, ja wiem to już od
dawna“. Ciesze sie z tego, że wiesz. Mi nie zostało to niestety
przekazane. Moja mama, najlepsza na świecie, przekazała mi obraz
kobiety, która wszystko robi dla wszystkich, nic dla siebie. Ona
daje rade – ja nie dałam. Ale wiem, że jestem szczęśliwsza niż
ona. Po tylu latach poświęcania sie, sama widzi, że za mało
robiła sama dla siebie. Zawsze była dla dzieci, taty, dla rodziny,
znajomych, domu, obowiązków, pracy itd…
KOCHAJMY
SAME SIEBIE!
Buziaki
wielkie, Alicja.
Niektóre
rzeczy mamy wpojone nieświadomie wiec mając 29 lat uczę sie godzić
to wszystko razem. Odnajduję się na razie w Instragramowym
blogowaniu i tak mi dobrze. Nie jestem mega popularna i nawet nie mam
jakiejś mega wielkiej ilości obserwujących. I mimo tego cieszę
się każdym nowym dniem, w którym uczę się nowych rzeczy. I
dopóki czerpie z tego blogowania tyle przyjemności, będę w tym
trwać, bo w pierwszej kolejności robię to dla siebie. I nauczyłam
sie ze sama z siebie mogę być dumna. Ale nie jest łatwo poklepać
samą siebie po ramieniu i powiedzieć „dobrze to zrobiłaś
Kochana!”.
Życzę
Wam Kochane czasu dla siebie, dla waszych pasji, tego abyście miały
odwagę mówić sobie każdego dnia „jestem piękna, jaka jestem i
to co robię, robię dobrze, bo robię to na tyle, na ile potrafię i
dobrze mi z tym”. Myślmy w pierwszej kolejności o sobie, a wtedy
będziemy mogły myśleć o innych. Nikomu nie sprawimy radości i
nie damy miłości, jeżeli same nie będziemy szczęśliwe i w
jakimś stopniu spełnione. Powiem krócej:
Jeśli
macie ochotę poznać mnie nieco bliżej, zapraszam Was na Instagrama
Poniżej
kilka moich instgramowych fotek. Mam nadzieję, że Wam się
spodobają i spotkamy się w Intagramowym świecie!
__________________________________________________________________________
I co myślicie o takich wpisach gościnnych? Mam nadzieję, że Wam się podobał wpis, bo to coś totalnie innego od tego, co ja piszę na co dzień. Mam nadzieję, że takie wpisy przypadły Wam do gustu i pojawi się ich więcej, także w temacie kosmetycznym. Dajcie także kilka słów otuchy dla A. - bo pisze świetnie i fajnie, gdyby można byłoby czytać częściej jej teksty, bo pisze genialnie, prawda?
Świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńCudownie mi się to czytało :)
Dziękuję w imieniu swoim i Alisji ☺
UsuńDziękuję w imieniu swoim i Alisji ☺
Usuńjeśli chodzi otaniec również keidyś dużo tańczyłęm w 2014 nawet uczyłęm przez rok w studiu tańca ale źle to wspominam ... nie było wypłat na czas itp . straaszne jest zycie tancerza ;p
OdpowiedzUsuńPiękne, szczere wyznania, niezwykle prawdziwe. Nie sądziłam, że moja instagramowa koleżanka ma taką fascynującą osobowość i bogate doświadczenia. To niesamowite, że poznaję w wirtualnym świecie i "zaprzyjaźniam" się z osobami tak mi bliskimi jeśli chodzi o życie i doświadczenia. Uwielbiam profil Ajisji, a teraz lubię to miejsce jeszcze bardziej!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny post. Dziękuje dziewczyny za szczerość.
OdpowiedzUsuń:*
Kochani, dziękuje Wam bardzo za tak ciepłe słowa. Bardzo mi miło. Buziaczki Alisja
OdpowiedzUsuń